DLC - w jakim kierunku to zmierza? - [BZG]#2
Kiedyś DLC zawsze kojarzyło mi się z nową fabułą i dużą ilością dodatkowej zawartości (aż przypomniał mi się czas spędzony przy MoH Allied Assault Spearhead i Breakthrough ). Krótko mówiąc, gra dostarczała mi kolejne kilka godzin rozrywki. Od pewnego czasu jednak można zauważyć, że DLC jest coraz więcej, a zawierają coraz mniej treści. Co gorsza, są one zapowiadane już nawet na kilka miesięcy przed premierą gry. Przykład - Battlefield 4 i dodatek "Chińska Nawałnica".
W przypadku tej serii dochodzi jeszcze wysoka cena. Za kilka map i broni DICE każe nam płacić za dodatek nawet 50 złotych. Jednak to, co zobaczyłem w Metro LL przelało czarę goryczy. Zrozumiem DLC z trzema misjami. Zrozumiem DLC z dodatkowym karabinem. Jednak konieczność wydania ponad dwudziestu złotych na możliwość grania w trybie Stalkera to już przesada, której nie mogę zrozumieć.
Ktoś zaraz odpowie: "Przecież nikt nie każe Ci tego kupować". Jest to oczywiście prawda. Jednak kiedy kupuję nową grę, coraz częściej dostaję pół-produkt. Już wystarczy fakt, że kampania w dzisiejszych produkcjach wystarcza na raptem kilka godzin zabawy. Najśmieszniejsze w tym są jednak narzekania wydawców, że piractwo doprowadza ich do bankructwa. Szkoda tylko, że wysysanie pieniędzy z kieszeni graczy jest dla nich jak najbardziej w porządku.
- 17
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze