BF 4 Beta, czyli kilka(naście) godzin wyjętych z życia
Na samym początku chciałbym przeprosić za ostatni przestój w dostarczaniu moich wypocin, jednak miałem spory natłok obowiązków związanych z nową szkołą itp., itd., ale już wracam i postaram się systematycznie coś skrobać
Już raz pisałem o Battlefieldzie 4, dzisiaj zrobię to ponownie. Tym razem nie będę snuł przypuszczeń i nie będę gdybał, bo przecież wersja beta tej gry hula w najlepsze. Jest dobra do tego stopnia, że spędziłem przy niej już kilkanaście godzin. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że jestem raczej zapalonym "singlowcem" i do multi po prostu jakoś mnie nie ciągnie. Niektórym może się to wydawać dziwne, sprzeczne z logiką i założeniami niektórych gier, ale tak to już ze mną jest. Jednak teraz chyba coś się zmienia...
Kupiłem Crysisa, na multi nawet nie zwróciłem uwagi. Kupiłem kilka NFS'ów, multi dla mnie nie istniało. Kupiłem FIFĘ, multi jakby nie było. Battlefielda 3 miałem...używanego, więc siłą rzeczy grać w multi także nie mogłem. Co zatem sprawiło, że pobrałem oficjalną betę nowej odsłony gry tworzonej przez DICE?
Sam do końca nie wiem.
Na pewno była we mnie chęć, aby sprawdzić, jak moja maszyna poradzi sobie z tą produkcją, czyli potraktowałem to jako swoisty benchmark. Poza tym gry, którymi dysponuję, powoli mnie nudziły, toteż chciałem spróbować czegoś zupełnie nowego. No i chyba najważniejsza sprawa...wierzcie lub nie, ale to jest dopiero druga gra, w którą gram przez sieć. Pierwszy był Combat Arms, darmowy FPS. Zatem moje umiejętności są naprawdę średnie, żeby nie powiedzieć słabe, a przynajmniej wg mnie. To była chyba moja myśl przewodnia, kiedy ściągałem betę- sprawdzić się na tle innych, zobaczyć czy to serio takie wciągające i ciekawe.
Nie pamiętam dokładnie którego dnia pobrałem grę, ale załóżmy, że niecały tydzień temu. Wybór serwera, nad spojrzeniem i ogarnięciem trybów rozgrywki nawet nie myślałem. Wylądowałem w czołgu, przejechałem kilkaset metrów i mnie zestrzelili. Potem znowu i znowu. O nie, tak być nie będzie. Wyszedłem i zaatakowałem inny tryb, zwący się Domination. Wtedy zaczęła się dla mnie prawdziwa gra. Od razu rzucono mnie na głęboką wodę, walka wrze, ja biegam od budynku do budynku, od auta do auta, żeby się tylko nie wychylać. I tak mnie zdjęli, ci z dachu. Pierwszy dzień czy dwa w moim wykonaniu najlepiej pominąć i puścić w niepamięć. Narobiłem sobie takich strat w statystykach, że nawet lepsza gra obecnie nie pozwala na wyjście "na czysto".
Mapa Siege of Shanghai jest dosyć rozległa i z początku nie umiałem sobie z tym poradzić, nie wiedziałem gdzie wchodzić, a gdzie nie, więc byłem łatwym łupem dla snajperów (i nie tylko). Z czasem, kiedy poznałem różne zakamarki mapy, przejścia, przeloty, ulubione miejsca snajperów, tereny, gdzie samemu lepiej się nie zapuszczać, radziłem sobie coraz lepiej.
Rozgrywka zaskoczyła mnie swoją szybkością i dynamicznością, nie ma chwili wytchnienia, nie możesz stanąć za rogiem i iść do kibla, jak to było w przypadku Combata. Wiem, że to porównanie jest głupie i bezsensowne, ale chcę tylko pokazać, jakiego przeskoku jakościowego doznałem, o trudności nie wspominając. Nie ma czegoś takiego jak "kampienie", tutaj trzeba biegać i biegać, bo chwilowy przystanek zwykle kończy się deadem. "Dachowcy" też łatwego życia nie mają- stale muszą mieć na oku windę i drabinę, inaczej można ich wystrzelać jak kaczki. Wiem też już, że trzeba uważać przy wychodzeniu z windy właśnie- jeśli są tam moi, to luz, jeśli jest tam pusto, to nie luz. W jakichś 80% przypadków wychodzi koleś z lewej z shotgunem, pif-paf i koniec, dziękuję, do widzenia. Jeżeli wrogowie są na skraju dachu, to da się to rozwiązać, choć walcząc samemu vs kilku jest ciężko.
Szumnie zapowiadający się system levolution jest ciekawy i dobrze zaimplementowany, choć spodziewałem się czegoś więcej. Przewracające się drzewo obok kontenerów u mnie ląduje zawsze w tym samym miejscu, roztrzaskane regały i biurko w pokoju znajdującym się koło korytarza prowadzącego do windy też wyglądają jakoś dziwnie podobnie za każdym razem. Mimo to kruszące się mury, rozpadające rzeźby czy tłuczone szyby wyglądają i zachowują się tak, jak powinny. Rozwalić można naprawdę dużo, nie wszystko, ale to i tak dużo.
Grafika to temat, który jest jednym z głównych, jeśli mówi się o Battlefieldzie. Przy każdej nowej odsłonie powraca jak bumerang. Tu nie jest inaczej, bowiem oprawa wizualna stoi na wysokim poziomie. Rozbłyski słońca, refleksy, odbicia, cienie, krawędzie, dobrze zbalansowane kolory i wysokiej jakości tekstury (choć nie wszystkie) składają się na efekt, który może zapierać dech w piersiach (momentami oczywiście). Wiem, to jedna mapa, ale jeżeli reszta będzie wykonana z taką samą szczegółowością i dokładnością, to ja nie mam pytań.
Jestem także rozentuzjazmowany oprawą dźwiękową. Wybuchy granatu, wystrzały z broni, przewracające się fragmenty pomieszczeń czy puszczenie szyb w drobny mak brzmią jak prawdziwe.
Na całe szczęście optymalizacja również jest ok, a przynajmniej taka jest moja opinia. Gra automatycznie wybrała ustawienia wysokie, dzięki czemu liczba klatek oscylowała koło 50-60. Niestety zdarzały się okropne dropy FPS'ów, które trwały krótko (maksymalnie 3 sekundy), ale uniemożliwiały i utrudniały rozgrywkę. Ostatnio tego problemu już nie zauważyłem i mogę grać komfortowo.
Gadając z kumplem w szkole zastanawiałem się czy komputer zapewni odpowiednią wydajność, żeby pykać na maksymalnych ustawieniach. Postanowiłem to sprawdzić, wszystko na fulla, myślę sobie, coby chociaż te 20-30 klatek było, a tu bam. Gra działa płynnie i bez żadnych zacięć, nawet podczas szybkiej wymiany ognia, gdy na ekranie dzieje się bardzo wiele. Wchodzę w opcje, żeby upewnić się, że ustawienia graficzne są zmienione- no i są. Włączam Frapsa, przez kilka minut walki zapisywał liczbę klatek na sekundę. Co z tego wynikło?
Dla zainteresowanych mój konfig to:
i5 2500K+ Fortis
Gigabyte HD 7870
8GB RAM 1333mHz
Gram oczywiście w rozdzielczości FullHD, żeby nie było wątpliwości.
Wczoraj pojawił się u mnie jakiś dziki błąd- zazwyczaj kiedy ktoś mnie zabije, choć nie jest to regułą, to obraz zacina się i wywala grę do pulpitu z komunikatem "Program Battlefield 4 przestał działać...". Już zdążyłem się porządnie na to zdenerwować, bo miałem kilka razy dobre staty, a się nie zapisały.
Kolejnym minusem jest długie, a czasami bardzo długie, ładowanie poziomu. Nie wiem czym jest to spowodowane i od czego to zależy, bo raz wchodzi od razu, a kiedy indziej muszę czekać znacznie dłużej.
Patrząc na moje K/D (obecnie 0.78) można wywnioskować, że nie gram jakoś szczególnie. Sporo killów, ale deadów jeszcze więcej. Mimo to dla mnie taki wynik jest zadowalający, bowiem w wielu turach plasuję się na podium. Prawie 12h już przegrane, do zakończenia testów może dobiję do jakichś 15-17 godzin.
Miała być ankieta, ale w związku z opóźnieniem opublikowania wpisu nie ma ona najmniejszego sensu i prawa bytu.
Reasumując, wersja beta ma swoje błędy, co jest całkowicie normalne i dopuszczalne, w końcu beta-testy służą do ich wykrycia i usunięcia. Dzisiaj wieczorem znowu odwiedzę Szanghaj, próbując upolować nożem kilku modów i ekspertów. Wierszyk już się tworzy, ale bez tych kilku screenów z blaszkami cały misterny plan pójdzie w...Po co to wszystko? A po to, żeby mieć pełną wersję Battlefielda 4. I nie, nie do grania w single, tylko do ciupania z prawdziwymi ludźmi. Bo w końcu zauważyłem, że w niektórych grach trzeba zwrócić uwagę na multi.
Jeśli kogoś interesuje jak wyglądają moje poczynania w grze, to tutaj znajdzie wszystko czego duszyczka zapragnie
http://battlelog.battlefield.com/bf4/soldier/Zulaga/stats/910499643/pc/
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia na polu bitwy
- 7
16 komentarzy
Rekomendowane komentarze