Pojechaliśmy z dobre 10 lat temu do schroniska Koteria wybrać jakiegoś fajnego zwierza do domu by było weselej a i dać mu też serca (początkowo chcieliśmy kupić brytyjczyka z mordką jak "wałęsa" ). Po wejściu do budynku było wszędzie słychać koci płacz, taką rozpacz (dramat - nie polecam)...miało się wrażenie, że każdy kot krzyczy "weź mnie". W jednej ze skrzynek z łapanki w bodaj Pruszkowie siedziała Kru zwinięta w kuleczkę i trzęsąca się, od razu nas zaciekawiła swoim ubarwieniem i spokojem bo nie wydusiła z siebie nawet jednego dźwięku, była jak flak totalny. Wzieliśmy ją i tak towarzyszy n