Rzut oka na Phantoma 3 w wersji Professional
Nigdy bym nie przypuszczał, że tak zabawa multikopterami tak mnie wkręci. Modelarz ze mnie żaden, a i smykałki do sterowania modelami samolotów (o helikopterach już nawet nie wspominając) jakoś u siebie wcześniej nie zauważyłem. Tak, wiem, trochę to dziwne, bo przecież jestem zapalonym graczem, który od 20 lat nie wypuszcza pada z ręki. Kierowanie niewielką latającą maszyną z pomocą dwudrążkowej aparatury powinienem więc mieć niemal we krwi. A jednak jakoś dotąd do latania mnie nie ciągnęło. Wszystko zmieniły wielowirnikowce i możliwość filmowania z powietrza. Oho, już słyszę gniewne pomruki przeciwników wszelkiej maści fruwających kamer, które ponoć naruszają ich prywatność i prawo własności. Uwierzcie lub nie, mam tyle świetnych plenerów do sfilmowania, że wizja filmowania przez okno łazienki jak robicie kupę wydaje mi się zupełnie niedorzeczna.
Ale wracając do sedna – moja przygoda z dronami trwa w najlepsze. Po kilku miesiącach zabawy z przeróżnej maści multikopterami – od tych zupełnie małych, do całkiem sporych moje oczekiwania odnośnie maszyny idealnej (a przy tym i nierujnującej budżetu) mocno wzrosły. Z tym większym zaciekawieniem przyglądałem się zapowiedziom trzeciego Phantoma, szumnie nazywanego rewolucją w pośród dronów konsumenckich.
A oto i sam bohater niniejszego wpisu – Phantom 3 Professional. Po niemal dwóch miesiącach od oficjalnej premiery wreszcie trafił w moje ręce i muszę przyznać, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Pomijając już nawet nową aparaturę niemal żywcem przeniesioną z droższego modelu Inspire 1 (z kilkoma dość istotnymi różnicami) świetne wrażenie robi zawartość pudełka. W odróżnieniu od Phantoma 2 tu instrukcja obsługi od razu rzuca się w oczy niemal krzycząc do klienta „Najpierw mnie przeczytaj!” (bo jak wiadomo „prawdziwi mężczyźni” nie potrzebują niczego czytać, bo wiedzą wszystko najlepiej).
Największym atutem Phantoma 3 jest wbudowany weń system transmisji obrazu DJI Lightbridge 2,4Ghz. Jak zapewne wiecie wraz z dedykowaną aplikacją DJI Pilot pozwala on na podgląd tego, co aktualnie widzi zainstalowana w dronie kamera. Na tym jednak nie koniec, bo na podłączonym smartfonie bądź tablecie wyświetlane są także wszystkie niezbędne dane – od telemetrii i liczby „złapanych” satelit GPS, po aktualny stan baterii, pozycję i orientację na mapach gogle oraz zaawansowane ustawienia wideo i foto. Co więcej aplikacja zbiera dane o naszych lotach i zrobionych podczas nich materiałach wyświetlając je w formie czytelnego zestawienia.
Żeby jednak nie było tak różowo, Phantom 3 jak każdy pachnący świeżością sprzęt, ma swoje wady. Poza niewielką dostępnością (fabryki ponoć nie wyrabiają z zamówieniami) użytkownicy narzekają na problemy z bateriami, zbyt długim rozgrzewaniem się czy coraz większym lagowaniem obrazu. Mnie osobiście dotknął tylko ten ostatni problem, ale mam nadzieje, że twórcom szybko uda się go wyeliminować w kolejnych aktualizacjach firmware’u. Do tej pory producent poradził już sobie z kilkoma zagwozdkami dotyczącymi kamery.
Podczas moich pierwszych lotów strasznie ciekawiło mnie czy nowy optyczno-dźwiękowy system pozycjonowania na niewielkich wysokościach zda egzamin. O dziwo, działa to całkiem sprawie. Z uwagi na generowane przez niego ultradźwięki lepiej nie mieć jednak w okolicy żadnych psów. Mje żywo zainteresowały się fruwającym stworem kilkukrotnie próbując dorwać „szkodnika”.
Większą ilością wrażeń podzielę się z Wami przy okazji recenzji trzeciego Phantoma. Do tego jednak muszę jeszcze trochę polatać i potestować nowe funkcje, które zgodnie z zapowiedzią producenta systematycznie dodawane są w kolejnych aktualizacjach. Na tę chwilę możecie zobaczyć próbki zdjęć z phantomowej kamerki 4K. Jeśli macie jakieś pytania bądź propozycje co chcielibyście zobaczyć w recenzji – piszcie w komentarzach.
- 5
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze