Jak wszyscy dobrze wiemy, na dzisiejszym rynku gier można spotkać "interaktywne filmy" oparte na książkach. Ostatnio, kiedy wypożyczałem "Metro 2033", przypomniało mi się, że posiadam grę o tej samej nazwie. Moją głowę zaczęły nachodzić myśli: "Co bardziej mnie wciągnie?". Postanowiłem więc zrobić małe porównanie po ukończeniu obu produkcji.
Na pierwszy ogień poszła lektura. Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem fanem fantasy. Dlatego byłem w szoku, gdy już po czterech dniach (myślałem, że będę miał zajęcie na co najmniej dwa tygodnie ) zobaczyłem napis "KONIEC" - książka wciągnęła mnie bez reszty. Oprócz interesującej fabuły, zaskakujących zwrotów akcji, tekst często skłaniał do refleksji. Właściwie, co będę się rozpisywał - przeczytajcie sami. Nie zawiedziecie się.
Czy gra spełniła moje oczekiwania? Nie. W żadnym razie nie mogę powiedzieć, że bawiłem się lepiej. Wycięto większość bardzo ciekawych (i ważnych) fragmentów lektury, całą fabułę "spłaszczono", a bohater wydawał się bezpłciowy. Całość dopełnili przeciwnicy idioci. Tytuł do najgorszych zdecydowanie nie należy, ale spodziewałem się więcej.
Największą przewagą "wydania papierowego" jest jednak wolność interpretacji. Przewracając kolejne kartki, mogłem po prostu wyobrazić (w 120 FPS i Ultra HD ) w głowie świat, po którym poruszał się Artem. W grze wszystko to jest już narzucone.
Na dzień dzisiejszy ogłaszam wynik:
Książka 1 - 0 Gra.
Oczywiście, teraz zabiorę się za Metro Last Light i książkę "Metro 2034". Mam nadzieję, że wysokie noty tej pierwszej produkcji nie wzięły się znikąd.
- 5
13 komentarzy
Rekomendowane komentarze