Skocz do zawartości

Rower, fotelik do roweru dla dziecka, kask ja i dziecko


Recommended Posts

Mi się sprawdza bardzo fajnie, od kręcenia samemu gdzie robienie tego do ściany czy serialu/muzyki jest nieporównywalnie bardziej nudne niż nawet jeżdżenie w kółko po Watopii. A jeszcze customowe mapy, mapy przeniesione z reala i plany treningowe czy jeżdżenie ze znajomymi albo zupełnie obcymi ludźmi. W zwifcie działa draft więc peletony też działają :P

 

Natomiast jak nie masz dzieci czy nie przeszkadzają Tobie wirujące bez osłony gorące dyski po 5kg to jednak polecał bym Wahoo Kickr Core czy ogólnie Wahoo, robią wszystko trochę lepiej niż inne trenażery. Szczególnie, że Wahoo zaczyna powoli tworzyć własne środowisko i platformę.

Link to post
Share on other sites
15 godzin temu, ernorator napisał:

dzieci

 

Z tym nie ma problemu, siłownia na innej kondygnacji, mały ma 5 miesięcy. 

Chciałem zmienić Corssa na Gravel w przyszłym roku, jak dodam do tego akcesoria (buty, GPS, TV do zwift) i Wahoo to mnie trochę po kieszeni uderzy. Przemyślę.

Link to post
Share on other sites

Gorąco też polecam przed zmianą roweru wizytę u bikefittera, u mnie jest usługa fittingu przed kupnem i potem wysyłają listę pasujących rowerów np. 3 lata w tył od właściwie wszystkich producentów a do tego jak coś znajdziesz czego nie ma na liście to powiedzą czy się nadaje. 

Link to post
Share on other sites
  • 2 tygodnie później...
  • 7 miesięcy temu...

A zrobię sobie małego bloga z tematu, będę spisywał małe sprawozdania ze swoich przygód rowerowych czy około rowerowych. 

 

Zima przeszła jak zwykle odkąd są dzieci. Do końca 2021 roku nawet w miarę regularnie jeździłem na trenażerze, 3-4 razy w tygodniu po 20-40km. Bardziej po płaskim bo nie miałem właściwie żadnej wydolności i trzeba było zbudować.

 

Zima i wczesna wiosna 2022 przebiegła jak zwykle odkąd mam dzieci, chorowało jedno albo drugie albo żona albo ja albo w dowolnej konfiguracji i tak przez około 3 miesiące z przerwami po kilka dni. Przez ten czas zrobiłem 30 jazd na trenażerze. Pod koniec kwietnia mnie walnęło mocniej i dostałem nieregularności pracy serca po grypie, którą jak się okazało przechodziłem. Dostałem leki na serce i o dziwo w 3 dni wszystko wróciło do normy, po badaniach lekarz pozwolił mi jeździć na rowerze ale spokojnie. Trochę zacząłem się bać o planowany wyjazd rowerowy w góry. Przez 2 tygodnie jeździłem sobie na zewnątrz, najpierw spokojnie potem dodając z jazdy na jazdę. 14 maja wyruszyłem w góry :D, o jak ja nie byłem gotowy na to co to znaczy. 

 

Pierwszego dnia, po treningu w płaskopolsce, zabił mnie pierwszy podjazd, taka podwójna górka z wywłaszczeniem między etapami. Mówię koledze co organizował nam ten wyjazd, że teraz widzę co to są podjazdy, na co on odpowiedział:

 

"to nie są podjazdy, to droga do pierwszej wioski"

 

i miał rację :cry:

 

Bez skila, bez wiedzy, bez wydolności walczyłem cała drogę żeby nie zsiadać z roweru. Nie udało mi się oczywiście, wielokrotnie. Spalałem się na pierwszych 300m każdego podjazdu a potem to już była walka w beztlenia. Zjazdy były straszne, 50-60km/h, omijanie dziur (nie zawsze), nauczyłem się patrzeć na drogę nie przed sobą ale tam gdzie będę za 5s. 

 

Wróciłem z tych 57km na samym końcu stawki, bez nóg ze zdrętwiałymi rękami ale o dziwo zadowolony. Jutro będzie lepiej. Rozciąganie, rolowanie, sauna, zimna balia. 

Q4T0p6v.jpg

 

Następnego dnia chciało mi się znowu iść na rower co zaskoczyło mnie samego. Tym razem ze świadomością gdzie jadę i planem co robić. I było zdecydowanie lepiej, przed każdym podjazdem bez żadnych oporów zrzucałem przedni blat na małą zębatkę a tylnie na największe i deptałem pilnując tętna 150-160 (moje tempo). Nie zsiadłem z roweru na żadnym podjeździe :D nie byłem zbyt szybki na nich ale miałem to gdzieś. Wróciłem w dobrym stanie.

 

rH3Hpv1.jpg

 

Potem rozciąganie, rolowanie, sauna, zimna balia i nawet znalazły się nogawki do masażu

4oJXNq5.jpg

 

Kolejnego dnia były burze i generalnie padało więc były piesze wycieczki, kino itd. Wieczorem wpadliśmy na pomysł 1. jechać do Czech, 2. zrobić 100km (moje pierwsze) 

 

Trasa była świetna widokowa, podjazdy duże. Szczególnie zapadł mi w pamięci podjazd ~300m w górę w lesie po czeskiej stronie, ostatnie 300m to była prosta droga z nachyleniem 15%. Bolało, nie zsiadłem :D

 

IMTYRtd.jpg

 

WvGIcOR.jpg

 

to ta ostania część podjazdu w Czechach z góry

SDV5JyS.jpg

 

Wracając było już czuć trasę w nogach. W ośrodku rozciąganie, rolowanie, sauna, zimna balia (zaczynam lubić saunę), nogawki.

 

Kolejnego dnia był mały wypadek, odpruła mi się wkładka w spodenkach rowerowych i zaliczyłem 20kilka km bez wkładki po górach. Wróciłem do ośrodka, goole help, sklep i szwalnia quest (marka Mai Włoszczowskiej) 20km od ośrodka. Pojechałem, zakupiłem gacie. Gacie castelli z oderwaną wkładką poleciały na rękojmię. 

 

Wieczorem wpadłem na pomysł żeby zrobić kolejne 100km ale po polskiej stronie, trochę bardziej malowniczo tak na pożegnanie z górami. Znalazłem kompana i wyruszyliśmy rano o 6:30.

 

kij4I5U.jpg

 

Tu było już bardzo przyjemnie, bez spiny. Nawet nie bardzo zmęczony byłem po powrocie. 

 

Polecam każdemu rower w górach, uczy bardzo dużo. 

 

Za rok powtórka :D

 

 

 

 

  • Lubię to 2
Link to post
Share on other sites

Po górach nogi dostały trochę wolnego ale głowa potrzebowała roweru po pierwszym dniu w pracy po urlopie..

 

poniedziałek, trochę wiało. Jak miałem wiatr w plecy, wyprostowałem się i przestałem pedałować to jechałem bez niczego 15km/h ;p. Niestety musiałem też jechać pod wiatr, dolny chwyt, 250-300W na pedały i 25km/h :D 

CX03t2F.jpg

 

Czwartek 

FWpwnpP.jpg

 

Niedziela. Jakoś mi się lekko jeździło w tygodniu więc po zrobieniu 40km w jedną stronę postanowiłem pojechać na około i dobić jeszcze kilka km. Wyszło jak wyszło, był deszcz, była burza przeczekana na stacji paliw i były psy w lesie ;p

e6g5aEI.jpg

 

Wtorek. Postanowiłem spróbować wprowadzić strukturę do tego jeżdżenia skoro sama wydolność nie jest już problemem a jedynie czas. To moje podejście do interwałów, nie udane ale jednak coś tam musiałem zrobić skoro na najczęściej jeżdżonej trasie z 30 segmentów miałem 21 PR ;p 129m bo w kółko jeździłem po wiaduktach, w Kotwicach z 5 razy byłem.

Vdzq0de.jpg

 

Czwartek. Jak struktura to struktura, tym razem tempo 75-80% FTP. Oczywiście też nie wyszło jak chciałem ale jakoś trzeba zacząć. Jak ktoś tam kiedyś zabłądzi to nie polecam tej drogi z Tarczyna do autostrady, lepiej jechać przez Młochów. 

EuMFSNR.jpg

Link to post
Share on other sites
  • 11 miesięcy temu...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...