Skocz do zawartości

Bez Nazwy

  • wpis
    1
  • odpowiedzi
    0
  • wyświetlenia
    25036854

Samsung Galaxy Note 4 - gigant z aluminium


MaciekLeszczuk

25035059 wyświetleń

blog-0118865001430240007.jpg

Jak wszyscy dobrze wiemy, wszelkiego rodzaju reklamy nie zawsze mają odniesienie do rzeczywistości. Nie inaczej wygląda to w przypadku naszego (wcale nie tak) małego rynku “mądrych” telefonów. Producenci prześcigają się w walce o najpotężniejszą specyfikacje, czy najlepsze funkcje. Walka ta toczy się również na polu marketingowym, wystarczy wejść na oficjalną stronę dowolnego producenta, aby zostać zasypanym toną informacji o “genialnych” i “rewolucyjnych” funkcjach, dzięki którym nasze życie stanie się lepsze.

Nie inaczej jest również w przypadku najnowszego phabletowego flagowca Samsunga - Galaxy Note 4. W jego przypadku koreański producent chwali się głównie “najwyższo-półkowym” wyświetlaczem, “zaawansowanym” aparatem, “szybkim” ładowaniem oraz najważniejszym dla serii Note rysikiem S-Pen, który ponownie opisywany jest jako “zaawansowany”.

Czy słowa te mają jakiekolwiek odniesienie do rzeczywistości? Czy może po prostu copywriterów Samsunga poniosła fantazja? Sprawdźmy to, zapraszam do przeczytania mojej recenzji Galaxy Note 4.

 

“Wyświetlacz z najwyższej półki”

Każdy technologiczny geek zapewne wie, że większość flagowców Samsunga wyposażonych jest w ekrany wykonane w technologii Super AMOLED. Co to w skrócie oznacza? Największą różnicą w porównaniu z popularnymi IPS-ami stanowi podświetlenie, które oświeca tylko aktualnie aktywne piksele, a nie całą powierzchnię matrycy.

Niesie to ze sobą trzy główne zalety - energooszczędność (prąd zużywają jedynie aktywne piksele), bardzo dobrą czerń (uzyskanie lepszej jest praktycznie niemożliwe) oraz bardzo porządny kontrast. Oprócz tego AMOLEDY słyną także z bardzo (ale to BARDZO) żywych kolorów - tutaj niestety czy jest to wada, czy zaleta trzeba zadecydować samemu. Ja na szczęście uwielbiam jaskrawe (i często wręcz przesadzone) kolory w AMOLEDACH, więc dla mnie jest to niezaprzeczalna zaleta, tak więc używanie tego pięknego wyświetlacza w Note 4 było czystą przyjemnością.

blogentry-112772-0-94507700-1430239005_thumb.jpg

Ekran zastosowany w Note 4 oprócz wyjątkowych kolorów posiada także całkiem niezłą rozdzielczość Quad HD (2560 na 1440 pikseli). Przy tym również można się sprzeczać, czy tak duża gęstość pikseli na cal (jest tu ich aż 518) jest nam w telefonie potrzebna (moim zdaniem nie), ale i tak niestety nic już z tym nie zrobimy, ponieważ coraz więcej producentów wsadza takie matryce do swoich produktów.

Jak przystało na phablet, ekran w Note 4 jest o przekątnej aż 5,7 cala. Dla niektórych to za dużo, a dla niektórych w sam raz. Tym razem ja uplasowałem się mniej więcej pomiędzy tymi dwoma przekonaniami - rozmiar Note 4 nie sprawia mi praktycznie żadnych problemów, ale też nie sprawia, że wykonuję jakąkolwiek czynność szybciej, czy wygodniej.

Wyświetlacz czwartego telefonu z serii Note nie jest jednak wcale idealny - na słońcu nawet na najwyższej jasności często widać niewiele, kolor biały ma delikatnie żółte zabarwienie, a patrząc na ekran pod kątem jesteśmy w stanie zauważyć efekt tęczy, typowy dla wszystkich AMOLEDÓW.

Warto wspomnieć także o trybie wysokiej czułości na dotyk, po którego włączeniu jesteśmy w stanie korzystać z ekranu dotykowego za pomocą standardowych rysików (choć do końca nie wiem po co, skoro mamy przy sobie S Pen) oraz mając na dłoniach rękawiczki (co akurat bardzo przyda się w zimę).

 

“Zaawansowany aparat”

O aparatach we flagowcach Samsunga słyszałem już naprawdę wiele dobrych rzeczy. Sam jako były posiadacz Galaxy SIII pamiętam, że jak na tamte czasy, telefon ten robił naprawdę świetne zdjęcia. Kiedy po raz pierwszy udało mi się zobaczyć Note 4 u mojego kolegi prawie od razu spytałem się go, jak i tutaj sprawuje się aparat. Przez następne kilka minut słuchałem jak ten sam kolega zachwala go pod każdym możliwym aspektem - od oprogramowania, po same fotografie.

blogentry-112772-0-83135400-1430239019_thumb.jpg

Jak więc możecie się domyślić, wobec modułu aparatu w Note 4 miałem duże oczekiwania, czy Samsungowi udało się je spełnić, a mój kolega naprawdę miał rację co do wyjątkowości zdjęć wykonanych flagowym phabletem koreańskiego producenta?

Jedno słowo - tak.

Nie wiem jak im się to udało osiągnąć, ale aparat w Note 4 jest najlepszym tego typu modułem z jakim miałem dotychczas do czynienia. Może Note nie ma wielu funkcji dostępnych u konkurencji (dual camera HTC, laserowy auto focus LG, czy wodoodporność Sony), ale zdecydowanie nadrabia to chociażby szybkością w jakiej wykonuje zdjęcia, czy całkiem rozbudowanej aplikacji Aparatu.

Obiektyw znajdujący się z tyłu obudowy co prawda delikatnie wystaje, przez co zapewne będzie łatwo zbierał rysy (choć co prawda mój egzemplarz wyraźnie był już u wielu innych osób, praktycznie nie posiadał żadnych większych rys w tym miejscu), wyposażony został w matrycę o rozdzielczość 16 Mpx oraz system OIS (optycznej stabilizacji obrazu). Jego mniejszy brat umieszczony tuż nad ekranem pochwalić się może “tylko” 3,7 Mpx oraz dość szerokim kątem widzenia - idealnym do robienia zdjęć selfie.

Główny aparat gotowy do wykonywania zdjęć jest w dosłownie ułamek sekundy po włączeniu aplikacji, równie szybko reaguje on na naciśnięcie spustu (po którego przytrzymaniu wykonujemy zdjęcia w trybie seryjnym).

Fotografie wykonane tylnym aparatem Note 4 wyglądają bardzo dobrze. Telefon może pochwalić się bardzo szybkim auto focusem, niezłą głębią ostrości, czy niesamowicie dobrymi zdjęciami obiektów w ruchu - podczas gdy sfotografowanie psa tarzającego się w trawie jest dla konkurencji rzeczą niemożliwą, Note 4 robi to z łatwością

(czego efekty zobaczyć możecie poniżej oraz TUTAJ w lepszej jakości).

blogentry-112772-0-55372400-1430239041_thumb.jpgblogentry-112772-0-12600100-1430239056_thumb.jpgblogentry-112772-0-85539900-1430239070_thumb.jpg

Aparat bardzo dobrze sprawuje się również w ciemnych miejscach, lecz tutaj fotografie bez użycia lampy błyskowej bardzo często wychodzą zaszumione. Jedyną “ułomnością” Note 4 są kolory w wykonywanych przez niego zdjęciach - czasami są one całkiem dobre, ale niestety bardzo często są brakuje im kolorów. W wyeliminowaniu tej wady w wielu przypadkach pomaga włączenie trybu HDR, ale nawet on nie uratuje wszystkich zdjęć.

Całkiem przyzwoicie wypadają również filmy kręcone przez Note 4. Maksymalną rozdzielczością jest tutaj aż 4K, które wygląda całkiem nieźle, a na dodatek jakoś wyjątkowo nie nagrzewa całego telefonu (nie tak jak w Xperiach...). Do naszej dyspozycji trafił także tryb filmów w zwolnionym tempie, ale te niestety wyglądają dla odmiany bardzo słabo. Podczas odtwarzania ich w normalnej prędkości wyraźnie widać brak płynności (totalnie nie mam pojęcia skąd się to bierze) oraz strasznie niską jakość (niby jest to 720p, ale wygląda na słabe 480p).

https://www.youtube.com/watch?v=RxQp_RZe-KM

Tak jak przystało na Samsunga, ciekawych funkcji nie mogło zabraknąć jeszcze w samej aplikacji Aparatu. Oprócz standardowych opcji co do lampy błyskowej, rozdzielczości zdjęcia, HDR, czy filtrów (z podglądem na żywo - niby nic, a jakie wygodne) zostało oddane kilka trybów takich jak: Selfie z tylnego aparatu (całkiem sprytne, zaznaczamy gdzie ma się znaleźć nasza twarz, obracamy telefon, a gdy już uda nam się po omacku dobrze wycelować, Note zacznie wibrować i zrobi zdjęcie), panorama, powolny ruch, szybki ruch czy upiększanie twarzy (wygładzanie niedoskonałości naszej twarzy podczas robienia selfie). Jeśli to jednak dla nas mało, więcej trybów pobrać można ze sklepu Samsung Apps.

blogentry-112772-0-97950000-1430239105.png

Jakieś wady?

Aplikacja aparatu jest bardzo rozbudowana, ale niestety przy tym wszystkim równie nieczytelna i mało intuicyjna. Być może są to nawyki z Aparatu Google na moim Nexusie, ale tutaj byłem po prostu zagubiony.

blogentry-112772-0-39776500-1430238938.pngblogentry-112772-0-19707900-1430238958.png

 

“Szybkie ładowanie, wysoka pojemność”

Note 4 wyposażony został w ogromną baterię o pojemności aż 3200 mAh. Można byłoby się więc spodziewać, że ogniwo to będzie spokojnie znosiło trudy dnia codziennego, a może nawet będzie w stanie przeżyć dwa dni bez podpinania pod ładowarkę, prawda?

No niestety nie.

Tutaj sprawa robi się trochę bardziej skomplikowana. Na Androidzie 4.4 Note 4 osiągał bardzo przyzwoite wyniki na poziomie nawet 5, czy 6 godzin na włączonym ekranie wraz z pełną lokalizacją, automatyczną jasnością i LTE.

Wszystko zmieniło się jednak wraz z wyczekiwaną przez wielu aktualizacją do Androida 5.0 Lollipop. Po niej wspaniałe czasy osiągane przez Note 4 odeszły w niepamięć. Podczas bardzo podobnego użycia co mój kolega z identycznym Notem pod kontrolą KitKata pod koniec dnia w szkole miałem zawsze około 20% (czasami nawet więcej) baterii mniej niż on.

Note 4 zaczął pochłaniać energię ukrytą w baterii jakby był Nexusem 5, który słynie przecież ze słabej (strasznej, okropnej, niewyobrażalnie nieudanej) energooszczędności.

Jaki są więc tego wyniki?

Bardzo często Note 4 do ładowania podłączać musiałem już koło godziny 18 z zaledwie 3, czasami nawet 4 godzinami na ekranie. Przypominam, że były to godziny na automatycznej jasności ekranu, LTE i pełnej lokalizacji. Czego by nie mówić, jest to wynik bardzo średni, wiele innych telefonów na rynku sprawdzała się pod tym względem o wiele lepiej.

blogentry-112772-0-76756800-1430239126_thumb.jpg

Jedyną rzeczą, która ratuje Samsunga przed kompletną klapą pod względem baterii w Note 4 jest zastosowana w nim technologia szybkiego ładowania. Z tego co wiem nie jest to co prawda Qualcomm Quick Charging znany z flagowców innych producentów, ale i tak sprawuje się bardzo dobrze. Naładowanie telefonu do 50% trwa według Samsunga około 30 minut, po moich kilku testach jestem w stanie takie czasy potwierdzić. Bardzo dobrą wiadomością dla użytkowników jest także to, że specjalną ładowarkę obsługującą szybkie ładowanie znajdziemy od razu w pudełku z telefonem, dzięki czemu aby z tego skorzystać nie musimy dokupywać odpowiedniego zasilacza, tak jak u konkurencji.

 

“Zaawansowany rysik S Pen”

Stworzyć phablet potrafi każdy głupi, ale stworzyć phablet, który będzie sobą coś reprezentował jak się okazuje, wcale nie jest tak łatwo.

blogentry-112772-0-83313900-1430239696_thumb.jpg

Sztuka ta na szczęście udała się Samsungowi już za pierwszym razem. Pradziadek opisywanego dzisiaj Note 4 zasłynął raczej nie tylko za sprawą ogromnego wyświetlacza, ale także dzięki temu, w jaki sposób został on wykorzystany. Oprócz imponujących możliwości wielozadaniowości (o tym za chwilę) koreański producent dał nam także rysik (który praktycznie nie zmienił się przez te lata).

blogentry-112772-0-73420000-1430239146_thumb.jpg

Nie jest to jednak zwyczajny rysik - nie zadziała on bowiem na ekranach innych telefonów (choć tutaj ciekawostka, działa w tabletami do rysowania firmy Wacom), od zwykłego patyczka odróżnia go także mały przycisk, znajdujący się na jego obudowie.

Zacznijmy jednak od postaw - po wysunięciu go ze specjalnego “schowka” na ekranie Note 4 wyświetla się małe, okrągłe menu z kilkoma najważniejszymi opcjami S Pena. Znajdziemy tam rysowanie po ekranie (czyli zwykła edycja zrzutu ekranu), wycinek ekranu (zaznaczyć można np. dany element na zdjęciu, aby potem go udostępnić, lub wykorzystać gdzie indziej), szybka notatka (czyli taki S Note odpalony w okienku) oraz inteligentne zaznaczanie.

blogentry-112772-0-66996300-1430239197.png

Z tych wszystkich czterech “ficzerów” do gustu przypadł mi właśnie ten ostatni. Po jego wybraniu trzeba było zaznaczyć dany fragment tekstu (np. ze zdjęcia), a telefon następnie odczytywał go i “tłumaczył” na czysty tekst, który następnie można był skopiować, czy od razu gdzieś udostępnić. Niby nic, ale jak już mamy coś ze zdjęcia przepisać, staje się on naprawdę wygodnym narzędziem.

Rysika używać możemy także do nawigacji po całym systemie - ekran reaguje na niego tak na jak nasz palec. Na dodatek jeśli przybliżymy go na mniej więcej centymetr do wyświetlacza, pojawia się mały punkcik, dzięki któremu możemy między innymi podświetlać wybrane opcje na stronach internetowych (reakcja jest taka sama, jak po najechaniu kursorem myszki).

blogentry-112772-0-75468500-1430242898_thumb.jpg

Dla wielu bardzo przydatną opcją okaże się także czułość rysiku na siłę dotyku - wykorzystać można to w wielu programach graficznym (chociażby w fabrycznie zainstalowanym PEN.UP).

 

“Uroki wielozadaniowości”

O rysiku opowiedziałem, więc teraz mogę już przejść do, moim zdaniem, najlepszej funkcjonalności Galaxy Note 4 - MultiWindow.

Od czasu kiedy zobaczyliśmy ją w pierwszym phablecie sygnowanym znaczkiem Note, funkcja ta zmieniła się bardzo widocznie. Teraz możliwość uruchomienia dwóch appek w tym samym momencie (jedna na górze, a druga na dole ekranu) jest tylko dodatkiem.

blogentry-112772-0-85781700-1430239325.png

W Note 4 główną rolę wielozadaniowości gra uruchamianie appek w okienku. Aby zmniejszyć wspieraną aplikację (tutaj niestety minus - nie działa to z każdym programem) wystarczy “złapać” ją w górnym rogu (lewym lub prawym, to już zależy od preferencji użytkownika) a następnie przeciągnąć w dół. Po wykonaniu tej czynności pozostaje nam tylko pozbierać szczękę z podłogi - funkcja ta działa bowiem bardzo, ale to bardzo sprawnie. Podczas zmniejszania nie doświadczymy żadnych przycięć, a proporcje okienka nie zmieniają się, więc jej układ się nie rozsypie. “Zokienkowaną” appkę możemy dowolnie przesuwać, zmieniać jej rozmiar, lub nawet zminimalizować do postaci małego kółeczka latającego po ekranie.

blogentry-112772-0-42819800-1430239342.png

Bajer ten ma niestety dwie wady - pierwszą z nich jest wspomniany już przeze mnie brak kompatybilności ze wszystkimi appkami, a drugą jest sam gest, którym ją aktywujemy. Bardzo często zdarzało mi się bowiem przez przypadek zminimalizować aktualnie używaną aplikację, podczas gdy chciałem po prostu rozwinąć pasek powiadomień. Na szczęście gest ten da się wyłączyć, cała funkcjonalność dostępna jest bowiem także po przytrzymaniu przycisku wstecz pod ekranem.

 

“I wiele więcej”

Przygotowując się do tej recenzji trafiłem na oficjalną stronę Note 4 na witrynie Samsunga. Bardzo zaskoczył mnie na niej brak informacji o trzech aspektach tego najnowszego phabletu koreańskiej firmy - wykonania, nowej wersji TouchWiza oraz wydajności. Mój pierwotny plan na tą recenzję zakładał, że nie będę pisał tutaj o niczym, o czym zapomniał sam Samsung. Podczas tego tygodnia z Note 4 postanowiłem jednak, że o paru rzeczach wspomnieć muszę.

Zacznę od ostatniej z zapomnianej przez Samsunga kwestii - wydajności. Na sam początek wspomnieć muszę o tym, że na rynku znaleźć można dwie wersje Note 4. Jedną ze Snapdragonem 805, a drugą z Exynosem Octa 5433. Mój testowy egzemplarz wyposażony był w autorski SoC Samsunga.

Przez tydzień (momentami naprawdę ciężkich) testów, ani razu nie zdarzyło mi się narzekać czy to na brak wydajności, czy to na problemy z przegrzewaniem się procesora. Samsungowy Exynos zbudowany jest tak naprawdę w dwóch mniejszych mikroprocesorów (cztery rdzenie Cortex-A15 po 2,1 GHz oraz cztery Cortex A7 o taktowaniu 1,5 GHz), które przełączają się miedzy sobą zależnie od zapotrzebowania na moc obliczeniową. Dzięki takiemu rozwiązaniu telefon pozostaje wydajny kiedy jest tak potrzeba, ale i energooszczędny (choć Android 5.0 trochę to psuje) kiedy można sobie pozwolić na niższe taktowanie. Dodatkowo w przeciwieństwie do konkurencyjnego Snapdragona nie nagrzewa się on do absurdalnie wysokich temperatur z byle powodu - nawet podczas grania przez LTE czy podczas ładowania urządzenie nie parzyło w dłonie.

blogentry-112772-0-30687500-1430239576.png

Kolejną kwestią wartą omówienia jest nowy TouchWiz. Nie jest on może całkowicie przeprojektowany względem Galaxy S5, ale widać, że poczyniono wyraźne zmiany, aby uczynić tą nakładkę miłą dla oka użytkownika. Dużo ładnych, pastelowych kolorów na płaskich powierzchniach z dodatkiem Material Design wygląda już całkiem przyzwoicie, ale niestety miejscami nadal widać pozostałości po “starym i brzydkim” TouchWizie.

blogentry-112772-0-30824900-1430239533.png

Bardzo wiele zmian poczyniono w sprawie optymalizacji nakładki - teraz nie zjada ona całej dostępnej pamięci, wiele stockowych (czyli często śmieciowych) appek da się odinstalować, a poruszając się po interfejsie bardzo ciężko natrafić na spadki płynności animacji. Aby zobaczyć więcej zrzutów ekranu z Note 4, zapraszam TUTAJ.

blogentry-112772-0-49869600-1430239559.png

Całe odchudzenie TouchWiza odbiło się na “ficzerach”, z których nakładka ta jeszcze niedawno słynęła. Tutaj oprócz wspomnianego już przed chwilą MultiWindow znajdziemy niewiele bajerów, którymi moglibyśmy zabłysnąć przed znajomymi. Moim zdaniem najciekawszym z nich jest aplikacja S Health. Służy ona głównie do badania naszej aktywności fizycznej (między innymi wyświetla liczbę kroków na ekranie blokady) oraz mierzenia wielu dziwnych parametrów życiowych za pomocą czujnika pulsu umieszczonego tuż pod aparatem.

blogentry-112772-0-72306600-1430239673_thumb.jpg

Za jego pomocą możemy oczywiście poznać nasz puls, ale i także poziom stresu, natlenienia krwi, czy nawet poziom promieniowania UV - wszystkie te funkcje są ciekawe na papierze, ale niestety wiele z nich lubi nie działać poprawnie, prosząc nas o powtórzenie pomiaru (czasami nawet po kilka razy).

blogentry-112772-0-17485400-1430239513.png

Ostatnią (choć moim zdaniem najważniejszą) kwestią, którą poruszę jest obudowa Galaxy Note 4. Samsung wraz z tym telefonem już na dobre porzucił plastikowe, trzeszczące i brzydkie szkielety swoich flagowców.

blogentry-112772-0-04792900-1430239479_thumb.jpg

Tutaj do czynienia mamy z prawdziwym aluminium, Gorillą Glass 4 (nadal się rysuje) oraz (sztuczną) skórą. Design tego phabletu jest moim zdaniem perfekcyjny - niewiele da się w nim bowiem poprawić. Czarna ramka odporna jest na drobne ryski (choć na te większe już nie), a srebrne wstawki bardzo ładnie rozjaśniają ciemną konstrukcję.

blogentry-112772-0-55600700-1430239646_thumb.jpg

Jedyną skazą na tym arcydziele designu (ok, tutaj już trochę przesadziłem :D) są paski znajdujące się pod digitizerem i nad dotykowymi przyciskami, które przez to są strasznie “pocięte”.

blogentry-112772-0-23685600-1430239623_thumb.jpg

Samsung bardzo dobrze spisał się nie tylko pod względem wyglądu, ale także i wykonania. Nie uświadczymy tutaj bowiem żadnego skrzypienia, czy luzów - wszystko spasowane jest wręcz perfekcyjnie. Bardzo przyjemne w klikaniu są także przyciski, zarówno te boczne, jak i główny (który połączony jest ze słabym skanerem linii papilarnych).

blogentry-112772-0-75354500-1430239447_thumb.jpg

 

Podsumowanie

Galaxy Note 4 jest dobrym telefonem. Jednak pomimo wielu zalet, ma on także swoje wady. Większość z nich na szczęście tyczy się tylko oprogramowania, co oznacza, że z łatwością mogą zostać wyeliminowane, to zależy bowiem tylko od woli Samsunga.

Czy warto jest kupić ten phablet? Zacznę od tego, że na rynku telefonów o ekranie większym niż 5,5 cala, sensownej konkurencji po prostu nie ma. Jest co prawda Huawei Mate 7, ale w nim producent zapomniał o sensownym wykorzystaniu tak dużego wyświetlacza. Kupić możemy także iPhone 6 Plus, ale jak to przystało na iPhone, nie ma sensu porównywać go do urządzeń z Androidem.

Jeśli więc szukamy phabletu, na pewno nie znajdziemy lepszego urządzenia. Jeśli cały czas nie wiemy czego dokładnie potrzebujemy, radziłbym poczekać chociażby na Galaxy S6 - on wydaje się, że eliminuje wszystkie wady Note 4, przy okazji oferując mniejszy (i dla wielu osób wygodniejszy) ekran.

 

Zalety:

- Wygląd i wykonanie

- Ekran

- Aparat

- Zastosowania rysika

- MultiWindows

 

Wady:

- Bateria

- Ogólna jakość aktualizacji z Androidem 5.0

- Zdjęcia przy słabym oświetleniu

- Tekstura digitizera widoczna na przyciskach

  • Popieram 2

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

×
×
  • Dodaj nową pozycję...