Skocz do zawartości

Temat o religii - za/przeciw - wchodzisz na własne ryzyko


Recommended Posts

<Jeśli ktoś nie ma czasu, to może przejeść do razu do linijki z niebieską sentencją, ale krócej się nie dało ;) >

Fenomen postawy "nie wierzę, więc przeznaczam mój wolny czas na aktywność związaną z religią".

Jaki fenomen? to ten sam powodu dla którego Ty przeznaczasz swój czas na twoje posty.... na tym polega dyskusja. Każdy chce przedstawić swój punk widzenia, żadnego w tym fenomenu się nie doszukujmy.

 

Brudnej historii Kościoła nie da się przykryć czy wymazać i powiedzieć że "co było a nie jest nie piszę się w rejestr" - co próbuje uskutecznić kościół. Zapytajcie dowolnego klechę dlaczego tyle tysięcy niewinnych kobiet musiało umrzeć w imię Boga to zobaczycie reakcję...  zamiast bicia się w pierś usłyszycie garść bzdur poprzeplatanych próbą dyskredytacji takiego pytania na starcie, a jeśli nie odpuścicie to czasem wręcz atak/oskarżenia pod swoim adresem. 

Dlatego te memy o inkwizycji czy pedofilii tak ich bolą, ale muszą boleć aby ciągle przypominać ile złego było i jest w KK.

Ten dalej nie rozumie.

 

Nie rozumie, bo to zupełnie inne spojrzenie na świat, póki tam jesteś to oczy Ci się nie otworzą. Musisz sobie zadać trud odrzucenia tego co nierzeczywiste i analizy faktów.

 

Właściwie każda wiara i ugrupowania religijne działają na podobnej zasadzie, ugruntowują cały twój światopogląd i tory myślowe w taki sposób, abyś nawet przez chwilę nie zwątpił/a, czy to co Ci się nakłada do głowy jest słuszne. Masz wierzyć i koniec.

A jeśli już chcesz "pogłębiać tajniki wiary" (co nie jest wymagane - a niekiedy wręcz niemile widziane) no to jest biblia, koran i temu podobne księgi - "pisane ręką boga" i tylko z tego możesz korzystać!, encyklopedie? źródła naukowe? no chyba żartujesz, to diabeł pisze ręką pogan na zgubę twej duszy.

 

A biblia choć sama w sobie zawiera całą masę zaprzeczeń, wzajemnych wykluczeń oraz elementów nieprzystających do dzisiejszego świata, to można ją interpretować na setki sposobów - więc tam już się odpowiednią wersję pod Ciebie dobierze, zapytaj księdza on Ci powie, tak aby te klocki do siebie "jako-tako" pasowały.

 

No bo co prawda w "piśmie świętym" napisane np. jest, iż jeśli spojrzysz pożądliwie na sąsiadkę to masz sobie to oko co na nią popatrzyłeś wydłubać - no ale jak sobie wydłubiesz oczy to jak dojdziesz do kościoła? a jeśli nawet dojdziesz, to możesz nie zauważyć jak ksiądz z tacą będzie szedł i  tu już jest problem,- no to taka "metafora" tylko - usłyszysz. A to co jest tą metaforą a co nie to już my Ci powiemy.

 

KK jak najbardziej w definicję sekty się wpisuje.

 

Paradoks - termin sekty stworzony został przez chrześcijan, tymczasem sam KK popełnia większość jej kryteriów.

To tak jakby jakaś firma miała pretensje do jednego ze swoich pracowników, że nauczył się fachu poszedł na swoje i zabiera im teraz klientów... sądem postraszyć, klientów przestrzec, oczernić, zdyskredytować...  normalna sprawa. 

 

Na "pocieszenie" powiem wam, że są o wiele gorsze wspólnoty wyznaniowe, gdzie przez skrajnie radykalny ostracyzm rujnuje się wręcz komuś życie lub przez pewne zakazy wręcz się je odbiera.

 

Co nie znaczy w KK, zjawiska ostracyzmu społecznego nie ma, powiem więcej - jeśli ktoś chce się "wymiksować" z KK to nie jest takie proste, rzutuje to potem na wszystkie aspekty życia, na każdego KK trzyma "teczki" jak SB. Dzieci chrzci się zanim zaczną mówić a co dopiero samodzielnie myśleć - powód raczej oczywisty.

W większym mieście to jeszcze pół biedy ale na prowincji? ludzie wytykają takie osoby palcami, przestają z nimi rozmawiać. 

Nawet jeśli ktoś nie był członkiem KK, a się na takową prowincję sprowadza to pierwsze co to leci klecha "z wizytą duszpasterską",  Jakaż jego jest mina kiedy dowiaduje się - że w tym domu nie przyjmuje się facetów w czarnych kieckach, a nawet jeśli przyjmuje to na kawę jak sąsiada - nic więcej. Od razu pocztą pantoflową stajesz się "czarną owcą". 

Dalej, jak jakaś rodzinka się dowiaduje, że nie będzie chrzcin :o  - sodoma i gomora! i już rodzina zwaśniona na lata. I to własnie serwuje nam między innymi ta instytucja.

 

Mówiąc najkrócej i z góry przepraszam za słowa  Gów*o z mózgu robią ludziom. 

 

Ps. nie pochwalam naśmiewania się z kogoś przez wzgląd na jego wyznanie ale polecam obejrzeć:

https://www.cda.pl/video/104010ed

 

E: liteówka

@down - reakcja w normie.

Edytowane przez pendzel_3
  • Popieram 2
Link to post
Share on other sites

pi********e takie smuty że już wolę czytać co piszę Arthass, niby wolni od wiary i Boga a głupie i proste sprawy stwarzają wam problemy dla mnie wyimaginowane z waszej strony, tak aby tylko napisać.

 

Pomimo kompletnego braku zdolności przekazywania treści w formie pisanej z Twojej strony ta wypowiedź mnie zaintrygowała. Jakie to proste sprawy stwarzają nam problem?

  • Popieram 5
Link to post
Share on other sites

Mi się wydaje, że Ruler nie widzi niczego złego w kościele i religii. Być może mieszka w małej miejscowości, a tam często ksiądz to najważniejsza persona i wyrocznia. Ludzie się takiemu kłaniają z kilometra (ptfu ... zaraza).

 

No i rzeczywiście, dla większości wiernych, chodzących na nabożeństwa tam nie ma nic złego - przyjdzie, postoi, poklęczy, pobije się w pierś, poklepie pod nosem trochę regułek, których znaczenia zapewne nie rozumie - no co tu jest złego? Ksiądz pogada, ludzie się rozejdą - no sielanka pełną gębą. 

 

Nie, każde zaglądnięcie głębiej w ten brud powoduje, że poziom smrodu jest większy.

  • Popieram 2
Link to post
Share on other sites

Mieszkam w małej miejscowości, ale nawet mi jako wierzącemu nikt na głowę nie wejdzie tym bardziej ksiądz. Dziwi mnie że wy tacy światowi macie z tym problem, tym bardziej ernorator tak wierzy w siebie ze już chyba transcendencje powinien zaliczyć. Ale widać jest inaczej jak w wypowiedziach na forum :D

  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

Mieszkam w małej miejscowości, ale nawet mi jako wierzącemu nikt na głowę nie wejdzie tym bardziej ksiądz. Dziwi mnie że wy tacy światowi macie z tym problem, tym bardziej ernorator tak wierzy w siebie ze już chyba transcendencje powinien zaliczyć. Ale widać jest inaczej jak w wypowiedziach na forum :D

Nadal nie wiem jakie sprawy są dla mnie problemem. 

  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

 

 

ale nawet mi jako wierzącemu nikt na głowę nie wejdzie tym bardziej ksiądz.
 

 

Chyba nie miałeś jeszcze takiej sytuacji?, dopóki jesteś grzeczny wszystko jest cacy - Ty udajesz, że Ci wszystko pasuje Oni udają, że sprzedają Ci bilet na życie wieczne. 

 

Mi natomiast kiedyś jeden taki próbował niestety na głowę wejść. Szybko go wyjaśniłem ale od tamtej pory byłem już wrogiem kościoła. Przez co nie tylko ja ale i po części moi bliscy mieli nieprzyjemności. Tak - też pochodzę z małej miejscowości, Tak - wychowałem się w rodzinie katolickiej, ba przez kilka lat byłem nawet ministrantem i lektorem. I Żeby nie było nie wkładam wszystkich do jednej szuflady, sporo z księży których poznałem to dobrzy ludzie, faktów to jednak nie zmienia.

 

 

 

już chyba transcendencje powinien zaliczyć.

Ciężko "zaliczyć" coś czego nie ma, a przynajmniej nie ma dowodów na to że jest.

 

 

 

Ruler, a czy wiesz, że można być wolnym od religii, a mimo to wierzyć w stwórcę (Boga) ?

Może, ale wiesz @@jarrino, co na ten temat sądzi KK? to już lepiej być w ich oczach ateistą. Patent na wiarę w "Boga" mają oni. Koniec kropka.

  • Popieram 4
Link to post
Share on other sites
Jaki fenomen? to ten sam powodu dla którego Ty przeznaczasz swój czas na twoje posty.... na tym polega dyskusja. Każdy chce przedstawić swój punk widzenia, żadnego w tym fenomenu się nie doszukujmy.

 

Fenomen to wybór tematu dyskusji. O czym dyskutować, jeśli wyznaje się jedną tezę: "Bóg nie istnieje". Taka propozycja sama w sobie nie przedstawia żadnego wspólnego systemu wartości. System wartości to wiara w jakieś wartości, tak więc powierzchowna zawartość ideologii ateistycznej jest pusta w treści. Stąd we wyżej wspomnianej analizie autor zastanawia się jakie fundamentalne wartości mające łączyć tą społeczność ludzi chcą szerzyć w przestrzeni publicznej środowiska ateistyczne. Inaczej taka aktywność publiczna, która nie przedstawia żadnych własnych idei w debacie publicznej nie ma sensu - bo czym jest motywowana?

Moją aktywność publiczną na ten temat motywuje dyskusja o konkretnych wartościach przedstawianych przez wyznawane filozofie. Jaka filozofia/ideologia definiuje ateizm? Sama negacja - już pomijając czy właściwa - nie wnosi niczego w pozostawioną po niej przestrzeń. Z jakiego powodu ktoś publicznie ma potrzebę "udowadniać" głupotę społeczności wierzących w jakieś wartości, jeśli jednocześnie nie ma w swojej bazowej treści alternatywnych propozycji? Dlaczego w ogóle zawzięcie i latami krytykować ten rodzaj rzekomej głupoty? Na świecie są setki tysięcy rodzajów głupoty - skąd takie zafiksowanie na publicznych krucjatach przeciwko temu konkretnemu rodzajowi? Co to wnosi do życia takiego ateisty? Przecież nie dyskutuje na temat ciekawych idei - bo to jest jeszcze interesująca forma ateizmu "konstruktywnego" - tylko po prostu szydzi i neguje. To jest właśnie ten problem przedstawiony w analizie - ten nowy ateizm nie opiera się na eksploracji tematu, autentycznej ciekawości i wymiany idei, przedstawicieli nie interesuje nawet zapoznanie się i przestudiowanie treści, które krytykują. Stąd prawdziwa motywacja kryje się gdzie indziej, poza samym personalnym brakiem wiary. Ludzie nie wierzą w wiele rzeczy, ale nie zbierają się z tego powodu w ruchy społeczne. Chrześcijanie nie wierzą w potwora spagetti i nie interesuje ich publiczna aktywność związana z jego nieistnieniem. W tym jest fenomen - aktywność publiczna ma sens w przypadku dyskusji na temat wyznawanych wartości jakie definiują ludzi. Mnie nie interesuje w co ateiści nie wierzą, tylko jakie wartości chcą reprezentować jako społeczność w dyskusji publicznej. Na podstawie tych wartości mogę ocenić czy potrafią przedstawić funkcjonalną, lepszą alternatywę dla krytykowanych idei.

 

 

Brudnej historii Kościoła nie da się przykryć czy wymazać i powiedzieć że "co było a nie jest nie piszę się w rejestr" - co próbuje uskutecznić kościół.

 

Tylko, że to nie ma niczego wspólnego z dyskusją na temat wiary w istnienie Boga.

 

 

Zapytajcie dowolnego klechę dlaczego tyle tysięcy niewinnych kobiet musiało umrzeć w imię Boga to zobaczycie reakcję...

 

Zapytaj się wcześniej czy filozofia chrześcijańska promuję lub nawet dozwala zabijanie. Jeśli nie, to nie zostały zabite w imię Boga. Znów wracamy do typowych gierek identyfikacji społecznej. Zapytaj historyka ilu ludzi było torturowanych, zniewolonych i zabijanych w imię manifestacji form ateistycznych ideologii. W Korei Północnej nadal zabija się w imię ateistycznej ideologii. No niemożliwe, nawet w przypadku braku wiary w Boga ludzie się zabijają... widać jednak korelacja nie implikuje przyczynowości. To takie właśnie preferowane bias w metodologii jaką stosujecie do udowadniania waszej tezy o domyślnie złej naturze filozofii duchowych. To nie jest prawidłowy proces falsyfikacji logicznej, więc wróć pan do podstaw formułowania prawidłowych tez.

 

 

zamiast bicia się w pierś usłyszycie garść bzdur poprzeplatanych próbą dyskredytacji takiego pytania na starcie, a jeśli nie odpuścicie to czasem wręcz atak/oskarżenia pod swoim adresem.

 

Nie słyszałem jeszcze ateisty przepraszającego za komunizm i nazizm. Dlaczego ludzie powinni identyfikować się z grzechami przeszłych pokoleń na podstawie uznaniowej przynależności do wybranych identyfikacji grup społecznych? Dlaczego katolik ma Cię za coś przepraszać - za grzechy innego człowieka, na którego nie miał żadnego wpływu? Dlaczego nie mam się identyfikować ze wszystkim co zrobiła filozofia chrześcijańska dla dobra ludzkości? Znów obijamy się o komunistyczny koncept grzechów przynależności do grup identyfikacji społecznej - to jest dla mnie chore, również na płaszczyźnie przynależności narodowościowej, kiedy ktoś próbuje rozliczać narody za przeszłość ich przodków. Filozofia chrześcijańska została stworzona dla jednostki, a nie kolektywizmu. Instytucje mogą być dobre lub złe.

Dodatkowo, Twój komentarz sugeruje że kościół zrobił w historii coś wbrew filozofii jaką miał reprezentować, skoro powinien za coś przepraszać. Czy to nie jest jednoznaczne przyznanie, że filozofia chrześcijańska nie była źródłem tych zbrodni, tylko czynnik ludzkiej korupcji? Rozliczasz kościół na podstawie wartości filozofii jaką mieli reprezentować, jako argument przeciwko właściwości filozofii chrześcijańskiej :roll: Gdzie tutaj logika?

 

 

Dlatego te memy o inkwizycji czy pedofilii tak ich bolą, ale muszą boleć aby ciągle przypominać ile złego było i jest w KK.

 

Bolą ludzi, którzy po prostu nie lubią prostactwa i humoru niskich lotów. Bolą, bo robią ladacznicę z logiki, mieszając w jednym zdaniu kwestie teologiczne, filozoficzne i instytucjonalne, aby wyciągnąć z tego jakieś wnioski oparte na własnej nieudolności, intencjonalnej erystyce, ignorancji, i zwykłych uprzedzeniach. Patrzenie na głupotę zawsze boli. Niezależnie od tematu.

 

CDN.

Edytowane przez Arthass
  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

Powiem jak Zenek z samych swoich... kościół to przeżytek. I ludzie to zauważają, bo liczba osób uczęszczających z roku na rok spada. Jeszcze na zapuszczonych wiochach to jest mocne. Jak oglądam te gusła, kadzidła, biskupów i księży w wypasionych kieckach liturgicznych to mam wrażenie, że to nadaje się na skansen i muzeum.

  • Popieram 4
Link to post
Share on other sites
Nie rozumie, bo to zupełnie inne spojrzenie na świat, póki tam jesteś to oczy Ci się nie otworzą. Musisz sobie zadać trud odrzucenia tego co nierzeczywiste i analizy faktów.

 

No zapomniałem jak to domyślna negacja i redukcjonizm możliwości istnienia innych aspektów rzeczywistości otwiera oczy :D Wiesz, You could make a religion out of this :rotfl: Religia niosących światło :D Dobrze brzmi.

Koleś, byłem ateistą pół życia. Oczy mi się "otwarły" na te ideologie ateistyczne jak Cię jeszcze mama ciągnęła za rączkę na siłę do kościoła. Znam lepiej to spojrzenie na świat niż Ci wszyscy obecni oświeceni ateiści. Karmieni odpowiednio preparowanymi ideologiami, zamiast sięgnąć do treści źródłowych i... zmusić się do otwartego procesu ich przemyślenia bez uprzedzeń. Otwarty umysł i ateista? Chyba jednak zbyt dużo wymagał, biorąc pod uwagę że już tam byłem. Domyślna negacja jest szczytem otwarcia oczów i oświecenia.

 

 

 

Właściwie każda wiara i ugrupowania religijne działają na podobnej zasadzie, ugruntowują cały twój światopogląd i tory myślowe w taki sposób, abyś nawet przez chwilę nie zwątpił/a, czy to co Ci się nakłada do głowy jest słuszne. Masz wierzyć i koniec.

 

W zasadzie jedna z podstawowych wartości chrześcijaństwa - poszukiwanie prawdy - było wynikiem otwarcia się ludzi na inne sposoby eksploracji rzeczywistości zwane współcześnie nauką. Podstawową zasadą filozofii chrześcijańskiej jest nieustanne kwestionowanie rzeczywistości - zresztą tak jak większości systemów duchowych. Ty piszesz o ideologiach. Paradoksalnie, na temat dogmatyzmu myślenia piszą osoby, które dokonują jednocześnie redukcjonizmu rzeczywistości według własnych preferencji do wyłącznie aspektów materialnych, mimo że ich codziennie zachowanie w żaden sposób nie odzwierciedla tej tezy. Jak zresztą w przypadku wielu głoszonych publicznie tez, które stoją w dysonansie z ich zachowaniem. No ale to ludzie wierzący są niemyślącymi owcami, a to ateistom otworzyły się oczy... kiedy sami nawet nie potrafią wyjaśnić logiki swoich działań. To jest właśnie dogmatyzm ateistyczny. Nikt Ci zapewne nie wcisnął do głowy żadnych ideologii, a wyznajesz dane wartości, bo... ? Sam na nie zapewne wpadłeś, mimo że nie kłócą się ze spójnością logiczną wielu innych systemów wartości. No ale z jakiegoś powodu wyznajesz moralność skodyfikowaną przez filozofię chrześcijańską (co widać po wypowiedziach), która jest przecież z natury zła.

 

 

 

A jeśli już chcesz "pogłębiać tajniki wiary" (co nie jest wymagane - a niekiedy wręcz niemile widziane) no to jest biblia, koran i temu podobne księgi - "pisane ręką boga" i tylko z tego możesz korzystać!, encyklopedie? źródła naukowe? no chyba żartujesz, to diabeł pisze ręką pogan na zgubę twej duszy.

 

Co jest niemile widziane? Zapoznawać się z przeciwnymi punktami widzenia? Jak ktoś nie lubi myśleć z otwartym umysłem to tak.

Poziom analizy literackich metafor filozofii duchowych jest w przypadku tego typu ateizmu jak zwykle na żenujących poziomie.

 

"Pisana ręką Boga" wyraża znaczenie częściowo przenośne i częściowo dosłowne. Tak jak chaos jest zjawiskiem częściowo psychologicznych i częściowo manifestującym się w rzeczywistości materialnej. Tutaj odnosi się to w dużej części do procesu powstawania systemów filozoficznych - już pominę w dużej części na ten moment definicję Boga (wiadomo, ateista będzie trzymał się obrazu dziadka w chmurach przedstawianego 7 latkowi przez całe życie). Także upraszczając ten temat, bo sam w sobie otwiera konieczność przedyskutowania obszernych koncepcji, Bóg to tak w skrócie byt wszechwiedzący, wszechmocny, wszechobecny i nieskończony - in a nutshell to redukując temat definicja struktury rzeczywistości, zasad definiujących strukturę tej rzeczywistości (informacji), których koncepcja Boga jest w takim skrajnym uproszczeniu literacką metaforą filozoficzną. Sami w to wierzycie mówiąc o nieskończoności wszechświata, wyznając prawa fizyki, biologii - kiedy ktoś mówi, że Bóg jest źródłem istnienia świata, to mówi w uproszczeniu że jest źródłem informacji definiującej te prawa. Nikt nie wie skąd pochodzi "treść" informacji, dlaczego jest taka a nie inna, dlaczego w taki a nie inny sposób definiuje strukturę rzeczywistości, w której żyjemy. To jest właśnie "tajemnica wiary" - chrześcijaństwo zabrania definiowania konkretnego obrazu Boga (co często robią ateiści w swoich założeniach), co jest treścią oryginalnego pierwszego przykazania. Rozumiem oczywiście, że zgodnie z założeniami ateistów, "treść" tej informacji definiującej strukturę rzeczywistości jest przypadkowa, nie rządzi się żadnymi prawami. Bo to jest celem filozofii - wyekstrahować te zasady na temat natury rzeczywistości. Stąd, filozofia była prekursorem naukowego sposobu badania rzeczywistości, który po prostu jest wyspecjalizowaną formą "ekstrakcji" tych zasad stosując określone metody i narzędzia badania jej struktury. Nauka to po prostu wyspecjalizowana podkategoria filozofii. Istnieją natomiast również inne metody "ekstrakcji" prawdy na temat natury rzeczywistości, i obszary które nie są dostępne dla narzędzi naukowych projektowanych do badania materialnej struktury. Obszary te dotyczą m.in. moralności, która opiera się na obserwacji i ekstrahowaniu zachowań, które poddane nieskończonej reiteracji prowadzą do tworzenia warunków korzystnych dla życia i jego proliferacji - natomiast działania niemoralne do odwrotnych rezultatów (tak nawiasem, dlatego też niezdyferencjonowany altruizm nie zawsze jest moralny - wbrew ideologii komunistycznej - a jednocześnie niektóre formy egoizmu są niezbędne). Filozofie, na podstawie obserwacji pokoleń prowadzonych przez tysiące lat ekstrahują te zasady, które poddane - potencjalnie - nieskończonej reiteracji (dlatego filozofie ewoluują, bo każde pokolenie może dodać własne obserwacje na temat rezultatów ich zaaplikowania) przynoszą korzyści (długofalowe) dla jednostki oraz środowiska, w którym żyje. Bo wiadomo, że byt jest uzależniony również od organizacji środowiska w którym żyje, tak by sprzyjało warunkom niezbędnym do życia, a wręcz promowało takie warunki. To trochę podobne do darwinistycznej teorii prawdy - czyli formy adaptacji przystosowujące lub wręcz promujące przetrwanie są definiowane jako prawda. Dobra, nie wgłębiając się w analizy poszczególnych kwestii, stwierdzenie "napisane ręką Boga" odnosi się do pochodzenia tych wyekstrahowanych prawd filozoficznych - a źródłem ich jest obserwacja nie-wprost "treści" informacji(bo tylko taka forma jest nam obecnie dostępna w przypadku dziedzin nie podlegających materialnym procesom pomiarów). "Treść" informacji, można napisać w metaforyczny sposób, została "spisana" ręką Boga, a ręka ludzi spisujących ją w formie prawd filozoficznych można napisać była "natchniona" przez ducha tego Boga (coś w stylu Ducha Świętego).

Nie dziwne, że próbując rozumieć przesłanie treści filozoficznej na poziomie dosłownym (jak przepis na ciasto marchewkowe), uważa się ją za idiotyczną. Może jednak problem nie leży w głupocie tekstu...

 

 

A biblia choć sama w sobie zawiera całą masę zaprzeczeń, wzajemnych wykluczeń oraz elementów nieprzystających do dzisiejszego świata, to można ją interpretować na setki sposobów - więc tam już się odpowiednią wersję pod Ciebie dobierze, zapytaj księdza on Ci powie, tak aby te klocki do siebie "jako-tako" pasowały.

 

Nie posiada zaprzeczeń. Po prostu nie potrafisz jej czytać na poziomie innym niż przepisy z książki kucharskiej. Spójność tekstów jest na takim poziomie, że nawiązują do swoich koncepcji w różnych częściach z tego co pamiętam prawie 10000 razy.

Odpowiednią wersję dla siebie powinieneś znaleźć sam, bo wyznawanie filozofii chrześcijańskiej to personalna podróż duchowa jednostki.

 

 

 

No bo co prawda w "piśmie świętym" napisane np. jest, iż jeśli spojrzysz pożądliwie na sąsiadkę to masz sobie to oko co na nią popatrzyłeś wydłubać - no ale jak sobie wydłubiesz oczy to jak dojdziesz do kościoła? a jeśli nawet dojdziesz, to możesz nie zauważyć jak ksiądz z tacą będzie szedł i tu już jest problem,- no to taka "metafora" tylko - usłyszysz. A to co jest tą metaforą a co nie to już my Ci powiemy.

 

No właśnie pisałem o tym czytaniu treści filozoficznych na poziomie książki kucharskiej :D Ty chcesz dosłownego systemu ideologicznego przedstawiającego każdemu człowiekowi dokładny algorytm postępowania. Nie taki jest cel systemów filozoficznych. Filozofie duchowe to próby konceptualizacji kompleksowych idei natury rzeczywistości, a jeśli są dobre to robią to na wielu płaszczyznach - częściowo dosłownej, częściowo obrazowej, częściowo abstrakcyjnej (bo w zasadzie taka jest natura każdych idei), częściowo metaforycznej. Jeśli zaczynasz czytać je jak maszyna odczytująca algorytm komputerowy to robisz to po prostu źle. To jest problem siedzenia w swoim ideologicznym bunkrze postrzegania rzeczywistości wyłącznie w kategoriach redukcjonizmu bytu wyłącznie do materialnej płaszczyzny. Taka osoba musi wszystko przedstawiać sobie w formie fizycznych reprezentacji przedstawianych mu koncepcji - niebo i piekło to jakieś miejsca, gdzieś obecne po śmierci, Bóg to jakiś dziadek z brodą w chmurach. Idee nie mające zahaczenia w namacalnym, fizycznym świecie są poza możliwościami kognitywnej komprehencji takiej osoby.

 

 

 

Paradoks - termin sekty stworzony został przez chrześcijan, tymczasem sam KK popełnia większość jej kryteriów. To tak jakby jakaś firma miała pretensje do jednego ze swoich pracowników, że nauczył się fachu poszedł na swoje i zabiera im teraz klientów... sądem postraszyć, klientów przestrzec, oczernić, zdyskredytować... normalna sprawa.

 

Jaki paradoks? Sekta była pierwotnie określeniem dla społeczności odcinających się od źródłowej filozofii lub ideologii, tworzące własne systemy zwykle bazujące na jakichś elementach oryginalnego systemu.

To dość uznaniowe określenie. Pojęcie sekta nie występuje nawet w prawie... Zwykle charakterystycznymi cechami jest działalność w ukryciu przed resztą społeczeństwa, zwykle z powodu praktyk sprzecznych z prawem. To jedna z form organizacji wyznaniowej/ideologicznej. W przypadku wyznań religijnych mają one zwykle charakter powszechnych, publicznych wspólnot tworzących kościoły.

 

 

 

Na "pocieszenie" powiem wam, że są o wiele gorsze wspólnoty wyznaniowe, gdzie przez skrajnie radykalny ostracyzm rujnuje się wręcz komuś życie lub przez pewne zakazy wręcz się je odbiera.

 

Komuniści? :)

 

 

 

Co nie znaczy w KK, zjawiska ostracyzmu społecznego nie ma, powiem więcej - jeśli ktoś chce się "wymiksować" z KK to nie jest takie proste, rzutuje to potem na wszystkie aspekty życia, na każdego KK trzyma "teczki" jak SB. Dzieci chrzci się zanim zaczną mówić a co dopiero samodzielnie myśleć - powód raczej oczywisty. W większym mieście to jeszcze pół biedy ale na prowincji? ludzie wytykają takie osoby palcami, przestają z nimi rozmawiać.

 

To tak jak w internecie, kiedy ujawni się swoją wiarę w jakąś religię ;)

 

 

 

Nawet jeśli ktoś nie był członkiem KK, a się na takową prowincję sprowadza to pierwsze co to leci klecha "z wizytą duszpasterską", Jakaż jego jest mina kiedy dowiaduje się - że w tym domu nie przyjmuje się facetów w czarnych kieckach, a nawet jeśli przyjmuje to na kawę jak sąsiada - nic więcej. Od razu pocztą pantoflową stajesz się "czarną owcą". Dalej, jak jakaś rodzinka się dowiaduje, że nie będzie chrzcin :o - sodoma i gomora! i już rodzina zwaśniona na lata. I to własnie serwuje nam między innymi ta instytucja.

 

Ja bym w sumie przyjął człowieka, nieważnie od wyznania czy braku wyznania, gdyby chciał mnie przywitać w nowym miejscu zamieszkania. Dlaczego miałbym antagonizować ludzi tylko z powodu tego, że wierzą w co innego niż ja? Można przecież próbować porozmawiać ponad dzieleniem się na wrogie obozy społeczne. To po prostu element zwykłej kultury osobistej.

 

 

 

Mówiąc najkrócej i z góry przepraszam za słowa Gów*o z mózgu robią ludziom.

 

Nie to co ateiści :) Oni są odporni na ideologie wszelkie ;) Potem mamy skrajne pato-lewactwo na zachodzie, które bierze się z niczego ;) Progresywnie, nowocześnie...

 

 

 

Ps. nie pochwalam naśmiewania się z kogoś przez wzgląd na jego wyznanie ale polecam obejrzeć: https://www.cda.pl/video/104010ed

 

Wybacz, ale znów "bijecie tego samego konia" wrzucania wszystkich ludzi w wasz worek identyfikacji społecznej definiowanej przez skrajne, pejoratywne przypadki. Typowo propagandowa, jednostronna próba przedstawiania wizerunku "wrogich" nam filozofii. Super, potem oglądnij sobie ateistycznego dyktatora w Korei Północnej. Każdy system wartości może z człowieka zrobić czubka, a nawet potwora. Rozumiem, że jak założę koszulkę ze słowem ateista i zacznę gwałcić kobiety to będzie wina ateizmu? Czy moje zachowanie będzie wynikać z tego co propaguje czy nakazuje mi treść ateizmu? Serio, nie stać na coś lepszego, tylko takie nędzne próby szkalowania filozofii? Schemat niemal jak z wiadomość TV za komuny.

Edytowane przez Arthass
  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

Ruler, a czy wiesz, że można być wolnym od religii, a mimo to wierzyć w stwórcę (Boga) ?

Mi religia w niczym nie przeszkadza, w żaden sposób mnie nie ogranicza nie boję się księdza ani nie ma fobii na jego punkcie. Wiem co ludzie robili niby w imię Boga i religii i co nadal robią. Ale nie robi tego Bóg ani religia i nigdy nie robiła, to zawsze jest człowiek.

 

Ja nie mam nic przeciwko temu żebyś wierzył sobie w samego Boga, lub nie wierzył wcale. Czy usłyszałeś tu kiedyś podobne teksty z mojej strony w stronę niewierzących, dla mnie to co niektórzy mają ostry ból du*y z tą wiarą, księdza się boją jakiegoś sąsiada że palcem pokaże że ktoś nie chodzi do kościoła. Niby to tacy obrotni nie ograniczeni wiarą a w sumie  to chyba takie miękkie faje jak to się u mnie mówi ;)

  • Popieram 3
Link to post
Share on other sites

Ciekawe. Perspektywa byłego ateisty, i jego powody powrotu do filozofii duchowych.


 

 

Wiem co ludzie robili niby w imię Boga i religii i co nadal robią. Ale nie robi tego Bóg ani religia i nigdy nie robiła, to zawsze jest człowiek.


Dokładnie. Ludzie, którzy chcą osiągnąć jakieś prywatne korzyści, wykorzystają każdy system filozoficzny. Nieważne czy będzie to filozofia religijna. Ateistyczni dyktatorzy nie potrzebują religii, by praktykować swój terror. Ta linia argumentacji jest po prostu spalona jeśli ktoś pomyśli na poważnie na temat jej logiki przynajmniej przez 15 minut. Trzeba wręcz żyć w bańce informacyjnej własnego środowiska ideologicznego oderwanego od historycznych i współczesnych faktów jeśli nie dostrzega się tej kontradykcji. H.O.M.I. to ideologia, która nie ma potwierdzenia w faktach naszej rzeczywistości.

"Everything horrible that human beeings have done was done by human beeings. And You are one of them. [...] You cannot be a good person until You know how much evil You contain within You."
 

 

dla mnie to co niektórzy mają ostry ból du*y z tą wiarą, księdza się boją jakiegoś sąsiada że palcem pokaże że ktoś nie chodzi do kościoła.


Jak dla mnie ten ból ociera się wręcz o jakiś fanatyzm na tym punkcie. Rozumiem może właściwe oburzenie na temat polityki KRK, ingerencji w politykę oraz sięganie po własność publiczną, ale wyciągane wnioski w tej kwestii poszły zbyt daleko podciągając pod to ideologię o tym, że wszystko co związane z filozofiami duchowymi jest złe z natury. Ludzie są fiutkami niezależnie od tego czy deklarują się katolikami czy ateistami. Są fiutkami, bo takimi są po prostu ludźmi, nie z powodu identyfikacji społecznej. Wiadomo, że będą posługiwać się systemami filozoficznymi w manipulacyjny sposób, by racjonalizować swoją niemoralność, ale to nie ma bezpośredniego związku z niemoralnością prawidłowego przesłania filozofii.


Na temat absurdalności H.O.M.I., "moralności w genach", czy nazwijcie to jak chcecie. Bardzo prosta falsyfikacja dowodem sokratejskim.

Jeśli założymy, jak to sugerują ateiści, że filozofie duchowe zostały stworzone wyłącznie z pobudek wykorzystania ich jako narzędzie manipulacji, władzy, gromadzenia bogactwa oraz kontroli społeczeństwa przez przedstawicieli kapłaństwa, to jednocześnie sugerujemy że człowiek DOMYŚLNIE jest zdolny do zwykłego cynizmu maksymalizacji korzyści pozbawionego empatii, a więc jednocześnie zaoraliśmy tezę na temat domyślnego istnienia "moralności ewolucyjnej" cechującej się takimi zachowaniami jak empatia, czyli sam fakt istnienia "złych" religii obala teorię H.O.M.I., bo filozofie religijne stworzyli i wyznawali LUDZIE. Serio, wystarczy usiąść i przeprowadzić prawdziwy proces MYŚLENIA (czytaj: psychologicznej symulacji konfrontacji tez ze znanymi faktami na temat rzeczywistości) i w ciągu 15 minut dojdziemy do wniosku nieprzebranej absurdalności tego typu propozycji.

Tak więc tezy przedstawiające domyślnie filozofie duchowe jako produkt złej woli i jednoczesne wyznawanie propozycji "moralności zapisanej ewolucyjnie w genach" stoją ze sobą w logicznej sprzeczności. Ludzie genetycznie uwarunkowani do wyznawania domyślnej moralności nie stworzyliby systemów sprzecznych ze swoim ewolucyjnym "kondycjonowaniem moralnym".


Rozwijając temat "wrodzonej moralności", warto też wspomnieć o psychoanalizie, która mówi zupełnie co innego. Jednym z podstawowych założeń psychoanalizy jest oczywiście istnienie wielu niezależnych, świadomych kompleksów ("bytów") wewnątrz psychiki człowieka - oprócz samego ego, czyli tego co uważamy za "Ja". Wśród nich znajduje się najpopularniejszy świadomy aspekt określany jako ID/Shadow - można go w skrócie określić jako reprezentację najbardziej pierwotnych, zwierzęcych instynktów. Zgodnie z tą teorią, domyślną naturą człowieka nie jest postawa empatyczna, tylko skakanie sobie do gardeł i wydłubywanie oczów. Jedyne co powstrzymuje nas przed takim rozwiązywaniem problemów to proces socjalizacji, który zawdzięczamy naszej kulturze. To kultura pozwoliła poskromić pierwotne zwierzęce instynkty człowieka. Wystarczy choćby spojrzeć na najbliższych "kuzynów" człowieka - człekokształtne - gdzie nie ma filozofii religijnych, a występują bardzo krwawe wojny terytorialne. Tak właśnie wygląda "naturalna", pierwotna natura ukształtowana przez procesy ewolucyjne.

Edytowane przez Arthass
  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

Wkleiłem drugi raz ten sam filmik. Pomyłka. Ten miałem wkleić. Czyli jak naprawdę działają mechanizmy metodologii naukowej w kontekście epistemologicznym - najczęstsze błędy ateistów powołujących się na naukę.

Edytowane przez Arthass
Link to post
Share on other sites

 

 

W Polsce ostatnio był nowy odcinek "najczęstsze błędy katolików, powołujących się na religię"...Wywołał dość spore zainteresowanie (ok. 100 000 biletów sprzedanych)...

 

Bilety na następne odcinki też już wyprzedane...nawet niektórzy katolicy też się wybierają na seans. :]

  • Popieram 2
Link to post
Share on other sites

Jeżeli ktoś prze godzinę udowadnia swoją hipotezę, to znaczy że coś jest nie tak.
Np. prawo pantentowe jest tak skonstruowane, że każde zastrzeżenie musi być zawarte w jednym zdaniu. Wynalazca musi tak ubrać w słowa swoją ideę, żeby treść nie budziła wątpliwości co do istoty wynalazku.
Nie można sobie pisać elaboratów.. Sprawa musi być konkretna. Sztuką jest przedstawić swoją myśl w sposób krótki i przystępny i nie dający pola do dalszej polemiki.

ateizm- brak wiary w istnienie jednego bądź wielu bogów.

Link to post
Share on other sites

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...