Skocz do zawartości

Blog prawie (gry)walny

  • wpisów
    41
  • odpowiedzi
    175
  • wyświetlenia
    347171752

[Fenomen The Sims - dlaczego gra w życie została hitem gamingu?]


Tomek Wilczyński

10871142 wyświetleń

blog-0052891001376860020.jpgMówisz "Simsy" i każdy wie o co chodzi. Właściwie dlaczego? Co takiego jest w tytule Maxis, że jest on jedną z najbardziej rozpoznawalnych gier wszechczasów? Jaki element gry uwiódł cały świat, łącznie z osobami niemającymi do pewnego czasu nic wspólnego z gamingiem? Dzisiejszy wpis daje początek serii wpisów pn. "GRAtka - kultowe tytuły gamingu", w której będziecie mogli przeczytać o najważniejszych grach naszych czasów. Zapraszam!

 

Simsy początkowo miały być... symulatorem dla architektów. Ciekawe, co? Gra popularna wśród setek milionów graczy na całym świecie była po prostu "aplikacją" dla następców Boba Budowniczego - to stwierdzenie brzmi dosyć śmiesznie. Ale to prawda - w istocie Simsy miały dzielnie odwzorowywać ciężkie życie architekta. Jak na czasy, w których powstała gra, była to bardzo realistyczna rozgrywka.

 

blogentry-66177-0-46558100-1376859946_thumb.jpg

 

Przygotowanie terenu, budowanie kolejnych ścianek, malowanie domu i robienie elewacji, przygotowanie wyposażenia. Do tej pory idea symulacji budowniczej świetnie się sprawdza. Ale... kolejna część ma już mało wspólnego z budownictwem. A więcej ze zwyczajnym, powszednim życiem. Bo tak naprawdę Simsy to po prostu samo życie. Bo jak inaczej można nazwać zabawę w kontrolowanie swojego Sima?

 

Gra zaczyna się od stworzenia swojego własnego, całkowicie niepowtarzalnego człowieka. Rockman, rasta, listonosz czy biznesman - kogo wybierzesz? Możliwości było tyle, ile kombinacji ubrań i cech wyglądu wewnętrznego. Do tego dochodzi charakter - również stworzony przez gracza, całkowicie od zera. Swoboda w tworzeniu głównego bohatera gry to jeden z głównych atutów gry. OK - mamy swojego ludzia - co dalej?

 

blogentry-66177-0-33667900-1376859935_thumb.jpg

 

Kolejnym etapem gry jest kupno i zagospodarowanie działki, na której nasz Sim ma wieść spokojne i całkiem nudne życie. Edytor dostępny w tej części był nawet nieźle stworzony i dawał sporo frajdy. No, jedynym ogranicznikiem była kasa, Ale i na to były sposoby - kto z czytelników ani razu nie używał kodów na pieniądze? No, coś Was mało...

 

Kiedy dom był gotowy, można było przejść do najlepszego (?) etapu gry - życia. I tu dopiero zaczynają się możliwości. Życie to po prostu życie - żyjesz i już. Jesz, idziesz do WC, myjesz się, idziesz do pracy/szkoły, wracasz, jesz obiad, idziesz do WC, siedzisz na PC, jesz kolację, idziesz spać, wstajesz, jesz.... i tak w kółko. To samo jest w Simsach. Co więc jest takiego wspaniałego w tym, że po prostu robimy to, co znamy z życia codziennego?

 

blogentry-66177-0-83209800-1376859950_thumb.jpg

 

Według mnie powodów było wiele, a tych najważniejszych kilka. Przede wszystkim to, że po prostu... gra to samo życie. Przyzwyczailiśmy się (reszta społeczeństwa również), że gry to kompletne Sci-Fi nie mające żadnego związku z rzeczywistością. Ot, kolejna zmyślona historia ze zmyślonym bohaterem, zmyślonym światem i całkowicie odbiegającym od normalnego świata zarysem fabuły. Rodzic, gdy widzi taką grę, ma całkowite prawo powiedzieć do dziecka: "Zająłbyś się czymś normalnym, a nie tylko w jakieś głupoty grasz. No i co ty z takiej gry wyniesiesz?" A Simsy w żadnym szczególe nie różnią się od życia. No i co taki biedny rodzic ma powiedzieć? "Nie graj w zabijanki"? "Oderwij się od tych głupot"? Nie ma racjonalnego powodu na skazanie tej gry na straty. Bo jeśli ktoś by to zrobił, to tak, jakby nie kochał życia i chciał popełnić samobójstwo. Doszliśmy więc do bardzo dziwnego wniosku, iż fenomenem Simsów nie była jej niezwykłość, ale przeciwnie - zwyczajna historia zwyczajnego człowieka. No i w dodatku ciągnąca się bez końca. Bo chyba nikt oprócz Chucka Norrisa nie przeszedł Simsów.

 

blogentry-66177-0-10851500-1376859956_thumb.jpg

 

OK, wiemy już, dlaczego Simsy budziły popularność wśród graczy. Ale jak to się stało, że po premierze gry liczba grających na komputerze zwiększyła się o jakieś 1000%? I znowu musimy zwrócić uwagę na zwyczajność tej gry. Skoro nie jest to kolejny zmyślona rozgrywka, w której niejeden mógłby się pogubić, skoro nie ma tu nic pozornie trudnego, skoro jest to po prostu życie, to dlaczego nie spróbować by zagrać? Takie rozumowanie z pewnością pojawiło się w głowie niejednej siostry, matki, babci (?), ojca i wszystkich, którzy z komputerem się za bardzo nie lubili. Była to dla nich świetna okazja, żeby "pobawić się w Boga", jak to niektórzy twierdzą.

 

Granie w życie stało się przez wiele lat niezapomnianą frajdą wśród rzeszy ludzi na całym świecie. Twórcy gry najprawdopodobniej nie mogli uwierzyć wynikom sprzedaży pierwszej części. Nic więc dziwnego, że postanowili wydać kolejną część. Ta była już duużo bardziej rozbudowana i dawała większe "możliwości życia". I z pewnością przyciągnęła większą ilość niegrających mężczyzn, bo opcja powiększenia rodziny również została poszerzona, i to sporo, porównując do poprzedniej wersji. :D

 

Ludzie pokochali wirtualne życie, czasem nawet zapominając o swoim. Godziny spędzone przed komputerem miały dziwne usprawiedliwienie: "A, zobaczę jeszcze czy dostanę ten awans", "A może zrobię sobie jeszcze jedno dziecko?", "Hej, jeszcze nie poznałem Anki z sąsiedztwa! Muszę do niej zadzwonić i zaprosić na kawę!" Świat znajdował olbrzymią frajdę z gry w życie. Tak jakby nie mieli swojej.

 

Z czasem wydawano coraz to inne wersje i dodatki, których jest już niezliczona ilość. I nadal cieszą się ogromną popularnością. Trudno pomyśleć, że symulator życia zrobił taką furorę wśród graczy. I nadal robi, bo na 2014 rok zapowiedziano 4 odsłonę The Sims. A jeszcze dziwniejsze jest to, że ta gra jest po prostu zwykła. I już.

 

Trzeba jednak pamiętać, że najważniejszą grą w naszym istnieniu jest życie. Nie to w Simsach, lecz to prawdziwe - z genialną grafiką 3D, świetną fabułą, ogromem misji głównych i pobocznych, świetnie zaaranżowanym aspektem towarzyskim i uzupełnionym dozą prawdziwych emocji. Do tego dźwięk Surround i biliony możliwości zakończenia. A więc jak TY zamierzasz skończyć swoją grę? I pamiętaj - graj tak, żebyś na końcu nie zobaczył "Game over"...

 

END OF TRANSMISSION...

W tekście zamieszczono materiały pochodzące z fabrykamemow.pl, kwejk.pl oraz materiały handlowe The Sims.

  • Popieram 3

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

×
×
  • Dodaj nową pozycję...