Uszkodzony dysk HDD Seagate 500GB

[Fl4ke 4]

Witam,

 

w piątek wieczorem dzielnie pracowałem na komputerze i nie było żadnych problemów. Przez weekend PC stał nieruszany i dopiero w niedziele wieczorem go odpaliłem. Niestety jeden z dysków zniknął z systemu. 

 

Dysk nie jest widoczny ani w biosie ani w Windowsie. Po wyjęciu go z obudowy (bez odłączania kabli) i włączeniu kompa (żeby sprawdzić czy talerze się kręcą - dysk wchodzi w drgania) stwierdzam, że dysk się uruchamia. Podczas startu kompa dysk zaczyna kręcić talerzami i coś sobie tam skrobie jak zwykle.

 

Próbowałem wszystkich możliwych konfiguracji kabli SATA i wejść SATA na płycie głównej. Wszystkie inne napędy działają poza tym dyskiem. Jedną rzecz zauważyłem: gdy nie ma podpiętego 'uszkodzonego' dysku komp przechodzi przez POST momentalnie. A przy podłączonym dysku strasznie długo trwa uruchamianie PCta.

 

Moje pytanie brzmi: czym może to być spowodowane? Czy możliwe jest, że jest to uszkodzenie softwarowe? Czy istnieje jakiś sposób żeby przeanalizować ten dysk skoro nie jest nigdzie widoczny? Czy pozostaje jedynie serwis? Niestety serwis ma spore szanse na usunięcie danych które są na dysku.

 

Konfiguracja kompa to:

Dysk SSD działa bez problemów

Dysk HDD działa bez problemów

Dysk HDD niewidoczny w BIOSie i Windowsie: Seagate Barracuda 7200.11 500GB

Nagrywarka DVD

Płyta główna: GA-Z77MX-D3H

[keczu 476]

[Fl4ke 4]

A czy ktoś już robił taki myk? Bo interesuje mnie taka sprawa: czy jest możliwe kompletne uszkodzenie dysku poprzez nieodpowiednie użycie komend w terminalu. Czy przy ewentualnej awarii podczas tego myku firmy odzyskujące dane powinny dać sobie rade z ich odzyskaniem?