darkatraz 884 Napisano 3 Maja 2015 Udostępnij Napisano 3 Maja 2015 A one w którejś z dodatkowych misji się nie pojawiają przypadkiem? Cytuj Link to post Share on other sites
_FEN_ 1247 Napisano 3 Maja 2015 Udostępnij Napisano 3 Maja 2015 Tak. Cytuję jednak do Rafała, a on jako 100% rasowy fan W musi zaliczyć całą kolekcję. Dlatego go pytam, przy okazji jadąc mu po ambicji gracza, gdyby nie. 1 Cytuj Link to post Share on other sites
rafal12322 5840 Napisano 3 Maja 2015 Udostępnij Napisano 3 Maja 2015 Kiedyś tam miałem te dwie karty ale teraz kompletnie o nich zapomniałem. Trzeba będzie odpalić dodatkowe przygody, żeby uwiecznić je w mojej kolekcji kart z W1 na steamie Dawno nie grałem w przygody więc to będzie dobra okazja Cytuj Link to post Share on other sites
_FEN_ 1247 Napisano 4 Maja 2015 Udostępnij Napisano 4 Maja 2015 No i jak to mawiał Zoltan "w dzidę". Ja właśnie przerywam W1 ze względu na masowe wywalanie mi tej gry po uzbrojeniu jej w mody Niestety mam dość ciągłej niepewności, czy zaraz nie wywali. Odpaliłem W2 i za cholerę nie mogę się do niej przemóc - ona mi się po prostu nie podoba Nie podobała mi się właściwie od samego początku, wersja EE tylko trochę udawała, że gra jest skończona i pełna. Wydaje mi się, że twórcy wzięli sobie bardzo do serducha to i z tego co widzę w W3 połączyli najlepsze cech W1 (czyli wszystko oprócz sterowania, walki i grafiki) z W2 (właściwie chyba tylko grafika ). Zatem do 19. 1 Cytuj Link to post Share on other sites
rafal12322 5840 Napisano 4 Maja 2015 Udostępnij Napisano 4 Maja 2015 Ten Przeniewierca z PBW to jest przerobiona zbroja Kruka czy idzie to dorwać we wcześniejszych aktach? Pytam bo jeszcze nie grałem w Edycję Rozszerzoną a zatrzymałem się na początku 1 aktu i będę kontynuował na dniach Cytuj Link to post Share on other sites
_FEN_ 1247 Napisano 4 Maja 2015 Udostępnij Napisano 4 Maja 2015 bo jeszcze nie grałem w Edycję Rozszerzoną Ten Przeniewierca z PBW to jest przerobiona zbroja Kruka czy idzie to dorwać we wcześniejszych aktach Nie, to zastępuje ćwiekowaną kurtkę skórzaną dostępną już w Klasztornej Wyzimie u dowolnego zbrojmistrza, który chce z nami pohandlować. Problemem jest na początku cena, ale ja np w W1 mam zawsze taką metodę - już na podgrodziu oszczędzam na czym się tylko da, zbieram np czaszki Barghestów (bo "zwiedzam" głównie w nocy) i sprzedaję Wiedźmie po 200-300 sztuk na samym Podgrodziu, następnie jeszcze trochę orania w Wyzimie Klasztornej i na Bagnach i jest. Dopiero później zabieram się za kupowanie innych błyskotek. 3 Cytuj Link to post Share on other sites
rafal12322 5840 Napisano 4 Maja 2015 Udostępnij Napisano 4 Maja 2015 Wiem dziwnie to wygląda ale tak jakoś się złożyło Oni wypuścili ER PBW tak gdzieś kilka dni po tym jak skończyłem grać w podstawową wersję PBW i później już mi się nie chciało na powrót lecieć, miałem w planach przed premierą W3 i właśnie teraz jest idealny czas Cytuj Link to post Share on other sites
Andrew 5940 Napisano 4 Maja 2015 Udostępnij Napisano 4 Maja 2015 No rozpocząłem akt V z FCR 4/6 postać prawie na maksa + miecz który ma 30 obrażeń i jechane Cytuj Link to post Share on other sites
rafal12322 5840 Napisano 5 Maja 2015 Udostępnij Napisano 5 Maja 2015 Bo ci się zbugował Ten miecz ma max 16 Chyba że zostawili jakieś cenne znalezisko Cytuj Link to post Share on other sites
_FEN_ 1247 Napisano 5 Maja 2015 Udostępnij Napisano 5 Maja 2015 Chyba że zostawili jakieś cenne znalezisko Jak się dobrze spiszesz u Pani Jeziora, to z tego co pamiętam Aerondight ma +60% do obrażeń +10% atak i całą kolekcję efektów krytycznych. Lepszego srebrnego miecza w W1 ja osobiście nie znalazłem. Jest co prawda w V akcie jeszcze Księżycowe ostrze +100%, ale poza tym nie ma nic więcej i w rezultacie walczy się nim gorzej, niż podarunkiem od bogini. 2 Cytuj Link to post Share on other sites
rafal12322 5840 Napisano 6 Maja 2015 Udostępnij Napisano 6 Maja 2015 Z FCR właśnie księżycowe ostrze jest najlepsze bo ma +1 więcej do obrażeń niż Aerondigt. W FCR ogólnie strasznie obcięli miecze, Aerondight nie ma żadnych bonusów tylko same obrażenia A on znalazł stalowego co ma 30 obrażeń xD Cytuj Link to post Share on other sites
darkatraz 884 Napisano 6 Maja 2015 Udostępnij Napisano 6 Maja 2015 Który to stalowy bo nie sihil Cytuj Link to post Share on other sites
Andrew 5940 Napisano 6 Maja 2015 Udostępnij Napisano 6 Maja 2015 Wrzuć screena Cytuj Link to post Share on other sites
darkatraz 884 Napisano 6 Maja 2015 Udostępnij Napisano 6 Maja 2015 Kto ja ??? Cytuj Link to post Share on other sites
Andrew 5940 Napisano 6 Maja 2015 Udostępnij Napisano 6 Maja 2015 Rafał, ma moją fotkę z Wieśka może wrzucić Utknąłem z Zouglem, nie jestem wstanie go rozwalić zbyt małe obrażenia mu zadaję po 6/7. Szkoda, bo miałem nadzieję ukończyć gierkę i zacząć W2 no niestety muszę W1 odpuścić a szkoda Cytuj Link to post Share on other sites
chrisplbw 407 Napisano 6 Maja 2015 Udostępnij Napisano 6 Maja 2015 @Ragnar nie poddawaj się Łyknij Wilgę (na zatrucie), macki wal Grupowym i wspomagaj się Igni Cytuj Link to post Share on other sites
Andrew 5940 Napisano 7 Maja 2015 Udostępnij Napisano 7 Maja 2015 Próbowałem i du*a, nie wiem może coś by dał olej na insektoidy ale powątpiewam Hah Udało się wystarczyło się schować i respnąć HP i potem znów atakować żenuada że na to nie wpadłem. 1 Cytuj Link to post Share on other sites
wujaszekcarlos 100 Napisano 14 Maja 2015 Udostępnij Napisano 14 Maja 2015 Witam, przepraszam jak moje pytanie dla znawców gatunku okaże się obrazą ale Czy zaczynając serię Wiedźmin warto ją zacząć od 1 czy nie ma to znaczenia którą zacznę bo nie ma to wpływu na rozgrywkę. Cytuj Link to post Share on other sites
rafal12322 5840 Napisano 14 Maja 2015 Udostępnij Napisano 14 Maja 2015 Najlepiej zacząć od jedynki bo dwójka jest z nią powiązana Cytuj Link to post Share on other sites
Andrew 5940 Napisano 14 Maja 2015 Udostępnij Napisano 14 Maja 2015 Witam, przepraszam jak moje pytanie dla znawców gatunku okaże się obrazą ale Czy zaczynając serię Wiedźmin warto ją zacząć od 1 czy nie ma to znaczenia którą zacznę bo nie ma to wpływu na rozgrywkę. Ja zaczynałem od dwójki, moim zdaniem mało jest nawiązań do poprzedniej części, jest kilka mało znaczących powiązań a tak to historia leci własnym życiem. Nie jest konieczne znanie pierwszej części, w trakcie gry pojawią się wytłumaczone nawiązania Cytuj Link to post Share on other sites
piterrrxd 2308 Napisano 18 Maja 2015 Udostępnij Napisano 18 Maja 2015 http://tvgry.pl/?ID=5376 Cytuj Link to post Share on other sites
rafal12322 5840 Napisano 25 Czerwca 2015 Udostępnij Napisano 25 Czerwca 2015 Przeglądając dzisiaj forum TW natrafiłem na temat o W2 gdzie ludzie dotarli do plików w których widać ile zawartości zostało wywalone z W2. Nie mogę uwierzyć że tyle świetnej zawartości poszło do kosza Część 1 Znalazłem pierwszy szkic scenariusza. Jest w nim bardzo dużo rzeczy, które wycięto. Wiele rozmów, które bardzo wiele by nam dały. Pojawiają się również Szymany i żagnica. Musiałem trochę rzeczy ułożyć, a didaskalia wpisać w nawiasy, bo rozmowy są ułożone jak do gry, czyli z wyborami. Pierwsza rozmowa Sheali i Geralta: - Witaj Geralt. (nie poznaje) - Pani... (wita starego znajomego) - Dobrze cię widzieć wiedźminie. Ile to już czasu? (tłumaczy się) - Wybacz pani, ale... nie pamiętam cię. (wprost) - Nazywam się Sheala de Tancarville jestem czarodziejką. Zamierzasz zapolować na żagnicę? (z namysłem) - Być może. Czy my się znamy? (z uśmiechem) - Bliżej niż myślisz. (zatroskana) - Geralt? Dobrze się czujesz? - Przypomniałaś mi coś ważnego. Kiedy się ostatnio widzieliśmy? (lekko rozczarowana) - Skoro tak chcesz... (pojednawczo) - Nie chciałem być niemiły. (ucina) - Nie jesteś. Co wiesz o żagnicy? (rzeczowo) - O tej żagnicy niewiele. Dziwi mnie tylko, że z powodu zwykłego potwora blokuje się port. (z uśmiechem) - Masz rację, to co mieszka w rzece ma tyle samo wspólnego z żagnicą co jednorożce z dziewicami. (ciekawie) - A coś więcej? (profesjonalnie) - Myślę, że mamy do czynienia z mutacją, wywołaną magicznie, a raczej przez magię jako taką... To dość skomplikowane. (z lekką ironią) - Postaram się zrozumieć. (lekki nerw) - O szczegółach porozmawiamy z Loredo. Nie lubię się powtarzać. (wprost) Dołącz do nas, jeśli cię to interesuje. (wstrząśnięty) - Nie wiem co to było... wizja, czy wspomnienie... (czujnie) - Gdybym nie wiedziała, że to niemożliwe, powiedziałabym że zbladłeś... (wspomina) - Bankiet. Czarodzieje... Czarodziejki... Poczucie jakiegoś zagrożenia... Klęski... I kobieta o imieniu... Yennefer... Thanned. To był punkt zwrotny w historii. Rada i kapituła przestały istnieć. Czarodzieje stracili odwieczne miejsce doradców przy królewskich tronach... Polała się krew. Morze krwi. Do dziś nie wiadomo kto był zdrajcą a kto bohaterem. (domyślnie) Byłaś tam... (wprost) - Nie. Polityka mnie nie interesuje. - Ciebie też pamiętam... - Twierdzisz, że się znamy...? - Ostatnio widzieliśmy się ponad rok temu. W okolicach Birke. - I co? - Nic. Skoro nie pamiętasz... - Widziałem też ciebie, siedziałaś przed lustrem w jakimś zamku... (ciekawa) -Co było dalej? (wprost) - Myślałem, że ty mi powiesz. (zdziwiona) Trochę za mało szczegółów. Nie pamiętam... (dopowiada) Byłem zakrwawiony. (zastanawia się) - To pewnie wspomnienie snu, a raczej koszmaru... Lustra i krew - typowa symbolika dla snów. (chłodno) Ale i tak zepsułeś mi nastrój. Porozmawiamy jak odzyskasz pamięć, jeśli odzyskasz. (chłodno) Tymczasem idę załatwić sprawę potwora z Loredo. (zaintrygowany) - Kim jest Yennefer? (konkretnie) - Czarodziejką. W tamtym czasie szpiegowała dla czarnych, tak przynajmniej mówiono. Ale na Thanned wszyscy podejrzewali wszystkich. Dlatego doszło do rzezi. (po namyśle) Nie wiem co się z nią stało. Jak widać, Triss wcale nie miała opowiedzieć Geraltowi o Yen, a retrospekcje miały być inne. Przejdźmy dalej. Trup szewczyka Dratewki i jego owca są pozostałością po długim zadaniu, w którym brał udział również Iorweth. Trucizna stworzona przez niego i upodobniona do wiedźmińskiego eliksiru została znaleziona przez dzieci i wlana do studni. Inna wersja rozmowy Jaskra, Zoltana i Geralta w karczmie. Demawend nie miał być zamordowany, wnioskując z ich słów. - Komuś musiało bardzo zależeć na śmierci Foltesta. A jak mówił król Dezmond - (przerywa i włącza się do dialogu) - Nie pchaj kuśki między drzwi. Dajcie sobie spokój z tymi dywagacjami o polityce. Nic dobrego z tego nie przyjdzie. - Otóż mylisz się i to podwójnie. Po pierwsze, maksyma, którą zamierzałem przytoczyć brzmi: ""Ten winny, kto zyskuje najwięcej"". Po drugie, lepiej wiedzieć, skąd wiatr wieje. I tak już siedzimy po uszy w polityce. - Któż więc najwięcej zyskał na śmierci Foltesta? - To chyba dość oczywiste. Mocarstwa ościenne. Foltest od lat żarł się z Demawendem i Henseltem o bogactwa doliny Pontar. Widać w końcu środki dyplomatyczne się wyczerpały. - Bredzisz Jaskier. Demawend z Aedirn ma za miękką kuśkę, by posłać zabójców a Henselt z Kaedwen jest na to za mądry. Gdyby chciał pognębić Temerię, zacząłby od blokady szlaków handlowych. Poniżej opisana retrospekcja z bankietu na Thanedd: Przeszłość. Moja przeszłość. Kolejny fragment układanki. Ostatnie ujęcie z gameplaya (Sheala) przerysowuje się na styl komiksowy. Otoczenie znika. Zostaje tylko Sheala, zaczyna się rysować nowe otoczenie (z przeszłości) z Geraltem i Yennefer na balu. Sheala ciemnieje, traci kolory i znika. Geralt stoi na bankiecie na Thanedd (Czas Pogardy w okolicach 115 strony) Magowie i czarodziejki, wykształceni, piękni, długowieczni, potężni. Pamiętam te uśmiechy, wszystkie fałszywe. Pod uprzejmymi maskami, kryła się pogarda, nienawiść, chciwość… Twarze magów, uśmiechnięte, atrakcyjne/przystojne ale niepokojące, w jakiś sposób złe. Sala pełna magii (magiczne światło, iluzje potraw itp.) W sali gęsto było od intryg. Zabójstwa polityczne, tajne układy, pucze, zamachy stanu, arcyszpiedzy i malutcy szpicle - wszystko okraszone sokiem z zerrikańskiej cytryny, świeżutkiej, prosto z teleportu… W tle słychać strzępki rozmów: "Wypytywał cię już?" Wszyscy wiedzą, że szpieguje dla Henselta z Kaedwen" "Zasztyletowali króla Vyzimira", "Mówi się, że to robota Scoia'tael" Wiedźmin? On jest neutralny..." "Tylko takiego udaje.""Fillipa Eilhart? Lesbijka z dyktatorskimi zapędami" "Sabrina rządzi w Kaedwen, król jest w nią zapatrzony jak w obrazek" Filippa pod rękę z Dijkstrą, Roche w stroju pazia, Sabrina Glessevig (koniecznie - Geralt ją zabije w następnych wspomnieniach) rozmowy, twarze bardziej złowieszcze. Stos cytryn. Geral i Yennefer, czułość spojrzeniu, geście. I kobieta w czerni i bieli. Zapach bzu i agrestu… Oni mi zazdrościli. Zwyczajnie po ludzku zazdrościli. Geralt obejmuje Yennefer, całują się. Wszyscy się im przyglądają. Triss patrz z drugiego planu, smutna. Yennefer… Yen. Triss zna odpowiedź, koniec gry w kotka i myszkę, muszę ją przycisnąć, wybrać odpowiedni moment, inaczej znowu zacznie kręcić. Otoczenie zaczyna znikać, bal, czarodzieje itd... Zostaje tylko wiedźmin i Yennefer. Pojawia się Sheala. Dlaczego widok Sheali wywołał wspomnienie Yennefer? Co je łączyło, co łączyło Shealę i mnie. Muszę sobie przypomnieć. Sheala siedzi przed lustrem. Geralt zbliża się do niej, jest ranny i bardzo, bardzo zły. (zły) Pomyliłem się co do ciebie, jesteś taki sam jak ta ździra... Wynoś się z mojego domu! Wyzimę pamiętam doskonale, mieszkanie z Triss również... Problem stanowi odległa przeszłość. [Trochę inna wersja] Zatem poznajmy się, raz jeszcze. Sheala de Tancarville, mistrzyni magii. Sheala przerysowuje się na styl komiksowy. Wokół jest ciemność. Zaczynają się pojawiać kontury otoczenia. Kobieta u boku Geralta (Yennefer). Geralt odwraca spojrzenie od Sheali do Yennefer i Sheala powoli ginie w ciemności. Bal na Thanned. Czarodzieje i czarodziejki, krążą po sali. Wszyscy są wystrojeni. Wszystko jest na najwyższym poziomie- żarcie, picie, laski.. Geralt i Yennefer stoją pośród tego pstrokatego tłumu pod rękę. (...) Dlaczego widok Sheali wywołał wspomnienie Yennefer? Co je łączyło, co łączyło Shealę i mnie. Muszę sobie przypomnieć Yennefer znika. Czerń i Sheala. Sheala siedzi przed lustrem. Wiedźmin idzie w jej kierunku, zakrwawiony, z paskudną raną głowy. - Tak, dziekuję. Niestety to wszystko, co znalazłem w tym pliku. Oczywiście poszczególne sceny z gry są inaczej rozpisane, przede wszystkim rozmowy z Loredo się nieco różnią, ale nie jest to tak znaczące. Wielka szkoda, że w jest tam zaledwie cząstka scenariusza, ale możemy zauważyć, że został mocno zmieniony. Nawet Letho miał inaczej na imię: Wiedźmińska brzytwa. Riszon. Lubi tu przychodzić… Część 2 Rozmowa kochanków: - Wiesz, wydaje mi się, że nie wyjdziemy z tego cało. - Liczyliśmy się z tym od samego początku. Rozchmurz się, głuptasie. (...) - Jestem taki zmęczony. - Wytrwałości, miły. (...) - Pamiętasz czasy, gdy byliśmy dziećmi w Dol Blathanna? - Nazywałeś mnie bławatkową dziewczyną. - Wpinałaś kwiaty we włosy. Zawsze niebieskie. - Do dzisiaj najbardziej lubię niebieski. Jest jeszcze kilka słów o Gonie: - Trzy lata temu Fenn prowadził dochodzenie w sprawie zaginionych ludzi. Ktoś porywał młodych w wieku od dziesięciu do dwudziestu lat. Sprawa zdechła bo nikt nie chciał zeznawać. - Dowiedziała się o tym od starca, który podążał śladem orszaku. Miał białe włosy i bardziej przypominał szkielet niż żywego człowieka. Na plecach nosił dwa miecze. Ambicję. Nieskończoną, bezkresną i piekącą jak pustynia Korath. Dziki Gon przez rok majaczył mi na horyzoncie... Przez rok Yen była ich więźniem. Mieli dużo czasu by zmienić ją w bezwolną marionetkę. Statek podczas drogi (do Loc Muinne?) się rozbił: Sztorm rzucił nasz statek na skały otaczających wyspę. Dopłynąłem do brzegu, gdzie posłyszałem wołanie o pomoc. - [hlip][hlip] Och... Wiedżminie, możemy porozmawiać? Chyba już tylko ty możesz mi pomóc... - Spokojnie, uspokój się trochę i opowiedz co się stało. - [hlip] Och... Na imię mam Nadia, mieszkam tu niedaleko i pomagam dziadkowi wypasać owce. Dziadunio ciężko choruje i ostatnio wypasam sama... Tylko Kieł mi pomaga... [hlip] Kilka dni temu kiedy byliśmy z owcami na łące zerwał się przeraźliwy wiatr i nim się obejrzałam nadciągnęła burza... Zapanował chaos... Udało mi się zagonić część owiec i wrócić do wioski, ale reszta rozpierzchła się po hali, a Kieł pobiegł za nimi... Nie wraca już trzeci dzień. Musiało mu się coś stać... - Przecież to tylko pies, na pewno umie sobie radzić w dziczy... - Wiedźminie, nie rozumiesz... Ten pies i owce to nasze jedyne źródło utrzymania, bez niego pomrzemy z głodu... Niedługo nadciągnie zima... [hlip] której nie przetrwamy... Pomóż nam, proszę, jesteś naszą jedyną nadzieją... [Różne dialogi do wyboru] - Z chęcią pomogę... Nie mogę patrzeć na łzy tak pięknej dziewczyny... - Och... Och... Ach... Nie mam wiele, ale nie pożałujesz... - Mam taką nadzieję... ekhem... Gdzie straciłaś kontakt z psem? - To było na zachód od jeziorka zwanego Szafirowym Tyglem... Tam powinieneś zacząć szukać... - Dobrze, tak zrobię... Nie trać wiary maleńka... Jest również mowa o przepłynięciu jeziora: - Witaj, chcę przepłynąć jezioro. Czy mogę wziąć twoją łódź? - To moja jedyna łódź i jest mi teraz potrzebna. Jest również opis lokacji: - A czy ja tam wiem czy to ciekawe? Jest ten spalony burdel, co go karczmą nazywali, na wzgórzu. Tylko nie warto tam chodzić bo straszy. Są utopce nad brzegiem. No i kawałek dalej wieża stoi, co ją kilku opryszków pilnuje. Podobno skarb tam jakiś jest, ale kto to wie? Pech chciał że było to po dożynkach kiedy wszyscy spalim, w tym i *****ki. Zamtuz spłonął, dziwki się w****iły i teraz zamiast na tamten świat odejść to straszą na zgliszczach. Słyszałem że ksiądz ją spalił. W karczmie burdel był, wieśniacy co zdążyli zarobić to na dziwki przepuszczali. Klecha nawet złamanego orena nie widział. Załamał się, wypił za dużo wina mszalnego, i krzycząc "płońcie ****y płońcie" podpalił zamtuz. Z tą wieżą miało się wiązać długie zadanie, zostało wiele urywków dialogów. - Musisz mi pomóc dowiedzieć się czegoś o marnym losie mego ojca. W minionej wojnie ponoć stoczył walkę w ruinach pobliskiej wieży. Ponieważ należał do chorągwi specjalnej Henselta, to co stało się z jego oddziałem owiane było tajemnicą. Z rodziną nie byliśmy w stanie wyciągnąć żadnych informacji od dowództwa na temat jego losu. Jest też opis długiego i skomplikowanego zadania związanego z jakimś morderstwem. Oprócz niego jest wiele dialogów dotyczących rozmów z podejrzanymi i szukania poszlak. Występował w nim doppler. Na miejscu zbrodni znalazłem zakrwawiony sztylet - narzędzie zbrodni. Przyjrzałem się mu uważniej, na ostrzu wygrawerowany jest pewien symbol. Figgin rozpoznał grawerunek na ostrzu - to znak cechowy temerskich kuśnierzy. Podpytałem Esterre'go o pochodzenie mieszkańców. Większość z nich pochodzi z Redanii, do której stąd najbliżej. Mnie najbardziej zainteresowała informacja o Ancymonie. Jako jedyny tutaj pochodzi z Temerii. Udało mi się podpytać Ancymona o jego rodzinę. Nie bez oporów wyznał, że jego rodzina wzbogaciła się handlu skórami. Sprawia wrażenie, jakby wstydził się tego. Znalazłem również opis kolejnego zadania. W poszukiwaniu sposobów na uwięzienie Dzikiego Gonu, wiedźmin zawędrował na niewielką wyspę pośrodku morza, na której ponoć żył stary alchemik, który posiadał wiedzę potrzebną Geraltowi do wypełnienia misji. - Witajcie Mistrzu Wiedźminie. Cóż cię sprowadza moje w skromne progi? - Przychodzę do ciebie, ponieważ potrzebuję informacji. Sprawa jest dość pilna. - Pilna! To samo mógłbym rzecz o swoich bolączkach. Na tym świecie nie masz nic za darmo, Mistrzu. - Mogłem się spodziewać... - Jak zapewne widzicie po wnętrzu mojej pracowni, jestem kolekcjonerem i naukowcem. Wszystkie te sprzęty to pamiątki... zgromadzone za życia. Widzicie Mistrzu, odkąd udało mi się spełnić sny, oszukać prawidłowości tego świata i stworzyć Kamień Filozofów, moje życie się skończyło. Teraz trwam w dziwnym stanie, który nigdy samoistnie nie przeminie. - Mówcie dalej - Jestem zmęczony. Zmęczony i znudzony. Nie mam już nikogo mi bliskiego na tym świecie. Chcę zasnąć, spocząć wreszcie z spokoju. Liczę na przysługę wiedźminie. Istnieje kilka przedmiotów, które w połączeniu ze sobą mogą wreszcie przynieść mi spokój. Chcę żebyś je dla mnie zdobył. [Geralt może przyjąć albo odrzucić propozycję, wtedy starzec pali dokumenty o Gonie] - Słuchaj uważnie. Będę potrzebował kilku rzadkich ingrediencji. Musicie dostarczyć mi kieł śmiertelnie niebezpiecznej bestii, twardy, cenny i bardzo stary kruszec, i coś, co oznacza życie śmiertelnika - To jakaś zagadka? Mówcie, co to dokładnie ma być - Nic więcej nie mogę powiedzieć, Mistrzu Geralcie. [Dalsza rozmowa z alchemikiem] - Dlaczego pragniesz odejść? - Gdybyście żyli tyle lat co ja, zauważylibyście, że nic, poza wami oczywiście, nie jest wieczne na tym świecie Widziałem już wojny, podboje imperiów, które miały trwać w nieskończoność, widziałem jak przemijały całe rody, jak rzeki zmieniały bieg. I niestety widziałem, jak przemijają wszyscy bliscy mi ludzie, samemu nie mogąc nic na to poradzić. - Gdybyś nie pragnął stać się nieśmiertelnym, nigdy nie włożyłbyś tyle pracy w osiągnięcie celu. - A teraz mój dar stał się przekleństwem, i chcę się od niego uwolnić. - Rozumiem - Baczcie na to wiedźminie, czego sobie życzycie. [Geralt mówi o bestii] - Znalazłem bestię, o którą chodziło - Czym jest to stworzenie? - To wilkołak. Śmiertelnie niebezpieczny, nocny łowca. - To faktycznie może być bestia, o której wspomina formuła. Geralt pyta kogoś o składniki: - Jeśli chodzi o kruszec, nie znam starszego niż smocze złoto. Słyszałem, że w okolicy żyje pewien smok. Co do bestii, to wy powinniście być specjalistą, mistrzu wiedźminie. O ile nic mi nie wiadomo, żeby w najbliższej okolicy był taki stwór, o tyle ktoś na drugim brzegu jeziora może wiedzieć więcej. Geralt rozmawia z Kostuchą (?) o symbolu życia dla nieśmiertelnego alchemika: - I jakimś sposobem wierzę, że możesz mi pomóc. Poszukuję rzeczy, która jest związana z ludzkim życiem, i oznacza czas dany każdemu śmiertelnikowi. - Aaa tak, alchemik. Było pewne że ten staruch kiedyś się zgłosi. - Widzisz, odkąd głupiec stał się nieśmiertelny, nie ima się moich praw. - Załóżmy, że gdzieś tam, każdy z was ma przypisaną małą oliwną lampkę. W chwili narodzin, wypełniam lampkę dziecka oliwą. Mogę to zrobić tylko raz, zależnie od uznania. Kiedy zabraknie oliwy, lampka się wypala i człowiek umiera. Oliwa sprawiedliwa, nie? Problem w tym, że w jego lampce już od dawna nie ma oliwy, lecz ogień nie przygasa. - Nie możesz go ugasić? - Ooo nieeee! Jestem najbardziej sprawiedliwym bytem i nie wolno mi ingerować w żaden sposób. A alchemik powinien już odejść. Zaburza porządek. - Chętnie przejmę tę lampę - Wiesz, że nie ma nic za darmo? - Eh.... - Ale nie bądźmy okrutni. Pozwól że dam ci wybór. - Otóż możesz odkupić ode mnie lampkę, jeśli powiedzmy... dostanę ekwiwalent lampki w postaci innego życia. Lub... możesz wygrać ją ode mnie w kości. Lubię grę w kości, jest bardzo sprawiedliwa. - A stawka? - Równoważna. Jeśli wygrasz, ja oddam ci życie alchemika. Jeśli przegrasz, ty oddasz mi swoje. [Geralt ma wybór, czy grać, odejść, kupić lampkę za czyjeś życie] Jest także rozmowa ze... smokiem (Geralt chce cenny i bardzo stary kruszec dla ducha): - To ty jesteś straszliwym smokiem żyjącym w tej wieży? - J-ja chciałbym jedynie, żeby w końcu dano mi spokój! Same kłopoty z nieproszonymi gośćmi. - Kłopoty? Jesteś tak niebezpiecznym stworzeniem, że nie potrzebujesz tanich sztuczek, żeby pozbyć się natrętów. - Kiedy ja.... Tak długo byłem w tej postaci, że zapomniałem, jak się wraca... - Jesteś najdziwniejszym, i jednocześnie chyba najbogatszym smokiem jakiego w życiu spotkałem. - Aha! A więc przybywasz, by mnie obrabować? Wszyscy jesteście tacy sami! - Nie interesuje mnie CAŁY skarb. Prawdę mówiąc, potrzebuję jednej sztuki najtwardszego i najdroższego kruszcu, jaki udało ci się zgromadzić. - Jednej? Tylko jednej? - Zgadza się. - A jaką mam gwarancję, że mnie nie oszukasz? - Żadnej. - Więc... skoro już tu jesteś i rozmawiasz ze mną, zamiast próbować mnie poćwiartować, załóżmy że dam ci pewien kredyt zaufania. - Dostaniesz swoje złoto, jeśli odzyskasz dla mnie moją zgubę. [Jest teraz kilka opcji dialogowych, prowadzą do walki lub zakończenia rozmowy, poniżej akceptacja zadania] - Mów, czego chcesz smoku. - Cudnie! A więc widzisz, wiedźminie... W związku z tym, że dość często nawiedzają mnie intruzi, zginęła mi pewna droga mi rzecz. - I jesteś pewien, że nie ma jej w tej stercie skarbów? - Tak!! Jestem pewien, do kroćset!... - Odszukaj ją dla mnie, a wynagrodzę twój trud. Ta wyspa nie jest nieskończenie wielka, błyskotka musi gdzieś tu być. - Jak dokładnie wygląda? - To niewielki, opalizujący kamień. Jest... dość cenny dla mnie. Nie posiadam się z rozpaczy, więc proszę, odszukaj go jak najszybciej i przynieś do mnie! - Postaram się. Żegnaj. Kobieta szukająca ratunku dla syna: - Pomocy! Pomóżcie, mi, panie! - Mów kobieto, co się stało? - Mój maleńki synek wpadł w rozpadlinę w lesie. Proszę, pomóżcie mi go uratować! - Sama nie dam rady mu pomóc. Dalej znalazłem dialog z synem, który miał klejnot należący do smoka. Fantastyczne połączenie zadań pobocznych. Po oddaniu dziecka, matka daje Geraltowi kieł: - Pewien starzec poprosił mnie o przysługę... muszę odszukać dla niego kieł śmiertelnie niebezpiecznej bestii. - Tylko kieł? Jeśli tak, jestem w stanie ci pomóc wędrowcze. - W jaki sposób? - Mój mąż jest myśliwym, gdy wraca do domu, zawsze przynosi ze sobą trofea z upolowanych stworzeń. Następnie jest rozmowa z samym alchemikiem, któremu Geralt oddaje przedmioty: - Mam wszystko, czego potrzebujesz. - Nie wierzę, udało się? - Tak, chociaż łatwo nie było. Teraz twoja część umowy. - Naturalnie. Oto wszystkie zapiski i informacje, jakie zgromadziłem na temat Gonu, a także wskazówki, jak uwięzić Gon w naszym świecie. - Dziękuję. Co zamierzasz zrobić z tymi przedmiotami? - Stopię złoto, a następnie oprawię w nie kieł bestii. Rana zadana ciosem takiej broni będzie dla mnie śmiertelna, ponieważ jednocześnie ugaszę płomyk na swojej lampce. Tylko ja jestem w stanie to zrobić. - Żegnaj, starcze. Są do tych zadań wpisy w dzienniku i różne warianty, których tu nie podałem, bo jest ich naprawdę wiele i wszystkie się łączą. Dziecko można było oddać Kostusze zamiast grać z nią w kości o lampkę, matka okazywała się wilkołakiem i po przyniesieniu złych wieści się w niego zamieniała. Niesamowita robota i wielka szkoda, że nie została zaimplementowana. W załączniku zamieszczam resztę elementów, które znalazłem. Jest to model Geralta z 2010 roku, pas na noże do rzucania, ikonka picia alkoholu oraz Enid an Gleanna, a raczej jej placeholder. Wrzucam także oryginalne pliki wypakowane z gry, w których odszukałem wszystkie powyższe teksty. Poniżej linki do pozostałych modeli obecnych w grze, czyli elementów Doliny Kwiatów: namiotów, framug, mostów, schodów, portali i fasad. Oraz młyn wodny obecny w jakieś wiosce w Dolinie. http://forums.cdprojektred.com/threads/31634-Elven-tents http://s7.directupload.net/images/130819/kugddvbw.png https://drive.google.com/file/d/0Bwtl_njWyYyMaUpyV0JnMlFfMGM/view- oryginalne pliki oraz zdjęcia starych projektów interfejsu Jaskier odwiedził alkowę żony Niedamira. "Po raz kolejny widziałem się w Caingorn, gdzie oddając przysługę Dijkstrze szpiegowałeś w alkowie żony króla Niedamira, którą uwiodłeś podczas koncertu śpiewając „Bukiet czarnych róż”." "To nie było tak... Byłem z nią umówiony, ale..." "Sigismund Dijkstra zadbał by nie zrobiło się głośno. Ona miała poderżnięte gardło, a ty nie miałeś na sobie spodni, musiało wyglądać paskudnie." Część III - Dziki Gon i Yennefer Znalazłem znacznie więcej. I znacznie lepszy materiał. Materiał, którego straty zdecydowanie najbardziej żałuję. Na początek krótkie urywki, które nie zostały dokończone. Gdzie uciekłeś z czarodziejką Yennefer? Co działo się po waszym zniknięciu? [Zapewne retrospekcja] Iwan! Bianka! Co tak stoicie, do cholery?! On ma jakiś atak! --- Bankiet. Czarodzieje... Czarodziejki... Poczucie jakiegoś zagrożenia... Klęski... I kobieta o imieniu... Yennefer... --- - Hugon ze Scali? Wiem, że szykował jakąś mowę... - Eksperyment z portalem wymknął się mu spod kontroli. - Niewielka strata. A Yennefer z Vengerbergu? - No właśnie… Nie słyszałam o niej od dawna. Kompletnie inna ostatnia rozmowa z Letho. Rzuca światło na wiele spraw, jest dłuższa i lepsza. - Zacznijmy od początku. Kim jest Letho? - Jestem wiedźminem ze Szkoły Żmii. Pochodzę z Cintry... Kraju, który przestał być krajem. - Chcesz wywalczyć niepodległość Cintry, pracując dla Nilfgaardu? - Tylko idiota wierzy, że wróbel jest w stanie zeżreć orła. - Raczej sępa. - W świecie zwierząt nie ma bohaterów, a ludzie niczym się od nich nie różnią. - Zaprzedając się Nilfgaardowi, zszargałeś wiedźmińskie zasady. - W świecie, w którym nikt nie wyznaje zasad, nie mają one żadnego sensu. Człowiek to nawóz dla historii. A ja nie chciałem być jeszcze jednym nic nieznaczącym gównem, które użyźni glebę. - Udało ci się? - Kiedyś byłem tak samo głupi jak ty. Dlatego tak dobrze cię znam. Dlatego wiedziałem, że będziesz mnie tropił jak pies gończy. - Dlaczego Nilfgaard? - Jak nie cesarz, to kto? Emhyr to łajdak, ale wizjoner. Władcy z Północy mogą mu co najwyżej własnymi pyskami polerować nakolanniki? - Wiem już, dlaczego stałeś się psem cesarza. A teraz powiedz mi, po co gryziesz dla Nilfgaardu? - Plan cesarza jest prosty i wyrafinowany zarazem. Jego Wysokość chce rządzić całym znanym światem. To trudne, nawet dla tak potężnego kraju jak Nilfgaard. Ale nie niemożliwe. Pierwszy etap polegał na wprowadzeniu zamętu wśród państw Północy. Bezkrólewie to chaos, nad którym można zapanować na dwa sposoby. Politycznie albo militarnie. - Którą opcję wybrał twój pan? - Zastosuje obydwie, o ile przebieg wypadków pozwoli. Wojska nilfgaardzkie w odpowiednim czasie wkroczą na tereny dotknięte wojnami i zaopiekują się ludnością cywilną. Następnie trzeba będzie uzdrowić sytuację polityczną w krajach ogarniętych zamętem. - Zaopiekować się. Uzdrowić. Jak to ładnie brzmi. - Prawda? - Powoli wraca mi pamięć, ale w głowie mam mętlik... Pamiętasz, jak się poznaliśmy? - Pomogłeś mi... Potem ja pomogłem tobie. - Opowiedz o tym. - Dostałem kolcem jadowym od mantikory. Ubiłem bydlę i leżałem w gorączce w jakimś rowie. Kupcy, którzy mnie wynajęli, obrabowali mnie i zostawili na pastwę losu. Wtedy pojawił się Dziki Gon. Upiory gnały po niebie w swej niekończącej się wędrówce. Potem zjawiłeś się ty. Wyglądałeś jak włóczęga... Tylko miecz był starannie zawinięty w zwierzęcą skórę i naoliwiony. - Szedłem za Gonem. - Dogoniłeś kupców i odebrałeś im moje rzeczy. W tym szkatułę z eliksirami. Zaaplikowałeś mi jaskółkę i odzyskałem zdrowie. Rany goją się na mnie jak na psie. Tak już mam. - Po co szedłem za Gonem? - Kiedy się spotkaliśmy tropiłeś go od roku. Byłem wtedy wiedźminem polującym na potwory za psie pieniądze. Kiedy mi powiedziałeś, że od roku ścigasz Dziki Gon, pomyślałem, że jesteś głupcem. Wszyscy wiedzą, że Dzikiego Gonu nie da się dopędzić. Gdybyśmy nie trafili do najstarszej biblioteki w Nilfgaardzie, nie dowiedzielibyśmy się, że raz do roku Dziki Gon zatrzymuje się na popas. - Przez rok majaczył mi w oddali na horyzoncie, jakby ze mnie kpił... - Cesarscy mędrcy ustalili trajektorie, po których się poruszał i nakierowali nas na miejsce postoju. - Dopadliśmy go. Ty odwróciłeś ich uwagę, a ja uwolniłem Yennefer. - Pamiętam... - Dogoniliśmy Dziki Gon. Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych, Geralt. Niestety, przy okazji sam wpadłeś w ich łapy, a ja zostałem z czarodziejką, która straciła pamięć. - Co z nią zrobiłeś? - Co można zrobić z czarodziejką, która nie pamięta, jak się nazywa? - Można starać się przywrócić jej pamięć. - Dlatego zaprowadziłem ją na dwór cesarza. Opowiedziałem mu wszystko, a on obiecał pomóc i... zaproponował współpracę. - Cesarz na pewno się ucieszył. - Gdyby to mnie pochwycił Gon, pewnie złożyłby ofertę tobie. Potrzebował fachowca. Wtedy to ty dzisiaj byłbyś na moim miejscu. - Nie sądzę. - Wspomnienia wróciły. Pamiętam drzewo wisielców i Dziki Gon. Zabrali mnie w zamian za Yennefer. - Jak uciekłeś upiornym jeźdźcom? - Tego nie wiem. Ale to król gonu odebrał mi pamięć i ścigał przez długi czas, gdy go zabiłem amnezja zaczęła ustępować. Teraz pękły ostatnie tamy. Pamiętam nawet dzieciństwo w Kaer Morhen. - Dobrze. Człowiek bez pamięci jest jak pusta sakwa. - Kto wpadł na pomysł królobójstw: cesarz czy Loża? - Widzisz... Imperium można władać oficjalnie... Albo po cichu. Pierwsza metoda przynosi więcej splendoru. Za to druga jest dużo skuteczniejsza. Wywiad nilfgaardzki dowiedział się, że czarodziejki spiskują przeciwko Demawendowi. Cesarz nie mógł przegapić takiej okazji. Zlikwidować niewygodnych przeciwników przy pomocy znienawidzonej organizacji, po czym zniszczyć tę organizację, zachowując czyste ręce. To plan godny wybitnego stratega, zgodzisz się? - Jak dotarłeś do Sheali? - Ja tylko pozwoliłem jej dotrzeć do mnie. Czarodziejki potrafią wyłącznie knuć, a to nie zawsze wystarczy. Wiadomo było, że będą potrzebowały miecza. I wtedy na horyzoncie pojawił się wiedźmin, pałający rządzą zemsty do króla Demawenda, który zniszczył jego szkołę. Nie zastanawiały się długo. - Reszty się domyślam. Łatwiej wpaść na pomysł pozbycia się króla, niż się go pozbyć. Jak dostałeś Demawenda? - Sheala dostarczyła nam dokładne plany zamkowych komnat. Uderzyliśmy w dniu narodowego święta Aedirn. Wtedy, kiedy jest najwięcej straży. Demawend zginął tam, gdzie nawet król chodzi piechotą. Sprawdziłem, rzeczywiście sam tam przyszedł. Oficjalna wersja brzmi, że król został zamordowany po dramatycznej walce z przeważającymi siłami. Prawda jest taka, że obciąłem mu głowę, kiedy srał. Potem czekała nas najtrudniejsza część zadania. Zmylić pogoń. I tu bardzo pomogła nam Sheala. Zadbała o to, by żaden mag nas nie namierzył. - A potem sama nie mogła cię odnaleźć . Jak widzicie, różnica jest po prostu miażdżąca. Wyjaśnione pochodzenie Letho, dokładne opisanie ich pierwszego spotkania, biblioteka nilfgaardzka. Ale dopiero tutaj naprawdę się można popłakać. Yennefer miała być ważna już w dwójce. Rozmowa z Jaskrem, która trafiła do gry. Pocięta. - Znowu przypomniała mi się Yennefer… - Triss, Yennefer... Ty to masz życie. - Po pierwsze, nie ma pewności, że Yennefer żyje. Po drugie, nie mam pojęcia, czy Triss żyje. [To było w grze, teraz bardzo ważna część wycięta] Po trzecie, nawet jeżeli Yennefer żyje, nie wiem, co do niej teraz czuję. Na pewno jestem jej wdzięczny za to, co zrobiła, ale czy coś poza tym...? Dowiem się tylko wtedy, kiedy ją spotkam. Kolejna rozmowa. - Zaczynam odzyskiwać pamięć... Na razie to tylko luźne strzępy, ale czuję, jak powoli układają się w całość. - Co sobie przypomniałeś? - Yennefer... Poświęciła życie, żeby mnie uratować. Kobieta z miłości może zrobić wszystko. Z Wyspy Jabłoni została porwana przez Dziki Gon. Z Wyspy Jabłoni została porwana przez Dziki Gon. Nie wiem jak długo za nimi szedłem. Mam wrażenie, że całe życie. Pamietam zimno i głód... Teraz rozumiem, dlaczego Triss nie chciała rozmawiać ze mną o przeszłości. Triss nie wie nic o Dzikim Gonie. Nie ma pojęcia, że jej rywalka żyje. - Jakby co, którą wybierzesz? [będę z Triss.] [Nie wiem.] [będę z Yennefer.] [Odzyskałem pamięć, co nie znaczy, że zamierzam żyć przeszłością. W tej chwili Triss jest dla mnie najbliższą osobą.] I kolejna o Yen. - Odzyskuję pamięć. - Świetna nowina! Pamiętasz jak polowaliśmy na Dżina?! - Nie. - A dopplera? - Nhm. - To co pamiętasz? - Wyspę porośniętą jabłoniami. Była ze mną kobieta... Ważna, nie - najważniejsza. [Przepiękne słowa] Porwał ją Dziki Gon. A ja ruszyłem w pościg. - Nie mam pojęcia o czym mówisz, może to majak senny... - Nie sądzę. - To musiało się zdarzyć po twojej śmierci... A ta kobieta to zapewne Yennefer. - Tak. Yennefer. Bardzo ważna analiza poematu o Gonie, która powinna znaleźć się w grze. Wyjaśnia drogę Geralta na północ w retrospekcji oraz sposób podróży Gonu. Rozmowy z Jaskrem oraz kimś nieokreślonym. - Nie wiem jak długo szedłem za Gonem. Mam nadzieję, że uwolniłem Yennefer. - Jeżeli ją uratowałeś, to gdzie jest.. - Nie wiem jak długo za nim szedłem, ale mam wrażenie, że przez całe życie. Pamiętam, że było bardzo zimno i nie miałem co jeść. - Dogoniłeś ich? - Nie wiem. - Jaskier... Mówiłeś, że nikt nie pisze poematów o Dzikim Gonie. Myliłeś się. - Mówiłem, że ja nie piszę. Możliwe, że jakiś gryzipiórek porwał się na ten śliski temat. - Wpadł mi w ręce poemat "Pieśń Gonu" napisany przez elfiego wiedzącego. - Chyba, że elfiego. Co on tam nawypisywał? - Opowiada o wydrążonych sobowtórach, nękających świat w imię krwi z krwi... - Wiesz co ci powiem Geralt? Te elfy to są po*******one. To bardzo zagmatwany utwór. Na razie nie umiem go jednoznacznie zinterpretować. - Co według ciebie znaczy zdanie: Odbicia lustrzane bez serc i rozumu nękają światy w imię tych co krew z krwi zachowali i żądzą niepohamowaną się karmią? - Bez serc, to pewnie chodzi o okrucieństwo. Ale dlaczego odbicia lustrzane? Okrutni jeźdźcy Gonu muszą być do kogoś podobni. - W lustrze podobni są tylko do siebie. - To może być głębsza metafora. W każdym razie ktoś nimi dowodzi. Żądzą niepohamowaną się karmią. Pewnie jakiś tyran. - Co według ciebie znaczy zdanie: Sobowtóry bez serc i rozumu nękają światy w imię tych co krew z krwi zachowali i żądzę niepohamowana sie karmią? - To może nawiązywać do wydrążonych warzyw, z których dzieciaki robią maski potworów. Sam kiedyś takie robiłem z dyni. Jestem pewny, że pod tymi poetyckimi zdaniami kryje się ziarno prawdy. Może nawet cały worek ziarna. Jedno jest pewne, elfy dużo bardziej interesują się Dzikim Gonem od ludzi. - Znalazłem zapiski Mortena Kollisa. To ten badacz, który zajmował się Dzikim Gonem. - Co ty powiesz... Bardzo ciekawe. Co on tam wypisuje? - Dziki Gon porusza się asynchronicznie po ortogonalnych trajektoriach zgodnych z kierunkiem wyznaczanym przez ekliptykę księżyca w dzień przesilenia zimowego odnotowaną w roku... Jaskier, śpisz? - Przepraszam cię, ale jak słyszę słowa typu trajektorie coś tam coś tam, to od razu morzy mnie sen. O poematach to możemy gadać, ale o badaniach naukowych nie... - Kollis obliczył też, że zaćmienie słońca ma wpływ na częstotliwość pojawiania się Gonu. Według niego nadejście Gonu można określić na podstawie obserwacji mgławicy Orkana. Wiadomo, że Dziki Gon pojawia się w czasie przesilenia zimowego i podąża z północy na południe. Wiadomo, że jeźdźcy polują na młodych ludzi. Reszta to mniej lub bardziej, ale jednak domysły. - Na podstawie obserwacji i obliczeń trajektorii po jakich porusza się orszak, Kollis doszedł do dwóch równorzędnych wniosków. Pierwszy z nich mówi, że Dziki Gon to polegli w różnych światach rycerze, którzy zorganizowali orszak odwetu. Drugi, że jakaś nieznana, potężna moc multiplikuje widma, których zadaniem jest przemieszczanie się między światami i zdobywanie niewolników. Obie teorie wydają się prawdopodobne. Dziki Gon porywa młodych ludzi. - Ta, tylko po co? - Mogą potrzebować siły roboczej... wojowników, albo... mięsa. - Kollis skłania się do teorii o niewolnikach. Jedno jest pewne. I o tym pisze Morten Kollis: Jeźdźcy Gonu to upiory bez właściwości istot żywych. - Wiadomo, że Dziki Gon podąża z północy na południe. Nigdy odwrotnie. - To się zgadza z moimi wspomnieniami i badaniami Kollisa. Nie rozumiem tylko dlaczego taki obiera kierunek. - Trajektorie poruszania się kawalkady sprawiają, że do naszego świata przenikają od północnego bieguna. W ten sposób mogą się poruszać tylko na południe. Widocznie przestrzeń pomiędzy światami znajduje się na północy. - Szkoda, że nie można się z nimi spotkać. - Właśnie. Podobno głównym problemem przenikania światów są ogromne odległości. Normalnemu człowiekowi nie starczyłoby życia na taką podróż. - No i trzeba mieć coś co fruwa. - Widać jeźdźcy Gonu znaleźli rozwiązanie. Orszak podróżuje między światami. Krótkie fragmenty rozmów, Gon miał ścigać Geralta nawet we Flotsam, poszukiwanie traktatów, dokumentów i poematów o Gonie miało trwać przez całą grę. - Cierpię na amnezję. Od jakiegoś czasu zaczęły wracać wspomnienia. - Pamiętasz kiedy się to zaczęło? - Owszem. Po zabiciu widma króla Dzikiego Gonu. - Gon to nie legenda, mam na to dowody. - Co to za dowody? - Znalazłem manuskrypt. Autorzy twierdzą, że gwiazdy to nie są tylko świecące punkty. Że nie tylko w naszym świecie istnieje życie. - Oni tu są, Vernon. Jeźdźcy Dzikiego Gonu znowu za mną idą. Zabiłem upiora zakutego w purpurowy pancerz. Upiory Dziekigo Gonu znalazły mnie we Flotsam. - Dlaczego miałyby na ciebie dybać? - Nie wiem, ale ścigają mnie odkąd pojawiłem się Kaer Morhen. Czarodziejka Yennefer z Vengerbergu została uprowadzona przez Dziki Gon, podobnie jak wiedźmin Geralt z Rivii. Nie wiadomo co stało się z czarodziejką, na pewno nie zasiliła kolumny upiornych jeźdźców, w przeciwieństwie do jej kochanka, który przez pewien czas był jednym z jeźdźców Gonu. Motywacje stojącego na czele galopady Króla Gonu, jak zwykle pozostały nieznane. Elfi poemat nie dawał mu spokoju. Jako największy znawca w okolicy, ostatecznie postanowiłem pomóc Geraltowi w doszukaniu się odpowiedniej interpretacji tego dzieła. Poszukiwania Gonu trwają, nie da łatwo za wygraną - to jest pewne. - Myślałem, że zabiłem Eredina - króla Gonu, ale myliłem się. Zabiłem jego ducha... Wydrążone sobowtóry nękają świat w imię krwi z krwi... - O czym ty mówisz? - To fragment poematu. Dziki Gon to duchowa manifestacja jeźdźców spirali, stworzona by porywać ludzi. Prawdziwy Eredin jest zbyt ostrożny, żeby opuszczać swój świat... [Geralt miał poznać tożsamość Króla Gonu] Luźne, wycięte scenki, może retrospekcje. >[TAMP DO SKASOWANIA] Przez lata Geralt należał wiec do Dzikiego Gonu i przemierzał niebo jako zwiastun wojny i wszelkich innych nieszczęść. Wówczas stracił pamięć i zniknął ze świata żywych na kilka lat. Aż do czasu pojawienia się pod murami Kaer Morhen. >[TEMP DO SKASOWANIA] - Geralt w gonie To wszystko. Nie ma nic więcej o Gonie, Eredinie, Yennefer. Ale myślę, że to i tak dużo. Bardzo dużo straciliśmy. I chyba najpiękniejsze zdanie. Mówię o przeszłości. Wtedy nie obchodziła cię Triss. Liczyła się tylko Yennefer, to dla niej nadstawialiśmy karku. To dla niej się poświęciłeś. 2 Cytuj Link to post Share on other sites
_FEN_ 1247 Napisano 11 Lipca 2015 Udostępnij Napisano 11 Lipca 2015 Dawno tu nic nie było. Coś Rafał próbował, ale po wejściu W3 temat poszedł w zapomnienie - a nie powinien . Z racji, że mamy weekend, to pora na taki obrazek. http://img04.deviantart.net/6959/i/2015/151/8/b/the_witcher_shanis_party_by_irasoboleva-d8vha49.jpg Mina "babci" - bezcenna. Cytuj Link to post Share on other sites
darkatraz 884 Napisano 11 Lipca 2015 Udostępnij Napisano 11 Lipca 2015 A gdzie ss z W2 Cytuj Link to post Share on other sites
_FEN_ 1247 Napisano 12 Lipca 2015 Udostępnij Napisano 12 Lipca 2015 W2 nigdy mi się nie podobał. Nie mówię o grafice, bo ta na maxa (nawet bez Ubera) była całkiem, całkiem. Momentami może nawet liczba detali była większa niż w W3, a o fabule. Jeszcze Flotsam jakoś wyglądało i się działo, ale później było już tylko gorzej. Dlatego z W2 nie wstawiam. W1 natomiast jest grą, którą wspominam do dziś i do której jeszcze nieraz zasiądę przy PC (tym bardziej, że można w nią grać nawet na "kalkulatorze", bo nie ma wielkich wymagań ). Nie wiem pomimo upływu już kilku tygodni i zobaczeniu przeze mnie dwóch całkowicie różnych zakończeń, czy W3 wyryje we mnie tak dobre zdanie po latach jak W1 (nie jestem wcale przekonany). Cytuj Link to post Share on other sites
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.