Tak, wiem - drażliwy temat, ale nie mogłem sobie tego odpuścić. Premiera kolejnych maszynek do grania już niebawem, a ja jako fan wirtualnej rozrywki zaczynam mieć coraz większe obawy. Obawy przed sprzętem, który ma przez kolejnych 7-8 długich lat stanowić wiodącą platformę do gier, a który już dzisiaj nie jest w stanie mnie niczym zaskoczyć.
Żeby to zrozumieć trzeba cofnąć się na moment do roku 2005. Debiutował wówczas na rynku, moim zdaniem hit obecnej generacji - Xbox 360. Na tamte czasy była to absolutnie NAJMOCNIEJSZA i NAJNOWOCZEŚNIEJSZA machina do gier, jaką człowiek mógł zakupić do swojego domu. To właśnie Xbox 360 zapoczątkował erę zunifikowanych potoków czy wielordzeniowych procesorów w zastosowaniach domowych. Uwierzcie mi na słowo, ale jako reprezentant nurtu myślowego sięgającego dalej niż ilość pamięci mojej karty graficznej - jarałem się jak dziecko.
Cóż branża elektroniczna pędzi na łeb jak żadna inna. Jest rok 2013 i Xbox 360 technicznie nie zrobi już na nikim wrażenia, śmiem twierdzić, że są wśród nas osoby, które hype towarzyszący "trzystasześćdziesiątce" pamiętają tylko jak przez mgłę - ale to nie temat tego artykułu. Wróćmy do meritum. Jest rok 2013 i po 8 całkiem przyjemnych latach grania - mamy to! Nowa generacja, niemal w tym samym czasie na światło dzienne wychodzą Xbox One oraz PlayStation 4.
Nie wyobrażacie sobie nawet jak wyczekiwałem tych konsol, chciałem znów doświadczyć kolejnego "kopa" dla branży gier, który obejmie nie tylko produkty Sony i Microsoft, ale również uchyli rąbek tajemnicy na temat tego, czego spodziewać się można w przyszłości na rynku komputerów osobistych. Kamera, akcja, suspens rodem z filmów Hitchcock'a i... i... i co? I nie odpowiem dosadnie na to pytanie, przez przyzwoitość.
Zamiast solidnego kopniaka, zostałem raczej posmyrany, a to wywołało tylko mimowolny uśmiech. Nowa generacja konsol, nie jest nowa i wbrew pozorom to nie oksymoron. Dwa bliźniaczo podobne sprzęty, z procesorem zaprojektowanym do... tabletów i kartą graficznymi komputerowego segmentu "mid", które zespolono jednym kawałkiem krzemu i to niby jest taki "cwancyk". Wszystko okraszone "rewolucyjnym" pomysłem współdzielenia pamięci operacyjnej, który powoduje że znów ciśnie się na usta fraza "Xbox 360" (zgadniecie czemu?). Może od strony samej architektury całości wygląda to ciekawie, to jednak brakuje najważniejszego - mocy obliczeniowej.
Idealne obrazuje to sytuacja, w której już premierowe produkcje zmuszane są do ustępstw w oprawie audio-wizualnej. Nawet tytuły pisane z myślą, o konkretnej konsoli nie są w stanie utrzymać 60 klatek na sekundę, przy obecnie popularnej rozdzielczości - 1920x1080. Na rynku coraz głośniej o 4K, które mimo że jeszcze raczkuje, to ma szansę zacząć pukać do naszych drzwi, a sprzęt przeznaczony na kolejne 7-8 lat ma problem z realizacją dzisiejszych standardów? Coś tu chyba poszło nie tak.
Dobra, ale to w końcu nie samo urządzenie, a gry na konsole zwiększają atrakcyjność danego sprzętu. Wystarczy przytoczyć wyniki sprzedażowe Nintendo Wii. Problem tkwi w tym, że ciekawych produkcji na wyłączność nowych konsol jest jak na lekarstwo. Najlepiej prezentujący się w tym gronie The Division dorobił się zapowiedzi wersji PC, tym samym poczet tytułów dla których warto zaufać nowym konsolom zmalał dość drastycznie.
Sony konsekwentnie wałkuje schemat, zapowiadając kolejnego z rzędu Killzone (na litość boską ile można, ta marka "pamięta" jeszcze czasy PS2!). Na liście wydawniczej towarzyszy mu inFamous, który swoją trzecią odsłoną dzielnie walczy o rangę "tasiemca". Niejako wyjątek w tym zacnym gronie stanowi stawiająca na rozgrywkę sieciową "ścigałka" - Driveclub, której demo będziemy mogli otrzymać za darmo, po wykupieniu subskrypcji PlayStation Plus - dobre, nie?
Microsoft zaszokował, pierwszy raz mają w rękawie więcej "exclusive'ów" niż konkurencja, pojawiła się nawet całkowicie nowa marka - Ryse. Starożytny Rzym według wizji CryTek - brzmi nieźle. Efektowny trailer, dynamiczna akcja... oparta na QTE, w których ktoś zapomniał o implementacji warunku niepowodzenia (prościej ujmując nie ma "game over"). Tutaj nasunęła mi się ciekawa dygresja. Pamiętacie jak stopniowo upraszczano gry, wprowadzając samo odnawiające się zdrowie bohatera albo auto-celowanie? Może to po prostu kolejny etap w pojmowaniu gracza jako jednostki upośledzonej? W tym akapicie warto wspomnieć jeszcze o Dead Rising 3, które uruchomione za pomocą programu Power Point, miałoby szansę na szybsze wyświetlanie kolejnych klatek. Aha, Forza Motorsport... po raz piąty.
Reasumując, rewolucji na rynku gier wideo nie będzie, chyba że zaliczymy na jej poczet możliwość synchronizacji konsoli z facebookiem czy dekoderem AV. Prawda jest taka, że jako osoba ukierunkowana na gry z premedytacją pominąłem te aspekty, bo zwyczajnie mnie nie interesują. Oczekiwałem nowości w kontekście tytułów, zrywającej czapkę oprawy graficznej, najwyższej klasy podzespołów dających pewien zapas mocy - nie otrzymałem tego. Mimo to, postanowiłem dać szansę jednej z konsol. Bez większego entuzjazmu, złożyłem swój preorder. Ocenę pozostawiam Wam, w końcu każdy patrzy na wszystko swoimi własnymi oczami...
Wyzwanie dla N. : znajdź i wytknij mi przy najbliższej okazji wszystkie błędy ortograficzne, interpunkcyjne i składniowe Dziękuję
- 24
79 komentarzy
Rekomendowane komentarze