Skocz do zawartości

Recommended Posts

Na prośbę @FeX wydzielam swój wpis o Roon z audiopogadanki do osobnego wątku. Rozbudowałem też akapit o wadach. Nie dałem drugiej szansy HiFiBerryOS. Zostałem z Ropieee ze sprawą wsparcia dla kart Wi-Fi USB - przetestowałem konkretny model: WIFI USB Edimax EW-7811Un N150 NANO i wykrywa bez problemu.

==========================

 

Hellou!

 

Prawie rok spędziłem na pogoni za idealnym systemem do streamingu muzyki i mam wenę do podzielenia się wrażeniami po dogonieniu króliczka. ;) Wywód będzie równie długi, jak droga, którą przebyłem. Ale za to o rzadko spotykanym rozwiązaniu na naszym rodzimym rynku. A tematami przewodnimi będą DLNA i Roon oraz Linux plus nieco elektroniki. :) Coś dla Hardcore’owych audio-maniaków.

 

Wstępniak

 

Założenia były proste. Mam kolekcję kilkuset płyt CD zgranych do Flac i chciałem móc je łatwo odtwarzać na wybranym urządzeniu: PC, zestaw słuchawkowy, zestaw stereo. Taki multiroom + Spotify z własnej kolekcji audio. Obowiązkowo sterowanie telefonem. Czyli wybieram przykładowo album Private Dancer Tiny Turner i klikam odtwórz na stereo. Albo odtwórz playlistę abc na słuchawkach. Wydawałoby się nic nadzwyczajnego w XXI wieku. Serwisów streamingowych, jak wspomniany Spotify czy Tidal nie rozważałem, bo nie mają wielu starych płyt, a ja słucham głównie muzy z lat '80 i '90. Nowe wydania po remasterach często brzmią jak szajs, a niestety to właśnie te zazwyczaj są dostępne w tychże serwisach. Wspomnę też, że PC traktuję jako jeden z odtwarzaczy i kategorycznie nie chciałem go mieć jako wymagany element toru audio. Z wyłączonym PC muza też ma grać. Zwłaszcza, że swoją muzykę zawsze zabieram na odsłuchy w salonach audio.

 

DLNA - pierwsze kroki w streamingu audio

 

Pierwsze kroki postawiłem w stronę otwartego standardu DLNA. Jest sporo darmowego lub taniego softu do budowania swojej biblioteki audio w oparciu o NAS. Z lepszych, jakie testowałem to Serviio, Emby i Plex. W każdym czegoś brakuje lub ma bugi (np Serviio nie udostępnia playlist po DLNA, a Emby miesza wykonawców). Z tej trójcy najdłużej przesiedziałem na Emby, bo najlepiej ogarniał meta-tagi z plików Flac. Wszystkie trzy rozwiązania promują własne mechanizmy tagowania przez Internet z serwisów muzycznych typu MusicBrainz, DiscoDogs, FanArt czy AudioDB. W teorii spoko, bo robi się samo, a w praktyce działa to słabo. Miesza lata wydania płyt, wykonawców, itp. Emby jako jedyny pozwalał wyłączyć tagowanie online i bazować na własnych. Co prawda w bólach, ale jednak. Aczkolwiek po przypadkowym włączeniu tagowania online, wszystko kasował, psuł, mieszał wykonawców i nie dało się już naprawić inaczej niż ponowny import całej biblioteki.

 

Większym problemem okazał się odtwarzacz sieciowy wspierający DLNA. Wybrałem Denon Heos Link HS2. Odtwarzacz sam w sobie ok. Dużo wejść i wyjść, elegancki wygląd oraz wsparcie wszelkich formatów audio. DLNA to otwarty standard, więc Denon bez problemu wykrył serwer Emby na moim PC i streamował z niego muzykę na wybrany zestaw audio. Ale aplikacja mobilna... no litości. Dramat. Po prostu dramat. A tak szczerze to użyłbym pewnego słowa na "k". Najczęstszy komunikat to "Błąd -9". Drugie miejsce to utrata połączenia. Kolejny hicior to kolejność odtwarzania. Jeśli zapuści się playlistę złożoną z powiedzmy wykonawcy A i wykonawcy B, to nie ma takiej możliwości, aby najpierw odtworzył wszystkie piosenki jednego wykonawcy, a potem drugiego, jak to ma miejsce w każdym playerze na PC. Heos zawsze sortuje według tytułu piosenki. I nie ma nad tym żadnej kontroli. Napisałem do supportu przez stronę www. Odpisali mi, aby pisać do polskiego dystrybutora na maila. No bo przecież soft na pewno działa inaczej w Polsce niż w UK. Polski support nie odpisał w ogóle. A maili wyslałem trzy. Napisałem jeszcze na forum Denona. Zaproponowali, abym kupił iPhone, bo na Androidzie są świadomi tego buga i nie są w stanie naprawić... LoL. Hit sezonu.

 

Stwierdziłem, że olewam aplikację Denona. Przecież DLNA to otwarty standard i wszystko jest Plug'n'Play. Przekopałem aplikacje 3rd party i przetestowałem kilka rozwiązań w cenie do 10 zeta w wersjach premium: Bubble UPnP, Hi-Fi Cast, VLC. Bugi, bugi, bugi. I to konkretne. Na przykład odpalam album autorstwa George’a Michaela, a aplikacja wyświetla, że to Whitney Houston. No comment. Najlepszy był Hi-Fi Cast. Prosty i w miarę działał. Z czasem zagłębiałem się w temat bardziej i dowiedziałem się, że wina leży w samym DLNA. Ten protokół jest po prostu denny. Częste zwiechy, długie przechodzenie między utworami, przeskakiwanie piosenek. Do tego brak podstawowych funkcji, jak nawigacja do danego momentu piosenki. Nie, nie da się. Jak chcemy słuchać jakiejś piosenki, to zawsze od dechy do dechy. Pasek postępu owszem jest, ale tylko dla bajeru i nie można go przesunąć. Po rozblokowaniu ekranu telefonu, aby zmienić utwór, to już w ogóle cuda na ekranie się działy. Festiwal kręcących się kółek. Jeśli przymierzałem się do, powiedzmy, dwugodzinnej sesji odsłuchowej, to w trakcie na pewno coś się wydarzyło.

 

Roon - konkurencja DLNA

 

Po pół roku męk i trosk stwierdziłem, że tak się nie da. Trafiłem na konkurencyjne oprogramowanie: Roon. Też do streamowania muzyki po sieci domowej, ale oparte o autorski protokół RAAT. Idea jest taka, że system Roon składa się z kilku komponentów: Core, Bridge i Control. Core to serce systemu. Serwer, który wszystko spina do kupy. Bridge to oprogramowanie dla urządzeń, które mają robić za odtwarzacz audio. Control to aplikacja sterująca. Można zatem Core zainstalować na swoim PC, sterować z laptopa czy telefonu i odtwarzać na przenośnym odtwarzaczu. Można też oczywiście wszystko mieć zainstalowane na jednym kompie. Wedle uznania i potrzeb. Biblioteka z plikami może być bezpośrednio na serwerze lub osobnym NAS.

 

Za soft trzeba bulić - $120 za rok albo $700 za dożywotnią licencję. Pół roku temu podrożało z $500. Sporo jak za program konsumencki, ale dają 14 dni darmowego triala. Skorzystałem. I to było takie WOW! Przede wszystkim to działa. Zaimportowałem całą muzykę dwoma kliknięciami i nie było jakichkolwiek problemów. Żadnych zduplikowanych czy brakujących artystów, nie mieszał nazw albumów. Piosenki przełączają się w ułamek sekundy bez kręcących się kółek, można nawigować do dowolnego momentu, itd, itp. Czyli jednak da się stworzyć działający soft audio. Pod koniec triala zaczęły mi znikać obrazki w odtwarzaczu na PC i zamiast zdjęć wykonawców i albumów widziałem tylko czarne kwadraty. Poprosiłem o pomoc na oficjalnym forum. Od razu do mnie odpisał ich programista, zaczął prosić o konfigurację systemu, logi, itp. Szukał przez tydzień, aż rozwiązał mój problem. W ramach przeprosin dostałem dwa miesiące dodatkowego darmowego triala. No po prostu wow. A Denon nawet nie odpisał. Dodatkowo Roon ma masę genialnych funkcji. Na przykład osobne ustawienia parametrycznego EQ na każde urządzenie. Do tego jest crossfeed (mieszanie kanałów - świetne przy odsłuchach w słuchawkach). I oczywiście można go włączyć tylko dla słuchawek, a dla stereo nie. Kolejna rewelacja to automatyczne wyrównywanie głośności piosenek. Playlista wymieszana z płyt z lat osiemdziesiątych i dwutysięcznych boli. Różnice w głośności tych nagrań potrafi sięgnąć 20dB. Działa to po prostu genialnie. Wszystko gra z równą głośnością, a Roon jako ciekawostkę podaje, o ile dB przyciszył. I oczywiście można streamować muzykę z NAS przy pomocy telefonu na dowolne urządzenie. Tak, jak sobie tego życzyłem. Bajka. Kupiłem bez dłuższego namysłu. Używam od ponad miesiąca i nadal jestem oczarowany. Kilka screenshotów z aplikacji na PC (mobilna wygląda bardzo podobnie):

 

roon0.th.png roon1.th.png roon3.th.png roon2.th.png

 

Oprogramowanie ogarnięte - pora na sprzęt

 

Kolejny problem stanowił hardware. Serwer (czy Roon Core, jak niektórzy wolą) na czas testów zainstalowałem na swoim PC do grania. Ale to rozwiązanie tymczasowe, bo hucząca stacjonarka, jako serwer muzyczny do odsłuchów to kiepski pomysł. Druga kwestia to odtwarzacze sieciowe. Mój Denon stał się bezużyteczny, bo, jak już wspomniałem, Roon używa własnego protokołu RAAT zamiast DLNA. Denon go nie wspiera. Zacząłem szukać po sklepach audio. I tu czekała smutna niespodzianka. Najnowszy serwer Roon w pasywnie chłodzonej obudowie od producenta: 10800PLN. Najtańszy odtwarzacz sieciowy: 2200PLN, a potrzebowałem dwóch. Żadna nowość, że ceny sprzętu audio są z czapy, no ale bez jaj. Serwer i streamer to tylko i wyłącznie komputery o zubożonej konfiguracji sprzętowej z odpowiednim softem i wyjściami. Kilkanaście koła to gruba przesada.

 

Tak więc nastał kolejny etap przeszukiwania interenetów. Okazało się, że zamiast kupować gotowce od producentów audio, można samemu złożyć kompa z linuxem, a Roon daje instalki swojego softu. Zarówno Serwera (Core), jak i odtwarzaczy (Bridge). Jestem “informatykiem”, więc zabrzmiało idealnie. Jako odtwarzacz sieciowy wybrałem Raspberry Pi. RPi z HATem (kartą dźwiękową) od HiFiBerry spisuje się świetnie. Przetestowałem kilka lekkich dystrybucji Linuxa i wyróżniały się dwie, wprost poświęcone odtwarzaniu muzyki z Raspbery Pi + HiFiBerry: HiFiBerryOS oraz RoPieee. Obie dystrybucje są proste w obsłudze. Instalacja jest banalna, a po uruchomieniu dostępny jest panel webowy, przez który można wszystko skonfigurować. Nie potrzeba więc podłączać pod monitor i klawiaturę - duży plus. Integracja z Roon jest out of the box. Tak to wygląda z przeglądarki (pierwsze dwa screeny z HiFiBerryOS i drugie dwa z RoPieee):

hifiberryos1.th.png hifiberryos2.th.png ropieee1.th.png ropieee2.th.png

 

HiFiBerryOS ma obecnie buga i niestety uruchamia się ponad kwadrans - pracują nad poprawką. Powinien wstawać koło minuty - dwóch według producenta. Nie działał mi też jeden z dwóch odtwarzaczy. Nie wiem, czy to również kwestia felernego update, na który trafiłem. Zamierzam kiedyś dać jeszcze szansę, a obecnie korzystam z RoPieee. Wszystko działa od pierwszego kliknięcia, a start systemu trwa kilkanaście sekund. Jeśli chodzi o kwestie software’owe, HiFiBerryOS jest minimalną dystrybucją Linuxa i nie da się w nim nic zmieniać. RoPieee to zmodyfikowany Arch Linux i posiada managera pakietów. Można go więc dowolnie konfigurować przez SSH. Dla mnie fajna opcja, bo można się pobawić w sprawdzenie użycia i temperatury CPU czy jakości sygnału WiFi. W systemie od HiFiBerry nie ma takiej możliwości. RoPieee wspiera też nieliczne karty Wi-Fi USB (te na chipsecie Realtek). Ja peztestowałem WIFI USB Edimax EW-7811Un N150 NANO. Oba systemy oprócz Roon wspierają też DLNA.

 

Samodzielny montaż odtwarzaczy sieciowych

 

Wracając do sprzętu, HiFiBerry oferuje świetne, metalowe obudowy do RPi z ich HATami. Montaż jest beznarzędziowy, na YT są filmiki instruktażowe. Zamówiłem bebechy i złożyłem. Nic trudnego. Taki odtwarzacz zmontowany z topowych komponentów HiFiBerry zamyka się w pięciu stówkach PLN. Można uciąć do trzech, wybierając słabsze części i plastikową obudowę. Pięć razy taniej w porównaniu do gotowych rozwiązań od producentów audio. W sieci można też znaleźć pomiary elektroniki RPi i nie odstają one od gotowych rozwiązań za kilka koła. Przy okazji niezła zabawa z własnoręcznym budowaniem całego systemu. Kilka fotek ze składania streamera z wyjściem cyfrowym:

 

20200225_142836.th.jpg 20200225_145125.th.jpg 20200225_145816.th.jpg 20200225_161236.th.jpg

 

Oraz z wyjściem analogowym do drugiego toru audio w ramach reanimowania starego zestawu stereo:

 

20200303_193030.th.jpg 20200303_195213.th.jpg

 

A tak to wygląda w oprogramowaniu Roon. Wszystko się komunikuje bez najmniejszych problemów:

 

roon4.th.png

 

Sprzętu c.d. Serwer

 

Ok, odtwarzacze są. Pora na serwer. Na malince nie ruszy ze względu na ARM CPU. Gotowe NAS często mają ten sam problem. Trzeba coś normalnego. Intel NUC! Modele z i3 kosztują tysiaka z hakiem. Do tego trzeba RAM i Dysk. Całość około 1500PLN, zależnie od wybranych bebechów. U mnie cenę podbił dysk SSD, bo nie chciałem słuchać kręcących się talerzy ale i tak dwójki nie przekroczyłem. I działa. Ale... wentylator NUC wyje jeszcze gorzej od mojej stacjonarki mimo ustawień w UEFI na low power mode. Wziąłem bezgłośny SSD, a tu zonk. Uh... Wracamy do internetów i trafiam na producenta obudów pasywnych Akasa dla Intel NUC. Dla mojego NUC 8. generacji jest model Turing. Mniam! Dobry wygląd, temperatury niższe o 10 stopni niż z wentylatorem Intela. Kosztem większych gabarytów. Cena też konkretna, bo sześć stów z hakiem za trochę żelastwa. Śrubokręt do łapy i patroszymy Intel NUC'a. Ogólnie też łatwa sprawa. Filmów na YT nie brakuje. Jedyną katorgą okazało się wyprowadzenie Wi-Fi na zewnątrz. Obudowa ubija pokładową łączność i trzeba zewnętrznych anten. Po pierwsze znalezienie anten RP-SMA do I-PEX MHF4 jest ciężkie. Na Allegro aż jeden sprzedawca. Po drugie złącze MHF4 ma koło 1mm i wsadzenie w gniazdo graniczy z cudem. Trzeba ostro dociskać paznokciami raz z jednej, raz z drugiej. Udało mi się po dwóch dniach prób lol. Po prostu trzeba było mocno, a bałem się, że to małe g pęknie. Na szczęście sukces. Na forach sporo ludzi pisze, że połamali złącza anten podczas siłowania się z nimi. Za pierwszym razem i bez wysiłku wchodzi tylko na filmiku instruktażowym producenta obudowy. No chyba, że ich złącza są lepiej spasowane. Ale ich anteny w Polsce są niedostępne. Na Amazonie USA, UK i DE też nie. Można też pójść na łatwiznę i użyć karty Wi-Fi na USB. Tak czy siak udało się. Montaż, w przeciwieństwie do HiFiBerry nie jest beznarzędziowy. Potrzeba dwóch śrubokrętów krzyżakowych, kombinerek/klucza francuskiego oraz rozpuszczalnika do usunięcia oryginalnej pasty termoprzewodzącej. Foty z całej operacji:

 

20200322_190057.th.jpg 20200322_194222.th.jpg 20200322_200959.th.jpg 20200322_211405.th.jpg

 

Na NUCu zainstalowałem Ubuntu serwer 18.04. Obsługuje on Roon Serwer oraz przechowuje muzę w plikach Flac. Dodatkowo skonfigurowałem go jako router z serwerem DHCP. Dzięki temu stawia osobną sieć Wi-Fi dla wszystkich urządzeń Roon Audio. Po co? Aby nie musieć zabierać ze sobą osobnego routera do salonów audio na odsłuchy. Jeden grat mniej do noszenia. Na co dzień serwer jest też wpięty kablem do routera sieci domowej, dzięki czemu cały ekosystem Roon ma dostęp do Internetu po aktualizacje i do indeksacji danych. Na koniec jako IT-maniak nie mogłem się powstrzymać, aby nie machnąć sobie w terminalu monitoringu pracy całego systemu:

 

roon-monitoring-info.th.png

 

Ostatecznie z niego zrezygnowałem, bo aplikacja do mierzenia sygnału Wi-Fi w odtwarzaczach pokazuje bzdury. A działająca nie rysuje takiego fajnego wskaźnika. Dodatkowo wszystkie te bajery używają więcej CPU od samego Roona i temperatura niepotrzebnie szła ze 3 stopnie do góry. Na domiar złego, jeden z odtwarzaczy zaczął ucinać odtwarzanie. Także poszedł clean install i już nie psuję.

 

Można jeszcze zapytać, czy aż NUC jest potrzebny na serwer. W końcu to dość mocny PC. Na powyższym monitoringu użycie CPU wynosi raptem kilka procent. Szczerze - nie wiem. Na pewno odpadają procesory ARM, bo Roon Core nie jest pod to kompilowany. Intel i3 to minimalny zalecany spec przez producenta. Na forach można spotkać pojedyncze wpisy o bezproblemowym użytkowaniu Roon Core na mini-PC z intel Atom. Część osób twierdzi zaś, że mieli problemy. W dużej mierze zależy to od rozmiaru kolekcji audio i liczby urządzeń, na które się jednocześnie streamuje. Moje 250-300 zgranych płyt CD, mieści się w 200GB i jest to skromna kolekcja jak na standardy użytkowników Roon. Na oficjalnym forum Roon jest wątek do chwalenia się swoimi setupami i niejednokrotnie ludzie mają po kilka tysięcy płyt CD. Trzeba wtedy też osobny dysk sieciowy, bo ciężko sobie wyobrazić SSD kilkadziesiąt TB. Jeśli chodzi o oficjalne zalecenia Roon, to i3 + 4GB RAM obsłuży kolekcję do 1500 CD. i5 i 8GB do 5000. i7 do kilkunastu tysięcy. Roon oferuje też własną dystrybucję Linuxa - ROCK - który świetnie działa na NUCach, ale nie zgłębiałem tematu. Jeśli ktoś chciałby tańszy serwer, wydaje mi się, że da radę z pasywnie chłodzonym Zotac ZBOX. Intel również ma w ofercie jakiegoś pasywnego NUCa. Ponownie - nie zgłębiałem tematu. Wziąłem i3 dla świętego spokoju. W maju powinny być dostępne NUC 10. generacji. Akasa ma już dla nich przygotowaną taką samą obudową - Turing FX.

 

Roon is cool...

 

Na dodatkową pochwałę zasługuje łatwość przenoszenia Roon Core pomiędzy PC. Jak wcześniej wspomniałem, początkowo serwer miałem na swoim PC z WIN10 na okres testowania. Przeniesienie całości na inny system operacyjny to kilka kliknięć. Dosłownie. Stwórz backup, wczytaj backup, popraw ścieżkę do biblioteki audio. Tyle. Przenosiłem swój core pomiędzy Windowsem, Linuxem i OSX kilka razy. Żadnych problemów, Backup można mieć na pendrive i jego odtworzenie to trzy kliknięcia. Miodzio.

 

...but not perfect

 

Nachwaliłem, teraz trzeba jeszcze coś napisać o wadach. Pierwszy problem pierwszego świata, na który natrafiłem to układanie playlist. Jest drętwe. Przesuwać można tylko pojedynczą piosenkę, a ekran przewija się powoli. Jeśli playlista ma powyżej 100 utworów, zejdzie parę sekund na przesunięcie jednej piosenki z dołu na górę. Zadziwiające, że przy tylu zaawansowanych funkcjach pozostawili taką niedoróbkę.

 

Druga sprawa to komunikacja Wi-Fi. Tak, jak pisałem wcześniej, mój NAS robi też za router Wi-Fi. Nie chcę mieć osobnego routera, a im mniej kabli, tym lepiej. Przy komunikacji bezprzewodowej 2.4GHz potrafi przyciąć na chwilę odtwarzanie lub przeskoczyć piosenkę. Zdarza mi się to raz, dwa na tydzień przy użytkowaniu po kilka godzin dziennie. Nie jest to więc częste, ale jednak. Podejrzewam, że jest to problem zakłóceń na tej częstotliwości, bo na Wi-Fi 5GHz problemu nie ma. Niestety mój NAS potrafi postawić tylko 2.4GHz, więc pogodziłem się z przycięciem raz na kilka dni. Liczę, że kiedyś we własnym domu problem zniknie, bo nie będzie tuzina sieci sąsiadów.

 

Faktyczna, duża wada to współpraca z systemem Android i o tym warto się rozpisać. Pewnego dnia wpadłem na pomysł, że Mój DAP, iBasso DX160, mógłby odtwarzać pliki przy pomocy Roon. Z praktycznego punktu widzenia dziwactwo, bo DAP ma być mobilny, a wożenie ze sobą serwera NAS jest mało mobilne. Ale z drugiej strony duży czy ciężki przecież on nie jest. Nie musiałbym aktualizować plików na karcie SD, a do tego miałbym dobrodziejstwa oferowane przez DSP Roona. Z ciekawości więc zainstalowałem Roon Bridge na iBasso i... ojej. Ojej... Start odtwarzania pół minuty i zwiecha po dwóch sekundach. Po restarcie iBasso, start zajmuje ze dwie sekundy i działa, ale po kilkunastu minutach przerwy w odtwarzaniu problem wraca i znów trzeba restartować. Aktualizacja Firmware DAP nic nie dała. Ogólnie nie nadaje się to do użytku. Poczytałem i okazało się, że problem jest ogólnie znany. Android jest piętą Achillesową Roona i nie współpracuje poprawnie z tym systemem. Twórcy Roon nie gwarantują poprawnego wykorzystania sterowników, odtwarzania bit perfect i w ogóle jakiegokolwiek działania. Według użytkowników na forach FiiO M11 (zwykły i Pro) działają ok i nie ma problemów z odtwarzaniem. iBasso odpada. Autorzy Roona piszą moduł dla Androida od nowa, ale trwa to już ponad rok.

 

To by było na tyle

 

Podsumowując, jeśli ktoś lubi się bawić w audio i składać kompy - polecam. Jeśli odpuścimy DAPy oparte na Androidzie, Roon jest rewelacyjny. Dzisiaj, po kilku miesiącach użytkowania, nie wyobrażam sobie trzymania kolekcji audio i słuchania muzyki w inny sposób. Ceny urządzeń audio współpracujących z tym softem są okrutne, ale można ograć 75-80% ceny, składając graty samemu i instalując odpowiedni soft. Z jednej strony jestem mega-happy, że w końcu, po tylu miesiącach, udało się osiągnąć cel w 100%. Patrząc po paragonach, pierwszy zakup związany ze streamowaniem audio był w lipcu 2019. Z drugiej szkoda, że to koniec zabawy, bo nic więcej już tu nie wykombinuję. Sama idea odtwarzaczy sieciowych jest genialna. Playlisty z serwera są dostępne dla każdego streamera i odpada cała szopka ze zmienianiem płyt. Łatwo można też unowocześnić stare systemy stereo, które nie współpracują z nowymi formatami. Roon oferuje również radia internetowe - wisienka na torcie, gdy znudzi się własna kolekcja audio.

Edytowane przez Karister
  • Popieram 4
Link to post
Share on other sites
  • 1 miesiąc temu...

Z nieznanych mi powodów zdjęcia wyparowały z hostingu. Tzn stały się szarymi kwadratami, co czyni pierwszy post mniej atrakcyjnym. Lipton. Napisałem do supportu, ale nie liczyłbym na wiele. Ostatnio doszkoliłem się jeszcze w kwestii odtwarzania plików po sieci i trochę info ode mnie:

 

Przede wszystkim uporałem się ze sporadycznie urywanym odtwarzaniem z Roon po Wi-Fi. Problemem był mój customowy Wi-Fi AP oparty o Intel NUC z oprogramowaniem Ubuntu Server + WiFi-AP. Okazało się, że nawalało samo Wi-Fi, które od czasu do czasu (zazwyczaj po podłączeniu się nowego urządzenia, np telefonu) miało kilka tysięcy pinga. Także to nie kwestia Roon. Problem rozwiązałem poprzez ustawienie w DHCP lease time na nieskończoność. Dzięki temu podłączone odtwarzacze nie próbują co 24h uzyskiwać adresu IP. W przypadku użycia normalnego routera nie ma problemów, przy czym Roon Server powinien być wpięty po kablu. Zatem najłatwiejszy do ogarnięcia setup to normalny router, obok Roon serwer wpięty po kablu oraz odtwarzacze sieciowe działające po Wi-Fi. 

 

W kwestii softu zmieniłem Ropieee na bogatszą wersję Ropieee XL. Dzięki temu oprócz Roon wspiera też DLNA, Airplay, Squeezelite i Spotify Connect. Do testów używałem:

  • Opisywanych wcześniej dwóch odtwarzaczy sieciowych opartych o Raspberry Pi4 z kartami muzycznymi HifiBerry i systemem Ropieee XL.
  • PC z Win10 Home i aplikacją webową Spotify w Chrome
  • Telefon z Androidem 7.0 i aplikacją Spotify
  • Macbook Pro z macOS Mojave

     

Airplay

 

Dość pozytywne wrażenie zrobił na mnie jabłuszkowy AirPlay. Podłączam MacBooka do tego samego Wi-Fi, co streamer Ropieee, wybieram settings -> sound -> output -> Ropieee i działa. Wszystkie dźwięki (przeglądarka, Youtube, aplikacje, cokolwiek) idą po sieci na wybrane urządzenie. Minus to sekunda do dwóch opóźnienia przy każdej akcji. To znaczy po wciśnięciu play minie chwila, zanim pojawi się dźwięk. Przewinięcie piosenki - przerwa w odtwarzaniu. Zmiana piosenki - to samo. Fajne, aby na szybko puścić coś z MacBooka na kolumny, ale do wygodnego słuchania muzyki daleko.

 

Spotify Connect

 

Spotify Connect przede wszystkim wymaga opłaconego premiuma. Standardowo, płacę - wymagam więcej. I raczej mi nie urwało. Owszem, aplikacja na telefonie od razu wykryła urządzenia podłączone do jednej sieci i działa za pierwszym kliknięciem, ale aplikacja webowa już nie. Jeden z odtwarzaczy sieciowych nie został w niej wykryty. Po puszczeniu na niego muzyki aplikacją z telefonu magicznie się pojawił w aplikacji webowej. Stwierdziłem, że będę złośliwy i wypiąłem oba odtwarzacze sieciowe z prądu na kilka sekund. Tym razem w aplikacji webowej nic się nie pojawiło. Aplikacja Androidowa wykryła odtwarzacze na nowo, ale nie chciało grać. Klikam play i cisza. Udało się po kilku próbach. Test plug’n’play zdecydowanie oblany. Ale jeśli raz już się skonfiguruje, a RPi zostawi w prądzie 24/7, da się żyć.

 

DLNA

 

Powrót do korzeni i zaskoczenie. Można już przewijać piosenki streamowane po DLNA. No... elektryczność w domu i zagrodzie. Serwery DLNA nadal jednak mają inne dolegliwości. Brak wsparcia dla tagów ReplayGain (wyrównywanie głośności między utworami), Emby miał problemy z regulacją głośności, a aplikacja Plex nie wykryła odtwarzaczy sieciowych. Najlepiej mi to wyszło, gdy za serwer robił Emby lub Plex, a do streamowania używałem aplikacji 3rd party na telefon. Z aplikacjami, które wspierają odtwarzanie muzyki po DLNA (np HiFi Cast czy VLC) wszystko było ok. Nie udało mi się za to zestreamować dźwięków z innych aplikacji, co było bardzo łatwe z AirPlay. Youtube czy Twitch radośnie wyświetlały komunikat, że odtwarzane na Ropieee, ale dźwięk leciał z telefonu.

 

Trzecia szansa dla HiFiBerry

 

Dałem też jeszcze jedną szansę HiFiBerryOS, bo duży ruch u nich ostatnio na forum. Pobrałem najnowszą instalkę, wgrałem na RPi4, podpiąłem kable i... sam nie wiem, co powiedzieć. Uruchomił się, nie resetował samoistnie ustawień i nadal działał po restarcie. W końcu działa od A do Z. HiFiBerryOS oferuje w zasadzie to samo, co Ropieee XL plus kilka bajerów. Te bajery to radio internetowe, equalizer (bardzo prosty), regulacja głośności i Bluetooth. BT nie testowałem, bo wolę Wi-Fi do komunikacji sieciowej. Włączony BT to tylko kolejny cios dla baterii. Dla pozostałych funkcji nie widzę zastosowania. Roon też je ma, do tego w lepszym wydaniu. Tak więc zostaję przy prostszym Ropieee XL. Ale… jeśli ktoś nie ma Roon, a chce tani odtwarzacz sieciowy do innych celów, to HiFiBerryOS będzie lepszy. Wtedy radio internetowe czy EQ będą miały sens.

 

Subiektywna opinia

 

Choć DLNA ma się lepiej niż rok temu, nadal jest daaaaaleeekooo za Roon. Ale przy odpowiednim dobraniu softu (co sporo zajmie) można coś osiągnąć. Mi najbardziej przypadła do gustu androidowa aplikacja HiFi Cast do streamowania z dowolnego serwera DLNA do wybranego odtwarzacza sieciowego. Nadal jednak podtrzymuję swoje oryginalne zdanie, że Roon jest absolutnie wart swojej ceny i nie ma sensu się męczyć z kaprysami DLNA. Zwłaszcza, że teraz zamiast $120 za rok można płacić $10 za miesiąc. I wciąż jest darmowy trial 14 dni.

Edytowane przez Karister
Link to post
Share on other sites

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...