"Gry są złe!". Spotkaliście się już kiedyś z takim stwierdzeniem? Ja też i to niejednokrotnie, szczególnie upodobali je sobie, nie wiedzieć czemu, nauczyciele. Może dlatego, że czas, który teoretycznie przeznaczamy na naukę, praktycznie wykorzystujemy do ubicia niemałej liczby zombiaków, wygrania paru wyścigów czy strzelenia kilku brameczek, jednak nie o tym dzisiaj będzie.
Pograć każdy może i (prawie) każdy lubi, czyż nie? Jeden lubi w to, inny w tamto, gatunków jest od groma, lecz najulubieńsze i najpopularniejsze to RPG, FPS, TPS, samochodówki, przygodówki, platformówki, strategie, sandboxy i MMO. No i nie wolno zapomnieć oczywiście o grach nastawionych na sport. Wymieniłem większość gatunków, które najczęściej lądują na naszych komputerach i konsolach, o ile nie wszystkie. Z moich obserwacji wynika, że największym zainteresowaniem cieszą się te gry, w których leje się krew, a więc wszelkiej maści strzelanki i RPG. Zaznaczam, są to moje spostrzeżenia i subiektywne zdanie, nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Znacie na pewno serial "Na dobre i na złe", kojarzycie więc może pewien odcinek mówiący o chłopaku uzależnionym od grania, który aby dokończyć poziom, musiał pokonać ostatniego przeciwnika. Ucierpiała przy tym jego własna babcia, którą pchnął w brzuch ostrym narzędziem, niezbyt trudnym do zidentyfikowania- nożem. Pożałowania godne, nieprawdaż? Racja, odcinek ten był wyemitowany dobrych kilka lat temu, co nie zmienia faktu, że mógł wypaczyć pogląd ludzi na graczy. Jeśli zamiast mózgu ma się zeschnięty kalafior, to owszem, mogłoby dojść do podobnych sytuacji, ale przecież każdy swoją mózgownicę ma.
Była raz głośna sprawa o chłopaku, który wyskoczył z okna i poważnie się pokiereszował (o ile nie zabił, nie pamiętam dokładnie, a skłamać nie chcę). Tłumaczył się potem, że skoczył, bo myślał, że ma kilka żyć jak w grze. Ludzie jednak do wszystkiego są zdolni. Ten chyba przebił wszystko inne, nawet "zagranie" się na śmierć innego gracza, hardcorowego, dodajmy.
Uzależnionych od grania jest ponoć całkiem sporo, choć osobiście nie znam ani jednego. No chyba, że regularne, ale niecodzienne, godzinne partyjki uznamy za nałóg, to nawet ja okażę się uwikłanym w sidła gier. I pewnie wielu z Was także. Granica między owym uzależnieniem a wieczorną rozgrywką dla relaksu jest...no właśnie, jaka? Według mnie widoczna i to dobrze. Nie jest cienka i czerwona, jest gruba i czerwona.
Kiedy wieści takie jak te powyżej oblecą Polskę, powiedzą o niej na każdym kanale, napiszą w każdym serwisie, to jakie mniemanie o nas, jako graczach, będą mieli ludzie, którzy z wirtualną rozrywką nie są za pan brat tak jak my? Chyba nie chcemy wiedzieć.
Niedawno kolega wilkolak22 pisał o tym, że przy graniu trzeba znać umiar- zgadzam się w 100%. Wspomniał również o tym, że "gry od małego to nie do końca trafiony pomysł". W pewnym stopniu i to stwierdzenie popieram, aczkolwiek nie do końca. Załóżmy, że dzieciaki samodzielnie zaczynają grać w wieku około...żeby się teraz nie zbłaźnić...6 lat? Więcej, mniej, nie mam bladego pojęcia, ja przygodę z grami zacząłem z 5 lat temu, ale teraz komputer/konsole i Internet ma praktycznie każdy, więc dostęp do gier to nie problem. Jasna sprawa, jeśli takiemu kilkuletniemu urwisowi ogromną radochę sprawia odcinanie głów czy widok wypływających flaków na wierzch, coś chyba jest nie tak. Nie jestem rodzicem (jeszcze ), więc za dużo o tym nie będę pisał, skoro doświadczenia nie mam, ale moimi przemyśleniami się podzielę. To w głównej mierze zależy od opiekunów w co gra ich pociecha- przejeżdża ludzi czołgiem na ulicy, gania z kotem jako tłumikiem karabinu czy może pyka w coś, co naprawdę jest stworzone z myślą o takich najmłodszych graczach. Gorsza sprawa, jeżeli od małego nikt nie kontroluje tego, w co zagrywa się pociecha. Dlatego na rodzicach ciąży ta odpowiedzialność cd. wyboru gier czy w ogóle pozwolenia na giercowanie.
Kolejna kwestia, którą jednak interpretuję inaczej. Grać może każdy, dosłownie, zaczynając od 5-letniego bajtla po starszą osobę, do tego grać można w co się żywnie podoba. Mnie nie zdziwi już chyba nic po tym, jak na lekcjach chemii nauczyciel ciupał w sławne Angry Birdsy A trzeba Wam wiedzieć, że to porządny żonaty facet z charakterystyczną "polanką" na głowie. Nawet się z tym specjalnie nie chował, zwinnie śmigał palcami po ekranie, uśmiechając się przy tym do całej klasy. Nikt z tego powodu nie robił mu wyrzutów, wręcz przeciwnie, byliśmy z tego faktu zadowoleni- kiedy on zaczynał grać, my kończyliśmy lekcje.
Wiek nie ma żadnego znaczenia, żadnych barier, o ile nie tworzymy ich sobie sami- w głowie.
Dlaczego gramy? Bo to sprawia przyjemność i daje dużo frajdy, można odpocząć i się zrelaksować, zapomnieć o kłopotach i odreagować. "Bezcelowe" zabijanie nie zawsze mija się z celem, ucieczka przed policją zawsze ma swoje powody, nic nie dzieje się bez powodu. Zwykłem mówić, że niejedna gra jest lepsza od niejednego filmu, biorąc pod uwagę fabułę oczywiście. Niektóre są tak nieprzewidywalne i zaskakujące, że "hity z Hollywood" do pięt im nie sięgają.
Ocenianie ludzi po wyglądzie jest bez sensu, tak samo bezsensowne jest wyrabianie sobie o nich opinii na podstawie gier, w które gra. "Oho, już od młodego mu się podoba mordować i zabijać, co z niego wyrośnie...". Idąc dalej takim tokiem myślenia, dochodzę do pewnej niejasności. Jeśli graczowi frajdę sprawia wyeliminowanie wrogo nastawionego człowieka w grze i na podstawie tego niektórzy wydają osąd, że ma zrytą banię u podstawy, to co powiedzieć o tym, który uwielbia zaczytywać się w opisach męczarni torturowanych więźniów wojennych? Obie przedstawione osoby robią to, co lubią i to co chcą, to, co sprawia pojawianie się u nich wielkiego banana na twarzy, a jak niesprawiedliwie są potraktowane.
Zdaję sobie sprawę z tego, że książki zawsze były i będą nad grami, ale czy w takich wypadkach nie można ich traktować tak samo? Czytam co chcę, gram w co chcę. Czytam Czerwonego Kapturka albo Krzyżaków, gram w Need for Speeda albo Dead Island, to nie ma nic do tego, jakim jestem człowiekiem. Owszem, jeśli przykładowy gracz X będzie grał dzień i noc, zaniedbywał wszystkie obowiązki, szkołę, pracę, to można uznać, że gry nie wpływają na niego najlepiej. Mimo wszystko czerpie on z tego korzyści, czasami tylko jemu znane i rozumiane, ale to nadal korzyści! Tak samo będzie w przypadku czytelnika, którego bez reszty pochłonęła ciekawa książka. Przesiedzi przy niej kilka dni i nocy, nie będzie z niego żadnego pożytku, ale on i tak będzie zadowolony. Widać analogię? Myślę, że tak, lepiej obrazującego to zjawisko przykładu nie wymyśliłem.
Jeden uwielbia gry, inny kocha książki, następny pała miłością do filmów. Jak nie trudno wywnioskować, nie do końca zgadzam się z tezą, która głosi "Powiedz mi, co czytasz, a powiem Ci, kim jesteś". Czemu? Bo do zeszłego miesiąca musiałbym być nikim.
Dziękuję za przeczytanie i zapraszam do dyskusji, komentowania i oceniania wpisu
EDIT:
Nie, po prostu nie mogłem przejść obok tego obojętnie.
http://www.benchmark.pl/aktualnosci/gta-iv-4-gra-dziecko-osmiolatek-zabojstwo.html
Pewnie wielu z Was przeczytało już tego newsa, a jeśli nie, to polecam. Jest to kolejny idealny przykład tego, jak niewłaściwie, po prosto źle, traktowane są gry.
Chłopak w wieku 8 lat zastrzelił swoją opiekunkę, starszą kobietę. Co policja wskazała jako bezpośrednią przyczynę tego zdarzenia? Oczywiście GTA IV, w które dzieciak ponoć grał przed nieszczęśliwym wydarzeniem. Nie wiem czy nie zadano sobie trudu, aby sprawdzić fundamentalną rzecz, która sama nasuwa się na myśl- skąd takie dziecko miało dostęp do broni palnej? Takiej, z której można zabić? Kto mógł być tak...niekompetentny aby tego nie sprawdzić, tylko zrzucać winę na grę?
Oczywiście, wydaje mi się, że w takim wieku granie w GTA nie jest najlepszym wyborem, no ale cóż, bywa i tak. Znowu powtarza się sytuacja, którą omówiłem u góry- gra wcale nie jest głównym czynnikiem, który sprokurował całą tę sytuację, ale za taki jest uważana. Pytam też, jak dzieciaka wychowali rodzice, skoro był w stanie strzelić do niewinnej babci. Pytam co było nie tak z tym dzieckiem, bo coś nie tak było na pewno. Co z takich informacji może wynieść całkiem sporo ludzi? Zapamiętają tylko to- "Gry zabijają!".
- 9
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze