Skocz do zawartości

Kącik emeryta i rencisty ;) 30+ only.


Recommended Posts

Fajnie ogląda się w 50 klatkach. Swoją drogą przypomniało mi się jak potwornie trudna była ta gra, dobra z fajnym klimatem no i były momenty gdzie joystick prawie się łamał. Udźwiękowienie Allistera miażdżyło w tamtych latach :)

  • Popieram 6
Link to post
Share on other sites

Mocne były etapy z latarką, prawdziwa rzeźnia :). Mapy znacznie rozbudowane i urozmaicone w tonę detali graficznych. Jedynka i dwójka były pod tym względem bardziej sterylne. Cała seria 2d była spoko.

Link to post
Share on other sites

No to i ja dołączam :) Rocznik 79. Przy liście kilka postów wyżej "ptaszek" prawie wszędzie.

Ostatnio bawiłem się u kumpla na 40stce.

Uświadomiłem sobie na tej imprezie dwie rzeczy. Pierwsza, następna okrągła rocznica to 50 :) Druga, nie mogę pić bez porządnego jadła.

 

Lata 80 / 90 były piękne.

To se ne vrati.

 

Ahoj :)

Link to post
Share on other sites
  • 2 tygodnie później...

Czy kobiety z wiekiem głupieją?

Stwierdzenie kobiety z którą żyje 15 lat

"Domyślałam się że będzie źle, lecz nie sądziłam że aż tak bardzo"

Co masz zamiar z tym zrobić 

"Nic"

15 lat wspólnego życia - raz lepiej raz gorzej - teraz chodzę z nożem w plecach.

Czy ja zawsze muszę mieć zje...ne święta.

 

 

Sorki ale muszę się gdzieś wygadać.

Link to post
Share on other sites

Piotrek na tą chwilę raczej ciężko - goście są w domu - z jej strony w dodatku. Żeby było kolorowo to cała afera wybuchła przy nich. 

Prawie 2 tygodnie dusiłem to w sobie. W końcu nie wytrzymałem.

Tylko czy to musi tak boleć ?

Edytowane przez maku1980
Link to post
Share on other sites

@maku1980, może nie to, że głupieją z wiekiem, ale przez lata zbierają się wszystkie pretensje i żale. One nie znikają, niestety, tylko się kumulują. Może to banał, ale tak jest. I wtedy wydaje się, że z błahego powodu, który 15 lat wcześniej wogóle byłby nie zauważony wybucha potworna awantura.

Mam to samo w domu, właściwie żyjemy jak dwoje osobnych ludzi, żona komunikuje się tylko smsami lub przez dzieci.

Sytuacja bez wyjścia, bo coraz więcej i dłużej trwają ciche dni, a awantury są coraz częstsze.

  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

A tak naprawdę większość kłótni i pretensji posiada jeden, wspólny mianownik- kasa...

Smutne, lecz prawdziwe, oczywiście, aby tak nie wyglądało kobieta jest w stanie wyciągnąć z kapelusza masę innych powodów, czasem wręcz śmiesznych i żenujących.

  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

hehe witajcie w klubie jak to mówią :)

Mnie moja kompletnie rozbiła psychicznie

Żyjemy od awantury do awantury , teraz to niestety wygląda tak że ja nie odpuszczam , 7 lat to robiłem i mam dość. Ile można być dla kogoś dobrym? Wszystko ma swoje granice

Najgorsze jest że rozmowa z nią nie ma sensu bo zawsze sprowadza się do jednego

Ona nic nie zrobiła , nie wie o co mi chodzi , ja zawsze winny

Parodia

Nie można omówić problemu , rozwiązać go, zawsze ona musi być krystaliczna a facet to największe zło haha

To temat na grubszą pogaduchę panowie :) koniecznie ze szklaneczką z lodem :)

Gtr sporo wie o mojej sytuacji bo kur..a człowiek czasami musi komuś się zwierzyć bo by chyba zwariował.

  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

Jak ja bym chciał żeby to była awantura z błahego powodu z przed 15 lat. 

Niestety w tym przypadku to ja jestem czysty (ja o tym wiem). 

Jej już nie wieżę w żadne słowo. 

Siedzimy w domu ona z rodziną (do której z tego co wiem i do czego udało mi się dokopać nie należę), a ja sam. Już nawet lodówka została podzielona moje półki - twoje półki. 

A każda próba rozmowy o jej poczynaniach kończy się nie tyle awantura tylko wyjsciem z pomieszczenia w którym ja się znajduję. 

Po kilku dniach dochodzę do wniosku że wygląda to tak jak ja bym był winny jej postepowaniu, bo ja chcę rozmawiać i chce to wyjaćnić a ona ma to w du..e.

  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

Właśnie w tym cały problem , od kobiety nie licz na szczerość i przyznanie się do czegokolwiek.

Choć masz w ręce same argumenty to jej nie przekonasz.

Mnie najbardziej wpienia jak kłamie i przeinacza fakty ze mną związane

Ostatnio tak przegięła pałę mówiąc o mnie nieprawdę że powiedziałem coś co mnie samego zdziwiło

Ale po prostu tak mnie to trafiło że rzekłem jej "żeby zdechła za te wieczne kłamstwa" :)

  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

U mnie to wygląda trochę inaczej - bo ja nie zrobiłem nic - dosłownie nic.

Na nic czasu nie miałem - wiecznie praca - dom - praca wychodzę o 5 rano wracam o 20 lub 21 - człowiek zmęczony wiecznie nie wyspany. Wracając miałem zawsze ochotę wykąpać się zjeść i położyć się spać.

Tu fakt mojego  braku zainteresowania nią, ale za coś trzeba żyć.

Na tą chwilę raczej jej nic złego nie życzę.

Cały czas pytam tylko co było powodem jej poczynań.

Na co tez oczywiście do tej pory nie usłyszałem odpowiedzi. 

  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

Kurde a zawsze myślałem że tylko ja sobie nie radzę. U mnie zaczęło się od wojny z tesciem, a skończyłem powrotem do domu rodzinnego i już 4 lata nijaka sytuacja. Może gdyby było człowieka stać na własne M jakoś bym to poskladał...

  • Popieram 1
Link to post
Share on other sites

Serdecznie współczuję maku.

Problem konfliktów damsko-męskich jest o tyle ciekawy, co nierozwiązywalny... przynajmniej na to wskazuje historia. Mógłbym się podpisać pod niejednym z powyższych zdań. Z moją obecną żoną kłócimy się średnio co kilka dni, czasami o błahostki, a czasami o kwestie fundamentalne, ale prawie zawsze "na noże". Nawet nie zliczę, ile razy miałem ochotę jeb**ć tym wszystkim a jej urwać głowę i nie zrobiłem tego głównie ze względu na dorastającą córkę i kolejną w drodze. U mnie eskalacja konfliktów wynikała z tego, że oboje jesteśmy trudni we współżyciu (każde na swój sposób) uparci i nie potrafimy się przyznać do błędów. W dodatku żadne z nas nie chce odpuścić drugiemu, bo jesteśmy na siebie źli o coraz większą masę sprzeczek i kwestii z przeszłości. O to co ktoś kiedyś zrobił lub powiedział. To się tak nawarstwia, że później wystarczy iskra i może pierdol**ć tak, że się chata w posadach trzęsie. Przez pierwsze kilka lat nigdy nie odpuszczałem, teraz staram się nie iść do zwarcia i "położyć uszy po sobie" nawet jeśli wydaje mi się, że nie zawiniłem, bo w gruncie rzeczy to kto jest bardziej winny awantury ma znaczenie wtórne, tzn. nawet jeśli masz rację, to nie łódź się, że to przesądzi o wyniku kłótni. Możesz mieć najbardziej racjonalne i zasadne argumenty po swojej stronie, a w starciu z kobiecą logiką i tak nie masz szans. Jeśli kobieta wie, że nie ma racji, zajdzie cię w kłótni od tzw. du*y strony i tak wkurzy, że sprowokuje do nazwania jej jakimś niewybrednym epitetem i wtedy już przegrałeś. Wtedy jesteś niewychowanym chamem i tyle. Temat jest szerszy niż Wisła. 

Sam nie potrafię ogarnąć własnego podwórka, więc nie będę udzielał rad, życzę ino dużo wewnętrznej siły. Może za parę dni twoja kobieta ochłonie i będzie okazja na szczerą rozmowę.

  • Popieram 3
Link to post
Share on other sites

Panowie napiszę  tak - samo życie :/  A z kobietami jest tak że [ według nich ] ona ma rację nawet jak niema racji :[   A ja też ze swoją się naużerałem że szok, teraz to już jest taki etap że jest kompletna obojętność [ jesteśmy razem od 25 lat ]

Edytowane przez daryzda
Link to post
Share on other sites

Umiejętność prowadzenia rozmów (z kimkolwiek) wymaga,wbrew pozorom,ogromnych umiejętności a pierwszą i chyba najważniejszą jest samokontrola. Popatrzcie na dziesiątki (jeśli nie setki) postów na tym jednym forum.To jest wprawdzie tylko forum,ale ludzie nawet mądrzy,potrafią stracić czasem kontrolę nad sobą. Zejdźmy z forum...wejdźmy w naszą codzienność.Bycie razem,przez 365 dni w roku i przez wiele lat jest naprawdę sztuką.Zadam wam,żonatym,czasem już dzieciatym pytanie.Czy czujecie się jako mężowie,właścicielami swoich żon? Jeśli tak,to wasze związki faktycznie wiszą "na włosku". Swoją kochaną pierwszą żonę (urodziła nam dwóch synów) po pewnym czasie (nie wiem ile to lat ale niewiele) zacząłem traktować jak swoją własność. Jak płaszcz,który zakładam kiedy potrzebuję. I jakie było moje zdziwienie ,kiedy pewnego dnia chcę założyć płaszcz,otwieram szafę a płaszcza nie ma...Dopiero od tego czasu zacząłem nad sobą pracować czyli przede wszystkim poznawać samego siebie , własne

plusy i minusy. Udało mi się parę minusów zlikwidować a inne zaakceptować,zrozumieć.Nauczyłem się po prostu patrzeć w lustro bez niechęci.Po paru latach spotkałem kobietę,z którą jestem już 15 lat.Odnalazłem siebie i szczęście w szaro-burej codzienności.Oczywiście jesteśmy małżeństwem ale ani chwili,przez te lata,nie pomyślałem,że jest moją własnością.Moim zadaniem jest sprawić ,aby chciała się obudzić obok mnie następnego ranka,i następnego i znów. To jest również przyjaźń,a może właśnie przede wszystkim. Wydaje mi się,że gdybym w naszym związku tego właśnie nie znalazł,to byłoby jak poprzednim razem. Trzeba potrafić być mądrzejszym,rozsądniejszym,spokojniejszym,kiedy trzeba choć i ****ą czasem warto rzucić. Każdy,absolutnie każdy związek to inny świat,choć tak wiele sytuacji się w tych światach powtarza. O kobietach napisano już całe biblioteki.Ja radzę przeczytać książkę pod tytułem "Płeć mózgu" (nie pamiętam autora).Ja, dzięki niej wiele zrozumiałem i udało mi się przenieść tą wiedzę na rzeczywistość,codzienność.Ale najważniejsze to jednak,nie unikać lustra....Dlaczego jest mi w drugim związku tak dobrze i tak długo? Bo staram się każdego dnia, dać drugiej osobie to,czego oczekuje a ona potrafi mi wybaczyć,że czegoś dać nie potrafię,nie umiem.Pozdrawia Was wasz kumpel z forum,czyli stary rozwodnik... :)

 

"Nieważne z kim się kładziesz do łóżka,ważne z kim się budzisz" -Tak napisał kiedyś Jonasz Kofta.

Edytowane przez jarrino
  • Popieram 4
Link to post
Share on other sites

Lubię twoje wypowiedzi jarrino, często są dojrzałe i wyważone. Zgadzam się z tym, co piszesz o patrzeniu w lustro. Często nie potrafimy dostrzec belki we własnym oku, a zwracamy uwagę na drzazgę u innych. To powiedziawszy, muszę jednak napisać, że czasami kobiety, przynajmniej moja, posługuje się logiką i retoryką, której nie można zaakceptować i w złości, choć nie rzuciwszy przy tym ani jednym bluzgiem, potrafi tak mi dokopać, że mam ochotę zrobić rzeczy w większości państw podlegające karze więzienia.

  • Popieram 2
Link to post
Share on other sites

Player - no doskonale cię rozumiem.To o czym mówisz,to się nazywa emocje,którym ulega każdy człowiek.Zadam ci pytanie.Tak było od zawsze czy od pewnego czasu (jak długiego?)...Przed ślubem tego nie zauważyłeś?

 

Są mądrzy,mądrzejsi i najmądrzejsi.Ja nie należę do żadnej z tych grup.Jestem natomiast wyznawcą teorii związków przyczynowo-skutkowych,co pozwala mi żyć w sposób,który sprawia mnie i mojej żonie przyjemność.

Edytowane przez jarrino
Link to post
Share on other sites

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...